- Nie wyczuwam w nim zagrożenia. Zdaje się nie być groźny. Gdyby chciał cię zaatakować już dawno zrobiłby z ciebie naleśnik – Karnar wskazał na maczugę trzymaną przez potwora.
Chwilę po
słowach demona potwór przeniósł swoje spojrzenie na Inę, jakby dopiero teraz ją
zauważył. Miała wrażenie, że jej serce przestało bić. Wstrzymała oddech, ale
nic się nie wydarzyło. Potwór jedynie od niechcenia machnął jedną ręką w stronę
drzwi, przed którymi stał. Czyżby to było zaproszenie?
Jakby
odpowiadając na niezadane pytanie kamień blokujący przejście wsunął się do
góry. Dziewczyna podeszła bliżej, a następnie niepewnie przeszła przez wrota.
Chwilę potem poczuła, że podłoga pod nią się zapada. Traciła grunt pod nogami i
przesuwała się coraz bardziej w dół.
- Nie panikuj, to tylko winda… - Karnara
zdawała się bawić jej niepewność.
Ina
zacisnęła zęby i cierpliwie odczekała, aż podłoga się zatrzyma. Gdy to się
stało, jej oczom ukazało się wyjście. Bez zastanowienia przekroczyła wrota. Stanęła
w mokrym korytarzu i od razu pożałowała, że postanowiła nie czekać na swojego demona
przy kuli. Ściany były zielone, a w powietrzu była wyraźnie wyczuwalna wilgoć. Dziewczyna
bardzo szybko zrozumiała, czemu energię, którą wyczuwała wcześniej przed
stopami, teraz miała praktycznie przed sobą. Znalazła się bardzo głęboko pod
ziemią, a drzwi za nią właśnie się zamknęły. Jedyne, co jej postało, to iść
dalej.
W powietrzu
poza wilgocią wyczuć można było całą gamę różnych zapachów. Większość z nich w
każdym innym miejscu byłaby nie do zniesienia, a mimo wszystko tutaj zdawały
się pasować doskonale. Ina wyszła zza zakrętu i ponownie się zatrzymała,
oniemiała. Wyczuwała energię, więc wiedziała, że powinna zaraz się z kimś
spotkać. Nie spodziewała się jednak podziemnego miasta.
Nagle
poczuła się malutka. A przynajmniej bardzo chciałaby taka być. Spojrzenia
wszystkich z okolicy skupiły się na niej, co utwierdziło ją w przekonaniu, że
znalazła się gdzieś, gdzie nie powinna być. Na dodatek brutalna prawda z wolna
zaczynała do niej docierać. Wyraźnie widziała dziury w ciałach, odpadające
członki, skórę w nienaturalnie zielonkawych odcieniach. Wszystkie otaczające ją
w tym momencie istoty były martwe, co do tego nie miała najmniejszej
wątpliwości. Odruchowo cofnęła się o krok.
- Nie słyszałaś nigdy opowieści o zombi?
Pewnie chcą się na ciebie rzucić i pożreć twój mózg… A poczekaj, masz w ogóle
takowy? – Karnar zachichotał i wykonał obrót. Wyraźnie bawiło go
zdenerwowanie Iny.
Miała ochotę
odesłać demona. Mogła to zrobić jednym prostym gestem, ale wtedy zostałaby
sama. Słyszała wokół siebie głosy. Mimo że potrafiła rozróżnić pojedyncze słowa,
ale nie rozumiała ani jednego zdania. Może imp z niej kpił, a może próbował ją
w ten sposób ostrzec? Drżącą ręką sięgnęła do kieszeni po kamień
teleportacyjny.
- Zgubiłaś
się dziewczynko?
Ina poczuła
dreszcz, który przebiegł po całym jej ciele. Język, który przed chwilą
usłyszała na pewno był językiem krwawych elfów, ale jakby pozbawionym całego
wdzięku tej rasy. Obejrzała się, nie wiedząc, kogo ma się spodziewać.
- Wcześnie
przybyłaś.
Wpatrywała
się w kobietę, która zdecydowanie zwracała się do niej. Brzmiała jednak tak,
jakby obecność Iny w tym mieście była w jakiś sposób wcześniej zapowiedziana. A
ona w końcu przybyła tam bez niczyjej zgody. Kobieta poza sinością skóry nie
różniła się od przeciętnego krwawego elfa. Ina pozwoliła sobie na odrobinę
nadziei, że elfka jest tylko przebrana i tak naprawdę żyje. Nie miała wszak
żadnych widocznych śladów, które potwierdzałyby niedawną śmierć…
- Ja… gdzie
ja jestem?
Jedna z brwi
kobiety powędrowała ostrzegawczo do góry.
- Żartujesz,
dziewczynko?
Ina
pokręciła głowa na boki, co Karnar skwitował głośnym chichotem.
- Cichaj! –
warknęła na swojego impa, co wyraźnie rozbawiło kobietę stojącą przed nią. –
Przepraszam… to było do niego, nie do pani… - wydukała po chwili.
- Trafiłaś
do Undercity, drogie dziecko. Obecnej stolicy Opuszczonych, zbudowanej pod
ruinami Lordaeronu. Witaj w mieście Hordy, krwawy elfie.
Dziewczyna
przez dłuższą chwilę trawiła to, co właśnie usłyszała. Powitali ją, nikt jej
nie zaatakował, mimo że powinno tak się stać, skoro trafiła do miasta Hordy.
Wszyscy jej się przyglądali, ale nikt nie wykonał w jej stronę żadnego
gwałtownego ruchu, nikt nie chciał zrobić jej krzywdy. To sugerowało, że wynik
narady, która właśnie odbywała się w Silvermoon, był z góry ustalony. Książę i
rada musieli już postanowić o przejściu krwawych elfów do Hordy, ale jeszcze
nie ogłosili tego publicznie.
- Czyli… nic
mi tu nie grozi?
- Nie,
drogie dziecko. Z naszej strony nic ci tu nie grozi. Niech cię nie dziwią
spojrzenia, większość z tu obecnych zetknęła się z sin'dorei tylko i wyłącznie
jako z przeciwnikami. Nikt cię tu jednak nie zaatakuje, obecnie stoimy po tej
samej stronie.
Ta sama strona oznacza… - Tak, mała Ino. Pewnego dnia będziesz
musiała zabijać członków Przymierza.
Kurde Inuś wiesz jak zaciekawić locka :P
OdpowiedzUsuńTessar
Staram się Tessiu :)
Usuń