75

Poniżej możecie podziwiać pewnego rodzaju eksperyment pisarski. Skomentuję go szerzej przy okazji następnej notki, a teraz zapraszam Was do lektury DD po przerwie! 


"(...) Mężczyzna opadł na kolana i pochylił głowę. Nie miał już sił, by podjąć jakąkolwiek walkę. Pozostało mu bezczynnie czekać na koniec. Arskel nie chciał patrzeć na swoją niedawną towarzyszkę. Na istotę, w której pokładał wiarę, której najzwyczajniej w świecie zaufał.

Dyn'ine nie zaatakowała ponownie. Znajdowała się kilka metrów od człowieka i wpatrywała się w niego obojętnymi oczami. Nie miało dla niej znaczenia, że to dzięki niemu znalazła się w tej krainie. To, że to akurat on otworzył portal i przywołał ją, było dla niej obojętne. Od początku miała tylko jeden cel. Pomóc Arskelowi rozwinąć się na tyle, by posiłek z jego energii był pełnowartościowy. Dzięki temu nie będzie ryzykowała odesłania do swojego świata wbrew własnej woli.

Czas gonił do przodu, a demonica czekała cierpliwie. Czekała, aż jej niedawny pan zdecyduje się na nią spojrzeć. Chciała zadać ostateczny cios patrząc mu prosto w oczy. Tyle była mu winna po tych wszystkich latach. (...)"

***

"(...) Riangtur krążył po pokoju całe popołudnie. Nie odpowiadał, gdy ktoś pukał do jego drzwi. Nie reagował, gdy ktoś zaczął dobijać się, by mu otworzono. Był pogrążony, by nawet nie powiedzieć, że zagubiony, we własnych myślach. Od wielu dni wszystko wydawało mu się wrogie. Inne orki patrzyły na niego jakoś krzywo. Nawet wilk, na którym jeździł, zaczął niepokojąco szczerzyć kły. Jakby cały świat sprzysiągł się przeciwko niemu - warlockowi Riangturowi, synowi Sayeba!

Pamiętał doskonale następny dzień. Promienie słońca zbudziły go i odpędziły wszystkie czarne myśli. Był przekonany w tamtej chwili, że miał po prostu gorszy dzień. Wszak całe społeczeństwo nie mogło się sprzysięgnąć przeciwko niemu - nie zrobił przecież nic złego. Tak niewinnie sobie myślał. Okazało się, że nawet słońce włączyło się do spisku, by uśpić jego czujność. Teraz żałował, że nie zaatakował pierwszy.

Nie docierały do niego błagalne okrzyki. W jego głowie wszystkie słowa były nawoływaniem do ataku. Nie potrafił zrozumieć, dlaczego wszyscy obrali go sobie za cel. Postanowili go z niewiadomych powodów zniszczyć...
Ork splótł  dłonie przed sobą, po czym szybko je rozłączył, snując zaklęcie. W jednej chwili zrozumiał. Dotarło do niego, dlaczego jego dawni przyjaciele tak reagowali. Bali się go. Skoro tak, to teraz dopiero da im powód, dla którego zaczną się bać! (...)"

***

"(...) Głosy. To było jedyne, co Rakish słyszał w swojej głowie. Nie było tam myśli czy wspomnień, jedynie złowieszcze szepty wypełniające całą przestrzeń. Mówiły różne rzeczy. Czasem powtarzały w kółko jedno słowo, dopóki elf nie wypowiedział go na głos odpowiednią ilość razy. Mężczyzna widział demony. Krążyły wokół niego niczym sępy nad ofiarą. Pewnie skojarzenie uznałby za trafne, ale głosy postanowiły akurat skupić jego uwagę na zbliżającej się postaci.

Młoda kobieta, jak co dzień, szła na łąkę nazbierać kwiaty. Przechodziła niedaleko jego samotni, ale nigdy nie zdecydowała się tam zajrzeć. Instynktownie wyczuwała niebezpieczeństwo. Coś w młodym elfie było nie tak, jeszcze jak bywał w mieście. Chociaż wtedy przynajmniej dało się z nim porozmawiać. Pewnego dnia przestał reagować na słowa, które do niego kierowała, a niecały tydzień później wyniósł się do lasu. Niektórzy twierdzili, że sprzedał swoją duszę, ale Etaia nie chciała w to wierzyć. Była przekonana, że Rakish jedynie zabłądził na magicznej drodze i jeszcze wróci do stolicy. Może wtedy nawet zdecyduje się z nim zaprzyjaźnić.

Głosy nie lubiły elfiej kobiety i powtarzały to mężczyźnie za każdym razem, gdy ją widział. Twierdziły, że jest zbyt prosta, by zrozumieć jego geniusz. Zbyt czysta, by poprzeć jego działania. Zbyt uporządkowana, by zdecydowała się porzucić swoje życie w mieście. Za to byłaby idealna do rytuałów (...)."

***

Inarea oderwała się od lektury i spojrzała na Erathiela. Jej mistrz wpatrywał się w monotonny krajobraz. Od dłuższego czasu lecieli nad morzem pomiędzy kontynentami. Mężczyzna chyba wyczuł, że dziewczyna się w niego wpatruje, bo gwałtownie obrócił się w jej kierunku.
- Skończyłaś?
- Na razie piąty rozdział.
- To nie zwracaj mi głowy - odparł elf i wrócił do podziwiania widoku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz