Czucie zaczynało wracać do ciała Inarei. Obudził ją odgłos kroków. Nie otwierała z początku oczu, bo nie wiedziała, z kim ma do czynienia. Leżała na boku, ale coś dotykało jej pleców. Po chwili dotarło do niej, że ktoś chodzi tuż przy niej w tę i z powrotem. Gdy się skupiła, wyczuła znajomą magię. Podniosła powieki i spojrzała na Erathiela. Mężczyzna dwa razy przeszedł obok niej, zanim to zauważył.
- W końcu raczyłaś się obudzić… -
zaczął zgryźliwie.
- Plecy mnie bolą…
Mistrz zatrzymał się w pół kroku i
spojrzał na Inę krytycznie.
- Na twoim miejscu cieszyłbym się, że
jeszcze ma cię co boleć.
Inarea nie rozumiała, co elf miał na
myśli. Pamiętała, że imp ją zaatakował właśnie w plecy, ale przecież tam nie
czuła bólu. Dlaczego więc fragmenty jej ciała ją piekły.
- Z pewnych względów nie mogłem wezwać
normalnego medyka, więc zdana jesteś na zdolności moje i Zevrosta.
Na twarz dziewczyny wkroczyło
przerażenie.
- Żartujesz… mistrzu - dodała szybko,
gdy drugi warlock wszedł do pomieszczenia - prawda?
Erathiel uśmiechnął się krzywo.
- Częściowo. Trochę czasu zajęło mi
znalezienie medyka, który nie będzie zadawał głupich pytań, na które tak
naprawdę nie znam odpowiedzi. Co się właściwie stało?
Ina opowiedziała swojemu mistrzowi o
świecie, w którym się znalazła. Pominęła spotkanie z elfem, ale dokładnie
opisała poczynania impów. Nie zapomniała też dodać tego, że Karnar ją uratował.
Erathiel słuchał z zainteresowaniem, dopytał o ostatni atak, ale poza tym nie
komentował, dopóki nie skończyła.
- Nie znalazła go, jak rozumiem?
Dziewczyna pokręciła głową. Elf
odwrócił się na to bez słowa, przez co Ina nie widziała jego twarzy.
- Czyli wszystko na nic? Do tego będzie
blizna na pamiątkę - skomentował cichy do tej pory Zevrost.
Inarea spróbowała się podnieść, ale
poczuła pieczenie na plecach i postanowiła pozostać na boku.
- Trochę czasu przyjdzie ci tu
spędzić. Kapłan zabronił cię przenosić - powiedział mistrz. - Mam nadzieję, że
wybaczysz mi to wproszenie się, Zevroście - mimo wypowiadanych słów, w głosie
Erathiela nie było skruchy.
Ork wzruszył ramionami. Miał
świadomość, że niezbyt miał wybór.
- Wiesz, że moje łóżko jest
jednoosobowe - odparł po chwili.
- Nie szkodzi, możesz przecież spać na
podłodze - skwitował Erathiel.
Wbrew swoim słowom, wkrótce mistrz Iny
pożegnał się z Zevrostem i wynajął pokój w karczmie. Elfka została sama z
warlockiem.
- Pewnie nie dowiem się od ciebie,
czego tam właściwie szukałaś? - zapytał ork.
Dziewczyna spojrzała na mężczyznę
lekko zdziwiona. Jego pytanie wyraźnie sugerowało, że Erathiel niewiele mu
powiedział. Widocznie jej mistrz musiał mieć powód. Postanowiła się dostosować.
- Demona… - odpowiedziała niepewnie.
- Tyle to się sam mogę domyślić.
Dlaczego jednak nie przyzwiesz go w normalny sposób? - drążył Zevrost.
Mężczyzna uderzył w czuły punkt, mimo
że Ina próbowała ukryć poczucie bezsilności, jej oczy się zeszkliły.
- Nie potrafię…
Ork westchnął i zamilkł na jakiś czas.
Zevrost krzątał się po izbie.
Przyniósł meble do pomieszczenia, w którym leżała Ina. Były to dwa krzesła,
stolik i szafka, którą postanowił obok łóżka. Następnie postawił na nim dzbanek
z przejrzystym płynem i szklanki. Nalał ciecz do jednego naczynia i popatrzył
na dziewczynę. Ponownie wyszedł z pomieszczenia i wrócił po chwili niosąc
rurkę. Podstawił Inie szklankę pod usta.
- To tylko woda, możesz pić spokojnie
- powiedział widząc jej niepewną minę.
- Chyba wolałabym coś przeciwbólowego.
Ork wzruszył ramionami.
- Kapłan zabronił.
- Podobno oni są od pomocy innym…
- Owszem, o ile nie zostali wyrzuceni
ze zgrupowania.
Ina napiła się wody w milczeniu. Miała
już dość tego dnia, mimo że dla niej dopiero się rozpoczął. Była zła na
Erathiela, że ją po prostu zostawił z drugim warlockiem. Wyszedł mówiąc, że
idzie wynająć pokój. Nie wspomniał jednak, czy i kiedy wróci.
Przez następną godzinę Zevrost
próbował zacząć rozmowę, ale Inarea ucinała ją półsłówkami. Nie miała ochoty
rozmawiać z orkiem, który wydawał jej się w dziwny sposób zainteresowany jej
osobą.
Wbrew obawom Iny po jakimś czasie
wrócił Erathiel. Skinął na Zevrosta i powiedział mu coś na ucho. Ork wydawał
się czymś zrezygnowany. Odpowiedział coś elfowi, po czym opuścił pomieszczenie.
Mistrz podszedł do łóżka Iny, przystawił sobie jedno z krzeseł. Rzucił przelotne
spojrzenie na dzbanek. Wziął do ręki szklankę ze słomką.
- Chyba mój przyjaciel nie poił cię
niczym dziwnym? - zapytał próbując płynu.
- Smakowało jak woda… - odpowiedziała
niepewnie. - Swoją drogą, nie traktujesz go jak przyjaciela.
- Każdy ma swoją definicję przyjaźni.
Erathiel przez chwilę wpatrywał się w
twarz Iny w milczeniu.
- Chcę, byś miała świadomość, że to,
co wczoraj zrobiłaś, było bardzo niebezpieczne.
- Wczoraj?
- Tak, po powrocie spałaś cały dzień,
ale to teraz bez znaczenia - odetchnął. - Ważniejsze jest to, że nie możesz o
tym nikomu powiedzieć. Rozumiemy się? Nikomu.
Inarea kiwnęła głową.
- Nie nauczę cię wprowadzać się samej
w stan, w którym byłaś wczoraj. Najprawdopodobniej już nigdy tego nie
powtórzymy - mówił spokojnie, ale z pewnym zrezygnowaniem w głosie.
- Dlaczego? - zapytała zdziwiona Ina.
Jej pytanie wyraźnie zaskoczyło
Erathiela.
- Chciałabyś tam wrócić?
- Tak… To znaczy, właściwie to nie!
Chciałabym jednak odnaleźć mojego - wyraźnie zaakcentowała to słowo -
przyjaciela.
Mistrz uśmiechnął się do swojej
uczennicy.
- Upłynie jeszcze wiele wody, zanim w
końcu zrozumiesz, że demony nie mogą być naszymi przyjaciółmi… Dzisiaj jednak
daruję sobie wykład na ten temat. Musisz odpocząć.
Moje najbardziej nieszczere kondolencje z okazji dobijania do setki. Niech ci zie...tfu pisanie lekką sprawą będzie.
OdpowiedzUsuńA klawiatura (bądź długopis) wygodnymi :)
UsuńDziękuję i pozdrawiam
A.