98

Nieubłaganie zbliżamy się do setnej notki. 

Czucie zaczynało wracać do ciała Inarei. Obudził ją odgłos kroków. Nie otwierała z początku oczu, bo nie wiedziała, z kim ma do czynienia. Leżała na boku, ale coś dotykało jej pleców. Po chwili dotarło do niej, że ktoś chodzi tuż przy niej w tę i z powrotem. Gdy się skupiła, wyczuła znajomą magię. Podniosła powieki i spojrzała na Erathiela. Mężczyzna dwa razy przeszedł obok niej, zanim to zauważył.
- W końcu raczyłaś się obudzić… - zaczął zgryźliwie.
- Plecy mnie bolą…
Mistrz zatrzymał się w pół kroku i spojrzał na Inę krytycznie.
- Na twoim miejscu cieszyłbym się, że jeszcze ma cię co boleć.
Inarea nie rozumiała, co elf miał na myśli. Pamiętała, że imp ją zaatakował właśnie w plecy, ale przecież tam nie czuła bólu. Dlaczego więc fragmenty jej ciała ją piekły.
- Z pewnych względów nie mogłem wezwać normalnego medyka, więc zdana jesteś na zdolności moje i Zevrosta.
Na twarz dziewczyny wkroczyło przerażenie.
- Żartujesz… mistrzu - dodała szybko, gdy drugi warlock wszedł do pomieszczenia - prawda?
Erathiel uśmiechnął się krzywo.
- Częściowo. Trochę czasu zajęło mi znalezienie medyka, który nie będzie zadawał głupich pytań, na które tak naprawdę nie znam odpowiedzi. Co się właściwie stało?

Ina opowiedziała swojemu mistrzowi o świecie, w którym się znalazła. Pominęła spotkanie z elfem, ale dokładnie opisała poczynania impów. Nie zapomniała też dodać tego, że Karnar ją uratował. Erathiel słuchał z zainteresowaniem, dopytał o ostatni atak, ale poza tym nie komentował, dopóki nie skończyła.
- Nie znalazła go, jak rozumiem?
Dziewczyna pokręciła głową. Elf odwrócił się na to bez słowa, przez co Ina nie widziała jego twarzy.
- Czyli wszystko na nic? Do tego będzie blizna na pamiątkę - skomentował cichy do tej pory Zevrost.
Inarea spróbowała się podnieść, ale poczuła pieczenie na plecach i postanowiła pozostać na boku.
- Trochę czasu przyjdzie ci tu spędzić. Kapłan zabronił cię przenosić - powiedział mistrz. - Mam nadzieję, że wybaczysz mi to wproszenie się, Zevroście - mimo wypowiadanych słów, w głosie Erathiela nie było skruchy.
Ork wzruszył ramionami. Miał świadomość, że niezbyt miał wybór.
- Wiesz, że moje łóżko jest jednoosobowe - odparł po chwili.
- Nie szkodzi, możesz przecież spać na podłodze - skwitował Erathiel.

Wbrew swoim słowom, wkrótce mistrz Iny pożegnał się z Zevrostem i wynajął pokój w karczmie. Elfka została sama z warlockiem.
- Pewnie nie dowiem się od ciebie, czego tam właściwie szukałaś? - zapytał ork.
Dziewczyna spojrzała na mężczyznę lekko zdziwiona. Jego pytanie wyraźnie sugerowało, że Erathiel niewiele mu powiedział. Widocznie jej mistrz musiał mieć powód. Postanowiła się dostosować.
- Demona… - odpowiedziała niepewnie.
- Tyle to się sam mogę domyślić. Dlaczego jednak nie przyzwiesz go w normalny sposób? - drążył Zevrost.
Mężczyzna uderzył w czuły punkt, mimo że Ina próbowała ukryć poczucie bezsilności, jej oczy się zeszkliły.
- Nie potrafię…
Ork westchnął i zamilkł na jakiś czas.

Zevrost krzątał się po izbie. Przyniósł meble do pomieszczenia, w którym leżała Ina. Były to dwa krzesła, stolik i szafka, którą postanowił obok łóżka. Następnie postawił na nim dzbanek z przejrzystym płynem i szklanki. Nalał ciecz do jednego naczynia i popatrzył na dziewczynę. Ponownie wyszedł z pomieszczenia i wrócił po chwili niosąc rurkę. Podstawił Inie szklankę pod usta.
- To tylko woda, możesz pić spokojnie - powiedział widząc jej niepewną minę.
- Chyba wolałabym coś przeciwbólowego.
Ork wzruszył ramionami.
- Kapłan zabronił.
- Podobno oni są od pomocy innym…
- Owszem, o ile nie zostali wyrzuceni ze zgrupowania.
Ina napiła się wody w milczeniu. Miała już dość tego dnia, mimo że dla niej dopiero się rozpoczął. Była zła na Erathiela, że ją po prostu zostawił z drugim warlockiem. Wyszedł mówiąc, że idzie wynająć pokój. Nie wspomniał jednak, czy i kiedy wróci.

Przez następną godzinę Zevrost próbował zacząć rozmowę, ale Inarea ucinała ją półsłówkami. Nie miała ochoty rozmawiać z orkiem, który wydawał jej się w dziwny sposób zainteresowany jej osobą.

Wbrew obawom Iny po jakimś czasie wrócił Erathiel. Skinął na Zevrosta i powiedział mu coś na ucho. Ork wydawał się czymś zrezygnowany. Odpowiedział coś elfowi, po czym opuścił pomieszczenie. Mistrz podszedł do łóżka Iny, przystawił sobie jedno z krzeseł. Rzucił przelotne spojrzenie na dzbanek. Wziął do ręki szklankę ze słomką.
- Chyba mój przyjaciel nie poił cię niczym dziwnym? - zapytał próbując płynu.
- Smakowało jak woda… - odpowiedziała niepewnie. - Swoją drogą, nie traktujesz go jak przyjaciela.
- Każdy ma swoją definicję przyjaźni.
Erathiel przez chwilę wpatrywał się w twarz Iny w milczeniu.
- Chcę, byś miała świadomość, że to, co wczoraj zrobiłaś, było bardzo niebezpieczne.
- Wczoraj?
- Tak, po powrocie spałaś cały dzień, ale to teraz bez znaczenia - odetchnął. - Ważniejsze jest to, że nie możesz o tym nikomu powiedzieć. Rozumiemy się? Nikomu.
Inarea kiwnęła głową.
- Nie nauczę cię wprowadzać się samej w stan, w którym byłaś wczoraj. Najprawdopodobniej już nigdy tego nie powtórzymy - mówił spokojnie, ale z pewnym zrezygnowaniem w głosie.
- Dlaczego? - zapytała zdziwiona Ina.
Jej pytanie wyraźnie zaskoczyło Erathiela.
- Chciałabyś tam wrócić?
- Tak… To znaczy, właściwie to nie! Chciałabym jednak odnaleźć mojego - wyraźnie zaakcentowała to słowo - przyjaciela.
Mistrz uśmiechnął się do swojej uczennicy.
- Upłynie jeszcze wiele wody, zanim w końcu zrozumiesz, że demony nie mogą być naszymi przyjaciółmi… Dzisiaj jednak daruję sobie wykład na ten temat. Musisz odpocząć.

2 komentarze:

  1. Moje najbardziej nieszczere kondolencje z okazji dobijania do setki. Niech ci zie...tfu pisanie lekką sprawą będzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A klawiatura (bądź długopis) wygodnymi :)
      Dziękuję i pozdrawiam
      A.

      Usuń