83

Dobry wieczór! Poniżej znajdziecie najnowszą notkę, ale zanim przystąpicie do lektury, mam dla Was małe "ogłoszenie parafialne".
25-26 października w Płocku odbędzie się konwent Elgacon, Płockie Dni Fantastyki X, na którym będę się kręcić, prawdopodobnie stać na stoisku i chyba nawet prowadzić prelekcje. Jeszcze nie wiem, na jaki temat będę przynudzać (z pewnością nie o WoWie i raczej nie o pisaniu) i ile tego będzie, ale jakby ktoś chciał po prostu zajrzeć i pogadać to zapraszam.



Obok Inarei pojawiły się jakieś ręce. Jedna z nich trzymała sztylet i ostrożnie zbliżyła się do odciętej ręki, która trzymała dziewczynę za kostkę. Klinga musiała być ostra, bo bez problemu przecięła palce w stawach. Po kilku uderzeniach serca resztki dłoni opadły z cichym plaśnięciem na bruk.
- I po strachu... - ten sam głos przemówił ponownie.
Ina najpierw kiwnęła głową, a dopiero potem do niej dotarło, że nawet nie wie, kto jej pomógł. Obróciła się i spojrzała w zielone oczy, tak podobne do jej własnych.
Długie blond włosy okalały lico mężczyzny. Jego brwi, jak każdego elfa, wyraźnie wystawały poza obrys twarzy. Rysy miał delikatne, kości policzkowe ledwo zarysowane, ale lekkie zmarszczki wokół oczu sugerowały, że jest starszy, niż wygląda. Jak zresztą niemal każdy elf, który ukończył kilkanaście lat.
Dziewczyna chciała podziękować, ale mina mężczyzny całkowicie zbiła ją z tropu. Oczy elfa wyraźnie się rozszerzyły, otworzył delikatnie usta, co zdawało się zupełnie do niego nie pasować. Wydawał się być mocno zaskoczony, przez moment Ina miała wątpliwości, czy nie patrzy na nią z przerażeniem. To jednak szybko minęło i nieznajomy po prostu się uśmiechnął.
I tak będziecie się na siebie patrzeć... Dwa elfy na środku niedawnego pola bitwy. Powiedz, że coś wreszcie.
- Dziękuję panu... - Po słowach demona Ina zdecydowała się przemówić.
- Co tu robisz... dziecko? - Głos mężczyzny był drżący i niepewny. Zupełnie niepodobny do tego, którego podsunęła jej wyobraźnia, gdy pierwszy raz go usłyszała.
- Szukam mistrza - odparła bez większego zastanowienia.
Mężczyzna przyjrzał się jej dokładniej. Jakby czegoś szukał w jej twarzy.
- A czego chciałabyś się nauczyć, że aż potrzebny ci mistrz?
- Chcę zostać warlockiem - odpowiedziała z dumą.
- To dość niebezpieczne zajęcie. Szukasz kogoś, kto cię odwiedzie od tego pomysłu?
Dopiero po kolejnym pytaniu elfa do Iny dotarło, że jej odpowiedź można było zrozumieć dwojako.
- Nie... Właściwie to ja mam już mistrza. Był w mieście, zanim rozpoczęła się walka, ale nie wiem, gdzie powinnam go szukać. Czy w szpitalu, czy gdzieś indziej.
Nieznajomy nie wydawał się zachwycony jej odpowiedzią, ale chyba postanowił jej pomóc. Przynajmniej tak dziewczyna odczytała jego dalsze słowa.
- A twój nauczyciel nazywa się...?
- Erathiel. Erathiel La... Lama... - zaczęła się jąkać.
Lamonie.
- Lamonie! - powtórzyła po demonie.
Mężczyzna gwałtownie spoważniał, ale potem ponownie się uśmiechnął.
- Znam tego narwańca. Wątpię, by trzeba go było szukać w szpitalu... Podążaj za swądem spalenizny, a z pewnością go znajdziesz.
Elf podniósł się z ziemi z gracją. Ina przez chwilę podziwiała płynność jego ruchów. Po chwili mężczyzna wyciągnął w jej stronę rękę i gdy tylko podała mu swoją, pomógł jej wstać.
- Możesz chodzić?
Adeptka magii stanęła twardo na nogach, podskoczyła kilkukrotnie i z uśmiechem przytaknęła swojemu wybawcy.
- Cieszę się... - odpowiedział cicho.

Rozmawiali dłuższy czas, zupełnie nie przejmując się tym, co było wokół. Mężczyzna i dziecko. Ina zdawała się nawet zapomnieć o szukaniu Erathiela. Przeszło jej przez myśl, że mogłaby nawet polubić tajemniczego nieznajomego. Konwersacja z kimś miłym i inteligentnym była miłą odmianą po tym, z czym miała do czynienia na co dzień. Na dodatek elf był drugim dorosłym, zaraz po jej mistrzu, który nie traktował jej jak głupiutkiego dziecka.

- Jako krwawe elfy musimy bardzo uważać - nieznajomy kontynuował. - Moc jest kusząca, jednak konsekwencje sięgnięcia po zbyt wiele mogą mieć opłakane skutki.
- Co ma pan dokładnie na myśli? - zapytała Ina, ale mężczyzna unikał prostej odpowiedzi, a może takiej nie było?
- Nie każde źródło jest bezpieczne. Problem jednak w tym, że dopóki nie zaczniemy pobierać mocy, nie możemy mieć pewności, jak jest w konkretnym przypadku.
- Mogę pobierać energię od innych istot. Czy to są bezpieczne źródła?
Elf zdawał się być rozbawiony jej słowami.
- To zależy, o jakich istotach mówimy. Nie ma ścisłego podziału, co jest dobre, a co nie. Energia nie jest czarna albo biała, tak jak istoty, które ją w sobie mają.
- Czyli jakość energii zależy od charakteru?
Mężczyzna się roześmiał.
- Nie.
- A od czego?
- Sam chciałbym to wiedzieć...
Cokolwiek elf chciał więcej powiedzieć, zostało to zagłuszone przez przeciągły krzyk. Wybawca Iny w jednej chwili złapał ją za ramię i postawił za sobą. Dopiero wtedy zaczął się rozglądać.
Chyba jednak bitwa się jeszcze nie skończyła...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz