"(...) Mężczyzna opadł na kolana i pochylił głowę. Nie miał już sił, by podjąć jakąkolwiek walkę. Pozostało mu bezczynnie czekać na koniec. Arskel nie chciał patrzeć na swoją niedawną towarzyszkę. Na istotę, w której pokładał wiarę, której najzwyczajniej w świecie zaufał.
Dyn'ine nie zaatakowała ponownie. Znajdowała
się kilka metrów od człowieka i wpatrywała się w niego obojętnymi oczami. Nie
miało dla niej znaczenia, że to dzięki niemu znalazła się w tej krainie. To, że
to akurat on otworzył portal i przywołał ją, było dla niej obojętne. Od
początku miała tylko jeden cel. Pomóc Arskelowi rozwinąć się na tyle, by
posiłek z jego energii był pełnowartościowy. Dzięki temu nie będzie ryzykowała
odesłania do swojego świata wbrew własnej woli.
Czas gonił do przodu, a demonica
czekała cierpliwie. Czekała, aż jej niedawny pan zdecyduje się na nią spojrzeć.
Chciała zadać ostateczny cios patrząc mu prosto w oczy. Tyle była mu winna po
tych wszystkich latach. (...)"
***
"(...) Riangtur krążył po pokoju
całe popołudnie. Nie odpowiadał, gdy ktoś pukał do jego drzwi. Nie reagował,
gdy ktoś zaczął dobijać się, by mu otworzono. Był pogrążony, by nawet nie
powiedzieć, że zagubiony, we własnych myślach. Od wielu dni wszystko wydawało
mu się wrogie. Inne orki patrzyły na niego jakoś krzywo. Nawet wilk, na którym
jeździł, zaczął niepokojąco szczerzyć kły. Jakby cały świat sprzysiągł się
przeciwko niemu - warlockowi Riangturowi, synowi Sayeba!
Pamiętał doskonale następny dzień.
Promienie słońca zbudziły go i odpędziły wszystkie czarne myśli. Był przekonany
w tamtej chwili, że miał po prostu gorszy dzień. Wszak całe społeczeństwo nie
mogło się sprzysięgnąć przeciwko niemu - nie zrobił przecież nic złego. Tak niewinnie
sobie myślał. Okazało się, że nawet słońce włączyło się do spisku, by uśpić
jego czujność. Teraz żałował, że nie zaatakował pierwszy.
Nie docierały do niego błagalne
okrzyki. W jego głowie wszystkie słowa były nawoływaniem do ataku. Nie potrafił
zrozumieć, dlaczego wszyscy obrali go sobie za cel. Postanowili go z
niewiadomych powodów zniszczyć...
Ork splótł dłonie przed sobą, po czym szybko je
rozłączył, snując zaklęcie. W jednej chwili zrozumiał. Dotarło do niego,
dlaczego jego dawni przyjaciele tak reagowali. Bali się go. Skoro tak, to teraz
dopiero da im powód, dla którego zaczną się bać! (...)"
***
"(...) Głosy. To było jedyne, co
Rakish słyszał w swojej głowie. Nie było tam myśli czy wspomnień, jedynie
złowieszcze szepty wypełniające całą przestrzeń. Mówiły różne rzeczy. Czasem
powtarzały w kółko jedno słowo, dopóki elf nie wypowiedział go na głos odpowiednią
ilość razy. Mężczyzna widział demony. Krążyły wokół niego niczym sępy nad
ofiarą. Pewnie skojarzenie uznałby za trafne, ale głosy postanowiły akurat
skupić jego uwagę na zbliżającej się postaci.
Młoda kobieta, jak co dzień, szła na
łąkę nazbierać kwiaty. Przechodziła niedaleko jego samotni, ale nigdy nie
zdecydowała się tam zajrzeć. Instynktownie wyczuwała niebezpieczeństwo. Coś w
młodym elfie było nie tak, jeszcze jak bywał w mieście. Chociaż wtedy
przynajmniej dało się z nim porozmawiać. Pewnego dnia przestał reagować na
słowa, które do niego kierowała, a niecały tydzień później wyniósł się do lasu.
Niektórzy twierdzili, że sprzedał swoją duszę, ale Etaia nie chciała w to
wierzyć. Była przekonana, że Rakish jedynie zabłądził na magicznej drodze i
jeszcze wróci do stolicy. Może wtedy nawet zdecyduje się z nim zaprzyjaźnić.
Głosy nie lubiły elfiej kobiety i
powtarzały to mężczyźnie za każdym razem, gdy ją widział. Twierdziły, że jest
zbyt prosta, by zrozumieć jego geniusz. Zbyt czysta, by poprzeć jego działania.
Zbyt uporządkowana, by zdecydowała się porzucić swoje życie w mieście. Za to
byłaby idealna do rytuałów (...)."
***
Inarea oderwała się od lektury i
spojrzała na Erathiela. Jej mistrz wpatrywał się w monotonny krajobraz. Od dłuższego
czasu lecieli nad morzem pomiędzy kontynentami. Mężczyzna chyba wyczuł, że dziewczyna
się w niego wpatruje, bo gwałtownie obrócił się w jej kierunku.
- Skończyłaś?
- Na razie piąty rozdział.
- To nie zwracaj mi głowy - odparł elf
i wrócił do podziwiania widoku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz