63

Opóźniony wpis nr 63 wjechał na bloga http://demon-dance.blogspot.com z opóźnieniem wynoszącym jeden dzień. Za opóźnienie serdecznie przepraszamy! Pasażerowie proszeni są o niezwłoczne przystąpienie do lektury!

Drogę do ruin pokonali w milczeniu. Gdy weszli pomiędzy kamienie, Erathiel wydał się Inie zdezorientowany.
- Byłeś tu kiedyś, mistrzu? - zapytała po chwili.
Mężczyzna spojrzał na nagrobki zdobiące dziedziniec.
- Bywałem w mieście Lordaeron, zanim obróciło się w ruinę. Na tym placu byłem tylko przechodząc z Silvermoon. - Zatoczył krąg ręką, pokazując najbliższą okolicę. - Tutejszych podziemi i lochów nigdy nie musiałem zwiedzać.
- Lordaeron? - Gdzieś już słyszała tę nazwę, ale nie miała z nią żadnego konkretnego skojarzenia.
Erathiel spojrzał pobłażliwie na Inę. Szybko jednak zmienił wyraz twarzy, jakby mu się coś przypomniało.
- Była wojna. Działo się to jednak na długo przed twoimi narodzinami, więc nie musisz zaprzątać sobie tym teraz głowy. Lochy chyba będą w tamtym kierunku. - Elf wskazał wejście do budynku, po czym podążył do niego.

Zapach stęchlizny zaatakował nozdrza elfów, które weszły do podziemnego miasta. Gdy przywykły trochę do odoru, ruszyły dalej. Ina mogła bez problemu stwierdzić, że Erathiel nie czuje się pewnie w tej okolicy. Mimo wszystko on przez dłuższy czas był przyzwyczajony do przebywania wśród żywych istot. Widać było też, że ma opory, by zapytać o drogę. Chociaż to akurat było podobno normalne dla przedstawicieli płci męskiej.

Masz zamiar stać tu do jutra?
Ina prychnęła, ale nic nie odpowiedziała. Miała dość stania w miejscu, a Erathiel od dłuższej chwili nie robił nic, poza rozglądaniem się. Demon ostatnio rzadko się odzywał. Zbyt rzadko na jej gust, więc czemu miała mu odpowiadać? Od dłuższego czasu nie przeprowadzili ze sobą dłuższej rozmowy, a Ina uważała, że to nie ona powinna ją zacząć. Rzucali do siebie nic niewnoszącymi pojedynczymi zdaniami, na które druga strona z reguły nie reagowała. Żadne z nich jednak nie zdecydowało się zapytać towarzysza, dlaczego tak reaguje. Błędne koło, którego żadne z nich nie chciało bądź nie potrafiło przerwać.

Inarea nie rozumiała, czemu jej mistrz po prostu nie pójdzie w kierunku największego skupiska mocy, jakie może wyczuć w pobliżu. Czyżby magia nieumarłych w jakimś stopniu różniła się od tej, której używają elfy? Byłoby to dziwne. Przecież członkowie Przymierza, których kiedyś widziała, korzystali z mocy w taki sam sposób...
Ale teraz nie jesteś na terenie Przymierza. - Skarciła się w myślach.
Wciągnęła głośno powietrze. Jeżeli nie upewni się sama, pewnie się nie dowie. Złapała Erathiela za rękę i pociągnęła go w kierunku źródła mocy, które wyczuła już podczas swojej poprzedniej wizyty w Undercity.

Moc była mocą, niezależnie od rasy, która jej używała. Przynajmniej do takiego wniosku doszła Ina, gdy trafiła do dzielnicy magicznej. Bez problemu mogła rozpoznać warlocków kręcących się po okolicy oraz magów stojących niedaleko. Widziała kręgi narysowane na ziemi - ktoś szykował się do przywoływania. Przystanęła i chciała się przyjrzeć temu procesowi, ale Erathiel pociągnął ją za sobą.
- Witaj Halgarze! - Elf zwrócił się do jednego z nieumarłych. - Przedstawiam ci moją uczennicę... - W tym momencie mistrz Iny gwałtownym ruchem ręki wypchnął ją przed siebie. W tym samym momencie puścił jej dłoń, przez co dziewczyna z trudem złapała równowagę. Następnie Erathiel wykonał gest sugerujący, by elfka się ukłoniła. - Inareę Riverside. Podobno masz do niej jakąś sprawę...

_____
Proszę Was o kliknięcie TUTAJ i TUTAJ. Codzienne kliknięcia w toplisty mogą przyczynić się do zwiększonego ruchu na blogu - na czym mi bardzo zależy.
Chciałabym Was również zaprosić na forum Pogranicze, gdzie pojawił się nowy dział Wolne Granie, w którym każdy może spróbować swoich sił, niezależnie od tego, jaką konwencje preferuje. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz