133

Elf wpatrywał się w demona z tajemniczym uśmiechem.
- Teraz i tak nie dojdziemy do porozumienia - powiedział w końcu. - Wróć później.
Towarzysz Inarei poczuł, że jego nadzieja gaśnie. Liczył na szybkie załatwienie sprawy, a nie na zabawę w kotka i myszkę.
- Tobie naprawdę jest obojętne, czy zabiję twoich podwładnych, prawda?
Jasnowłosy tylko się zaśmiał. Zaklęcie przestało działać i istota cienia wróciła do swojego ciała.
Demon nie wiedział, czego spodziewać się po tej rozmowie. Liczył jednak, że skutek będzie pozytywny. Wychodzi jednak na to, że kilka szczęśliwych zbiegów okoliczności to było za dużo. Nie podda się jednak i gdy tylko będzie mógł ponownie rzucić czar, pójdzie porozmawiać z elfem.
Miał czas, więc zaczął obserwować Legion. Niewielkie oddziały próbowały bezskutecznie przebić się przez kordon żołnierzy. Wydawać by się mogło, że mieliby większe szanse, gdyby ruszyli większą siłą na elfy. Ktoś jednak musiał podejrzewać pułapkę. W końcu tubylcy w jakiś sposób dowiedzieli się o bramie, mimo że to był pierwszy raz, gdy została otwarta. Mogli być przygotowani na to, co przez nią przejdzie.

Dla demonów wysyłanie słabszych osobników nie było żadną stratą. Z perspektywy elfów było to pewnie bezduszne potwierdzenie, że ich przeciwnicy nie przejmują się jednostkami i funkcjonują tylko i wyłączne jako zbiorowość. To było wygodne dla mieszkańców Outlandu i starali się nie wyprowadzać innych z błędu. Z czasem okazało się, że dla warlocków trzymanie reszty świata w niewiedzy też było opłacalne i wywiązała się swego rodzaju symbioza. Żołnierze beznamiętnie likwidowali nacierające demony, będąc pewnymi, że zmniejszają siłę wroga. Rzeczywistość była jednak zupełnie inna. Zwykła broń nie mogła skrzywdzić nadciągającej armii. Osłabiała ją na tyle, że poszczególne istoty nie były w stanie utrzymać materialnej powłoki. Humanoidy były przekonane, że zabijają swoich przeciwników, a w rzeczywistości odsyłali ich tylko do domu.
Zwykle w takiej sytuacji demony mające podpisany kontrakt z warlockami po prostu zbierały siły i czekały na kolejne przywołanie. Innym pozostało szukanie wyrw w rzeczywistości, takich jak ta brama i próba przedostania się na własną rękę. Istoty sprawdzały więc możliwości przeciwników bardzo niskim kosztem. Męczyły ich, by w odpowiednim momencie zaatakować z dużą siłą. O ile sindorel nie mieli w zanadrzu jakiejś broni. Zabicie demona było trudne tylko dla tego, który nie wiedział, jak to zrobić. Myśli demona powędrowały w kierunku Inarei.
Martwił się o tę dziewczynę. Także dlatego, że teraz nie było przy niej Erathiela. Nie ufał mu, nie lubił go i najchętniej by go zniszczył, ale wiedział, że elf nie chce skrzywdzić uczennicy. Przynajmniej jeszcze nie teraz.

Mimo popołudnia ulice Orgrimmaru wydawały się być puste. Inarea wyszła ze Szczelin Cienia głośno tupiąc, ale nie było nikogo, kto mógłby to podziwiać. Zirytowana zacisnęła dłonie w pięści i podeszła do najbliższego budynku. Kopnęła ścianę. Chyba zabolało ją to mocniej niż kamienie. Pragnęła krzyczeć, ale nie chciała zwracać na siebie uwagi obcych. Jeszcze by ją spytali, co się właściwie stało i trzeba by odpowiedzieć.
Z tego, co się orientuję, jestem sierotą, ale właściwie tak nie do końca. Tak, moi rodzice żyją, ale zdecydowali się ze mną nie kontaktować. Może ma to związek z tym, że widziałam istoty, których podobno nie było. Chociaż, jakby się zastanowić, nie widziałam ich wcześniej. Możliwe, że nie kręciły się w mojej okolicy… albo szok porzucenia mnie przez rodziców dał mi tę umiejętność. Z pewnością wiedzieli, że tak będzie i dlatego to zrobili. Wszak w końcu lepiej mieć dziecko, które potrafi coś niezwykłego.
Prowadziła w myślach monolog idąc wolno przez ulice miasta. Zatrzymała się przed sklepem z ubraniami. Był zamknięty. Zajrzała przez okno i dostrzegła różne stroje. Suknie, koszule, spodnie i wiele innych szat w kilku kolorach wisiało na ścianach. Spojrzała na swoje zakurzone ubranie. Przydałby się jej przynajmniej jeszcze jeden komplet…
A może oni wcale nie byli moimi rodzicami? Może to wszystko jest częścią jakiegoś wielkiego testu? Tak naprawdę jestem księżniczką i chciano sprawdzić, czy poradzę sobie w trudnych warunkach. Na dniach mój ojciec przybędzie na białym koniu, pogłaszcze mnie po głowie i powie, że od tego momentu wszystko będzie dobrze…
Oderwała wzrok od jasnozielonej sukienki i przegoniła widok siebie w niej ubranej. Nawet dla niej było to zbyt naiwne. Nie miała wątpliwości, że była dzieckiem swoich rodziców. Chciała jedynie znaleźć jakieś wytłumaczenie. Jakiekolwiek, które byłaby w stanie zaakceptować.
Kiedy oni odeszli, zjawił się on. Wiem, że przetrwałam dzięki niemu, ale czy dzięki niemu żyłam, już takiej pewności nie mam. Gdy odprowadzono mnie do mojej wioski, wszyscy byli mili. Zdawali się mi współczuć i oferowali swoją pomoc. Dopóki ktoś nie zobaczył, że z nim rozmawiam. Z początku zaczęły się szepty, na które nie zwracałam uwagi. Potem dorośli zaczęli się ode mnie odsuwać, a wraz z nimi ich latorośle. Miałam tylko jego. Do teraz nie wiem, czy gdyby go nie było, inni przyjęliby mnie inaczej. Teraz wiem, że jest… był demonem.
Wyobrażała sobie, że komuś opowiada swoją historię. Komuś, kto chce słuchać. Podeszła do drzwi od sklepu i wycelowała w nie nogą. Straciła równowagę i kopnęła z całej siły kamienną ścianę. Do oczy naszły jej łzy. Usiadła na ziemi i podkuliła nogi.
Najgorsze jest teraz to, że nie wiem, gdzie on się teraz znajduje. Nie mam nawet pewności, że przeżył… Szukałam go, próbowałam go sprowadzić, ale bezskutecznie. Albo on przestał istnieć, albo nie posiadam wystarczającej mocy… albo nie chciał być tutaj sprowadzony. Wszak przebywał w moim świecie wystarczająco długo. W końcu udało mu się uwolnić od tej małej…
Poderwała się i otarła łzy.
Nie. On nigdy by nie pomyślał w ten sposób. Nie zostawiłby mnie z własnej woli, tego jestem pewna. Jeżeli tylko będzie miał możliwość, wróci do mnie… On na pewno do mnie wróci.
Drzwi za plecami Iny otworzyły się gwałtownie. Obróciła się błyskawicznie i stanęła oko w oko z rosłym orkiem.
- Wydawało mi się, że ktoś pukał. To byłaś ty?
- Tak, ale chyba pomyliłam drzwi… - wydukała.
Mężczyzna mruknął w odpowiedzi i zamknął drzwi, zanim elfka zdążyła przeprosić. Przez chwilę stała zdezorientowana, po czym pobiegła w kierunku domu Zevrosta. Musi się uczyć. Musi stać się silniejsza, by demon był z niej dumny, gdy wróci.

3 komentarze:

  1. Hej, proszę o poświęcenie jedynie 5 minut na tą krótką ankietę, która jest mi potrzebna w ramach pracy licencjackiej ! Kto inny jak nie blogerzy mają pojęcie czym się zajmujemy. Dziękuję z góry!!! https://docs.google.com/.../1x8PPK0ptbRmpX5b6TQN.../viewform

    OdpowiedzUsuń