43

On nic nie widzi.
Demon potwierdził przypuszczenia Iny. Odkąd zapadł zmrok, tauren ciągle się potykał. Tłumaczył to zmęczeniem, jakby nie chciał się przyznać przed nią do słabości. Dziewczyna widziała kształty, ale nie rozróżniała kolorów. Z jakiegoś powodu elfie oczy były lepiej przystosowane do widzenia w ciemności. Pewnie powinna o tym wiedzieć, ale nikt jej nie poinformował. Odepchnęła od siebie czarne myśli i przyśpieszyła kroku. Oldi jednak tego nie zauważył i został z tyłu.
Mogłabyś go po prostu zostawić.
Nie podobały jej się słowa demona i w żadnym razie nie miała zamiaru się do nich stosować. Zatrzymała się i poczekała, aż tauren przejdzie obok niej. Podskoczył, gdy złapała go za ramię.
- To ja - powiedziała zdawkowo, by go uspokoić.
- Daleko jeszcze? - spytał, mimo że to on wcześniej wspominał o posterunku.
- Nie wiem, światła zgasły już jakiś czas temu...
Oldi nie odpowiedział.
- Pozostaje nam kierować się dalej wzdłuż rzeki, w końcu powinniśmy trafić na posterunek.
Młody tauren kiwnął głową bez przekonania, ale ciągle biegł przed siebie. Nagle ich oczy  oślepił błysk.
- Ogień... - dziewczyna jednocześnie pomyślała i wyszeptała. - Przy rzece coś płonie.

Według elfki było to wbrew rozsądkowi, ale Oldi rzucił się przed siebie. Odnalazł w sobie pokłady siły, o które by go nie podejrzewała po tak długiej wędrówce. Nie minęło dużo czasu, jak stanęli przy płonących budowlach.
To nie powinno płonąć tak szybko.
Ina kiwnęła ledwo zauważalnie głową, przyznając demonowi rację. Wiedziała, co to oznacza. Ktoś musiał użyć magii.
- Kargal, Uzzek, ojcze!
Oldi krzyknął, a zaraz potem wbiegł pomiędzy płonące ściany, ale bardzo szybko się z nich wycofał. Zaglądał do każdego pomieszczenia.
Żywych tu nie znajdzie... Martwych też nie.

Wojownik nie znalazł żadnych ciał, tylko dlatego dał się przekonać dziewczynie do dalszej wędrówki. O ile ogień odstraszał zwierzęta, o tyle zostawanie w pogorzelisku na noc nie rokowało dobrze. Podpalacz w każdej chwili mógł wrócić na miejsce. Istniała też możliwość, że wściekłe orki, które przybyłyby na miejsce, nie pytałyby ich o imiona, tylko od razu postanowiły wykonać wyrok. W tej perspektywie spotkanie z dzikimi zwierzętami wcale nie wydawało się takie straszne.

- Stać!
Ina przez chwilę miała wątpliwości, czy usłyszała to polecenie w swojej głowie, czy dotarło do jej uszu. Mimo to zatrzymała się posłusznie, bo Oldi zrobił to samo.
- Kogo tu niesie po nocy!
Głos, który mogli usłyszeć z pewnością należał do mężczyzny. Jednak dziwne zaciąganie i niewyraźna mowa sugerowała raczej, że mają do czynienia z dzieckiem.
Oldi odchrząknął.
- Zwą mnie Oldkal Fastsword, pochodzę z długiego rodu najlepszych wojowników.
- Może po tej stronie Azeroth... - mruknęła istota, po czym wyszła im naprzeciw.
Była mała, z długimi uszami i nieproporcjonalnymi rękami.
- Jesteś goblinem - powiedziała Ina z dziwną mieszanką zdziwienia i powagi.
- Spodziewałaś się konika polnego, dziewczyno?
- Jestem Inarea Riverside...
- Mimo wyraźnych braków w waszej kulturze osobistej... Chyba powinienem was wpuścić do mojego miasta.

Nazwanie tego czegoś miastem było sporym nadużyciem według Iny, ale pamiętając uwagę goblina o kulturze, darowała sobie komentarz. Szczególnie, że potraktowano ich bardzo dobrze. W kuchni od razu przygotowano ciepły posiłek oraz napoje i posadzono ich przy stole. Niezależnie jakiej rasy byli, według goblinów byli po prostu dziećmi. A dwójką dzieci błąkających się po nocy należy się zająć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz