Demon
potwierdził przypuszczenia Iny. Odkąd zapadł zmrok, tauren ciągle się potykał.
Tłumaczył to zmęczeniem, jakby nie chciał się przyznać przed nią do słabości.
Dziewczyna widziała kształty, ale nie rozróżniała kolorów. Z jakiegoś powodu
elfie oczy były lepiej przystosowane do widzenia w ciemności. Pewnie powinna o
tym wiedzieć, ale nikt jej nie poinformował. Odepchnęła od siebie czarne myśli
i przyśpieszyła kroku. Oldi jednak tego nie zauważył i został z tyłu.
Mogłabyś
go po prostu zostawić.
Nie podobały
jej się słowa demona i w żadnym razie nie miała zamiaru się do nich stosować. Zatrzymała
się i poczekała, aż tauren przejdzie obok niej. Podskoczył, gdy złapała go za
ramię.
- To ja -
powiedziała zdawkowo, by go uspokoić.
- Daleko
jeszcze? - spytał, mimo że to on wcześniej wspominał o posterunku.
- Nie wiem,
światła zgasły już jakiś czas temu...
Oldi nie
odpowiedział.
- Pozostaje
nam kierować się dalej wzdłuż rzeki, w końcu powinniśmy trafić na posterunek.
Młody tauren
kiwnął głową bez przekonania, ale ciągle biegł przed siebie. Nagle ich
oczy oślepił błysk.
- Ogień... -
dziewczyna jednocześnie pomyślała i wyszeptała. - Przy rzece coś płonie.
Według elfki
było to wbrew rozsądkowi, ale Oldi rzucił się przed siebie. Odnalazł w sobie
pokłady siły, o które by go nie podejrzewała po tak długiej wędrówce. Nie
minęło dużo czasu, jak stanęli przy płonących budowlach.
To
nie powinno płonąć tak szybko.
Ina kiwnęła
ledwo zauważalnie głową, przyznając demonowi rację. Wiedziała, co to oznacza.
Ktoś musiał użyć magii.
- Kargal,
Uzzek, ojcze!
Oldi
krzyknął, a zaraz potem wbiegł pomiędzy płonące ściany, ale bardzo szybko się z
nich wycofał. Zaglądał do każdego pomieszczenia.
Żywych
tu nie znajdzie... Martwych też nie.
Wojownik nie
znalazł żadnych ciał, tylko dlatego dał się przekonać dziewczynie do dalszej
wędrówki. O ile ogień odstraszał zwierzęta, o tyle zostawanie w pogorzelisku na
noc nie rokowało dobrze. Podpalacz w każdej chwili mógł wrócić na miejsce.
Istniała też możliwość, że wściekłe orki, które przybyłyby na miejsce, nie
pytałyby ich o imiona, tylko od razu postanowiły wykonać wyrok. W tej
perspektywie spotkanie z dzikimi zwierzętami wcale nie wydawało się takie
straszne.
- Stać!
Ina przez
chwilę miała wątpliwości, czy usłyszała to polecenie w swojej głowie, czy
dotarło do jej uszu. Mimo to zatrzymała się posłusznie, bo Oldi zrobił to samo.
- Kogo tu
niesie po nocy!
Głos, który
mogli usłyszeć z pewnością należał do mężczyzny. Jednak dziwne zaciąganie i
niewyraźna mowa sugerowała raczej, że mają do czynienia z dzieckiem.
Oldi
odchrząknął.
- Zwą mnie
Oldkal Fastsword, pochodzę z długiego rodu najlepszych wojowników.
- Może po
tej stronie Azeroth... - mruknęła istota, po czym wyszła im naprzeciw.
Była mała, z
długimi uszami i nieproporcjonalnymi rękami.
- Jesteś
goblinem - powiedziała Ina z dziwną mieszanką zdziwienia i powagi.
-
Spodziewałaś się konika polnego, dziewczyno?
- Jestem
Inarea Riverside...
- Mimo wyraźnych
braków w waszej kulturze osobistej... Chyba powinienem was wpuścić do mojego
miasta.
Nazwanie
tego czegoś miastem było sporym nadużyciem według Iny, ale pamiętając uwagę goblina
o kulturze, darowała sobie komentarz. Szczególnie, że potraktowano ich bardzo
dobrze. W kuchni od razu przygotowano ciepły posiłek oraz napoje i posadzono
ich przy stole. Niezależnie jakiej rasy byli, według goblinów byli po prostu
dziećmi. A dwójką dzieci błąkających się po nocy należy się zająć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz