Drogę do ruin pokonali w milczeniu. Gdy weszli pomiędzy kamienie, Erathiel wydał się Inie zdezorientowany.
- Byłeś tu kiedyś, mistrzu? - zapytała
po chwili.
Mężczyzna spojrzał na nagrobki zdobiące
dziedziniec.
- Bywałem w mieście Lordaeron, zanim
obróciło się w ruinę. Na tym placu byłem tylko przechodząc z Silvermoon. -
Zatoczył krąg ręką, pokazując najbliższą okolicę. - Tutejszych podziemi i
lochów nigdy nie musiałem zwiedzać.
- Lordaeron? - Gdzieś już słyszała tę
nazwę, ale nie miała z nią żadnego konkretnego skojarzenia.
Erathiel spojrzał pobłażliwie na Inę.
Szybko jednak zmienił wyraz twarzy, jakby mu się coś przypomniało.
- Była wojna. Działo się to jednak na
długo przed twoimi narodzinami, więc nie musisz zaprzątać sobie tym teraz głowy.
Lochy chyba będą w tamtym kierunku. - Elf wskazał wejście do budynku, po czym podążył
do niego.
Zapach stęchlizny zaatakował nozdrza
elfów, które weszły do podziemnego miasta. Gdy przywykły trochę do odoru, ruszyły
dalej. Ina mogła bez problemu stwierdzić, że Erathiel nie czuje się pewnie w
tej okolicy. Mimo wszystko on przez dłuższy czas był przyzwyczajony do
przebywania wśród żywych istot. Widać było też, że ma opory, by zapytać o
drogę. Chociaż to akurat było podobno normalne dla przedstawicieli płci
męskiej.
Masz zamiar stać tu do jutra?
Ina prychnęła, ale nic nie odpowiedziała.
Miała dość stania w miejscu, a Erathiel od dłuższej chwili nie robił nic, poza
rozglądaniem się. Demon ostatnio rzadko się odzywał. Zbyt rzadko na jej gust, więc
czemu miała mu odpowiadać? Od dłuższego czasu nie przeprowadzili ze sobą
dłuższej rozmowy, a Ina uważała, że to nie ona powinna ją zacząć. Rzucali do
siebie nic niewnoszącymi pojedynczymi zdaniami, na które druga strona z reguły
nie reagowała. Żadne z nich jednak nie zdecydowało się zapytać towarzysza,
dlaczego tak reaguje. Błędne koło, którego żadne z nich nie chciało bądź nie
potrafiło przerwać.
Inarea nie rozumiała, czemu jej mistrz
po prostu nie pójdzie w kierunku największego skupiska mocy, jakie może wyczuć
w pobliżu. Czyżby magia nieumarłych w jakimś stopniu różniła się od tej, której
używają elfy? Byłoby to dziwne. Przecież członkowie Przymierza, których kiedyś
widziała, korzystali z mocy w taki sam sposób...
Ale
teraz nie jesteś na terenie Przymierza. - Skarciła się w myślach.
Wciągnęła głośno powietrze. Jeżeli nie
upewni się sama, pewnie się nie dowie. Złapała Erathiela za rękę i pociągnęła
go w kierunku źródła mocy, które wyczuła już podczas swojej poprzedniej wizyty
w Undercity.
Moc była mocą, niezależnie od rasy,
która jej używała. Przynajmniej do takiego wniosku doszła Ina, gdy trafiła do
dzielnicy magicznej. Bez problemu mogła rozpoznać warlocków kręcących się po
okolicy oraz magów stojących niedaleko. Widziała kręgi narysowane na ziemi -
ktoś szykował się do przywoływania. Przystanęła i chciała się przyjrzeć temu
procesowi, ale Erathiel pociągnął ją za sobą.
- Witaj Halgarze! - Elf zwrócił się do
jednego z nieumarłych. - Przedstawiam ci moją uczennicę... - W tym momencie
mistrz Iny gwałtownym ruchem ręki wypchnął ją przed siebie. W tym samym
momencie puścił jej dłoń, przez co dziewczyna z trudem złapała równowagę. Następnie
Erathiel wykonał gest sugerujący, by elfka się ukłoniła. - Inareę Riverside.
Podobno masz do niej jakąś sprawę...
_____
Proszę Was o kliknięcie TUTAJ i TUTAJ. Codzienne kliknięcia w toplisty mogą przyczynić się do zwiększonego ruchu na blogu - na czym mi bardzo zależy.
Chciałabym Was również zaprosić na forum Pogranicze, gdzie pojawił się nowy dział Wolne Granie, w którym każdy może spróbować swoich sił, niezależnie od tego, jaką konwencje preferuje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz