41

Zirytowana i pozbawiona przez mistrza wszelkich alternatyw Inarea moczyła kij w stolicy Hordy. Nie zwracała uwagi na przechodniów, którzy zatrzymywali się przy niej. Komentowali jej metodę łowienia ryb, a raczej jej brak, ale dziewczyna ich nie słuchała. Była zła. Nawet jeżeli to wszystko miało głębszy sens, ona nie potrafiła go dostrzec. Z początku próbowała nawet zarzucać haczyk, ale ani razu nie udało jej się niczego wyciągnąć. Obserwowała innych łowiących, większość z nich co chwilę wyciągała rybę z wody. Niektórzy wrzucali swoje zdobycze z powrotem, czego elfka już w ogóle nie mogła zrozumieć.
Miała czekać na Erathiela, przynajmniej on tego od niej wymagał. Według jego słów powinna być cierpliwa i złapać dużo ryb, by mieć co jeść na kolacje. Tuż po tych słowach udał się w bliżej nieokreślonym kierunku. Nie mogła się pozbyć wrażenia, że pewnie udał się do karczmy w celu zjedzenia czegoś. Jej brzuch skwitował tę myśl głośnym burknięciem. Była zła, głodna i nie miała najmniejszej ochoty czekać na warlocka.

Z wędką doczepioną do torby Inarea przesuwała się wzdłuż ulicy. Nie rozglądała się, parła przed siebie coraz bardziej zagłębiając się w nieznaną okolicę. Jak będzie czegoś od niej chciał, to będzie musiał ją znaleźć. Z tym przekonaniem wkroczyła na most... i w jednej chwili stanęła za murami miasta. Lekko zdezorientowana spojrzała na dwie wielkie wieże. Odniosła niejasne wrażenie, że powinna zawrócić, ale nie zrobiła tego. Jedyne, co ją w tym momencie interesowało, to zrobienie mistrzowi na złość.
Jeżeli mógłbym coś zasugerować...
- Nie, nie mógłbyś.
Demon zamilkł. Myśli młodej elfki były czyste i puste, ale tylko przez chwilę. Jej wzrok natrafił na rzekę, co przypomniało jej o nieszczęsnej wędce.

Pierwszego ataku się nie spodziewała. Z mętnej wody wyskoczył na nią łuskowaty stwór. Poruszał się bardzo szybko i Inie ledwo co udało się wycofać. Nie miała najmniejszej szansy na rzucenie zaklęcia. Potknęła sie o kamień i po chwili siedziała na ziemi, a krokodyl był coraz bliżej. Próbowała się cofać, ale w tej pozycji było to co najmniej utrudnione.
- GRROOWWW!
Zarówno Ina, jak i zwierzę zatrzymali się i obejrzeli się w kierunku źródła hałasu. Wpółubrany, o ile można tak powiedzieć o kimś, czyje ciało pokryte jest sierścią, tauren z krzykiem pędził w kierunku krokodyla. Uderzył go z całej siły tarczą, odpychając zwierzę do tyłu. Gad nie był zachwycony z takiego obrotu wypadków i zaczął kłapać zębami na wojownika. Ten jednak nie przejmował się tym zbyt mocno i wykonał proste cięcie toporem, ucinając stworzeniu łeb.
- Nic ci nie jest? - zapytał po orczemu.
Inarea pokręciła głową na boki.
- Dziewczyno... życie ci niemiłe? Nawet nie krzyczałaś.
Słowa taurena bardzo brutalnie dotarły do elfki. Rzeczywiście, nawet nie przyszło jej to do głowy. Przez większość swojego życia zdążyła się przyzwyczaić, że prawie nikt nie przychodził jej z pomocą. Niezależnie, czy chodziło o powieszenie wysokich firanek, czy o odkażenie poważnej rany.
Rogaty chłopak uśmiechnął się po chwili z lekkim politowaniem.
- Pewnie nawet nie rozumiesz, co do ciebie mówię, prawda? - po tych słowach wyciągnął w jej kierunku rękę, by pomóc jej wstać. Gdy Ina podniosła się do pionu, kontynuował. - Jestem Oldkal - wskazał na siebie. - Dla przyjaciół Oldi.
- Jestem Inarea i doskonale rozumiem to, co mówisz.
Na twarz taurena wkroczył niepewny uśmiech, wyraźnie się tego nie spodziewał.
- I... dziękuję - ukłoniła się najzgrabniej, jak potrafiła.
Oldkal wyraźnie badał ją wzrokiem przez dłuższą chwilę. Obcy akcent był wyraźnie słyszalny w jej mowie, ale po raz pierwszy spotkał elfa, który w ogóle używał zrozumiałego języka.
- Na przyszłość, one tylko wyglądają tak strasznie... Nie mają aż takiej grubej skóry, jak się wydaje. Dlaczego się nie broniłaś? Poczekaj, daj mi zgadnąć. Sądząc z twojego ubioru, parasz się magią. Tylko takie osoby noszą na sobie cienkie szmatki, mimo że przyjdzie im się zmierzyć z różnymi przeciwnikami. Nigdy nie rozumiałem tej tendencji...
- Nie jesteśmy w stanie rzucać zaklęć w cięższym ubiorze, blokuje on energię... A przynajmniej tak mówi mój mistrz - urwała na chwilę. - A dzięki tym "szmatkom",  jesteśmy w stanie szybciej biegać.
Chłopak skwitował to głośnym śmiechem.
- Może tak jest, ale ja nie będę sprawdzał tego w praktyce. Chociaż możliwe, że w tej sukience wyglądałbym lepiej od ciebie.
- Chyba tylko w twoich snach.
Tauren podszedł do głowy krokodyla.
- Obrazisz sie, jak wezmę sobie ząbki? Próbuję sobie naszyjnik zrobić, ale zawsze trafiam na połamane kły.
- Jasne, częstuj się... A po co ci w ogóle taki naszyjnik?
- By zajebiście wyglądał na mojej szyi!
Wobec takiej przewagi argumentów Inarei nie pozostało nic innego, jak tylko się roześmiać.


___
Nowy dysk jest już na swoim miejscu... W tym tygodniu, tj. do piątku, pojawi się druga zaległa notka. Pozdrawiam cierpliwych...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz