22


- Nie wyczuwam w nim zagrożenia. Zdaje się nie być groźny. Gdyby chciał cię zaatakować już dawno zrobiłby z ciebie naleśnik – Karnar wskazał na maczugę trzymaną przez potwora.
Chwilę po słowach demona potwór przeniósł swoje spojrzenie na Inę, jakby dopiero teraz ją zauważył. Miała wrażenie, że jej serce przestało bić. Wstrzymała oddech, ale nic się nie wydarzyło. Potwór jedynie od niechcenia machnął jedną ręką w stronę drzwi, przed którymi stał. Czyżby to było zaproszenie?
Jakby odpowiadając na niezadane pytanie kamień blokujący przejście wsunął się do góry. Dziewczyna podeszła bliżej, a następnie niepewnie przeszła przez wrota. Chwilę potem poczuła, że podłoga pod nią się zapada. Traciła grunt pod nogami i przesuwała się coraz bardziej w dół.
- Nie panikuj, to tylko winda… - Karnara zdawała się bawić jej niepewność.
Ina zacisnęła zęby i cierpliwie odczekała, aż podłoga się zatrzyma. Gdy to się stało, jej oczom ukazało się wyjście. Bez zastanowienia przekroczyła wrota. Stanęła w mokrym korytarzu i od razu pożałowała, że postanowiła nie czekać na swojego demona przy kuli. Ściany były zielone, a w powietrzu była wyraźnie wyczuwalna wilgoć. Dziewczyna bardzo szybko zrozumiała, czemu energię, którą wyczuwała wcześniej przed stopami, teraz miała praktycznie przed sobą. Znalazła się bardzo głęboko pod ziemią, a drzwi za nią właśnie się zamknęły. Jedyne, co jej postało, to iść dalej.
W powietrzu poza wilgocią wyczuć można było całą gamę różnych zapachów. Większość z nich w każdym innym miejscu byłaby nie do zniesienia, a mimo wszystko tutaj zdawały się pasować doskonale. Ina wyszła zza zakrętu i ponownie się zatrzymała, oniemiała. Wyczuwała energię, więc wiedziała, że powinna zaraz się z kimś spotkać. Nie spodziewała się jednak podziemnego miasta.
Nagle poczuła się malutka. A przynajmniej bardzo chciałaby taka być. Spojrzenia wszystkich z okolicy skupiły się na niej, co utwierdziło ją w przekonaniu, że znalazła się gdzieś, gdzie nie powinna być. Na dodatek brutalna prawda z wolna zaczynała do niej docierać. Wyraźnie widziała dziury w ciałach, odpadające członki, skórę w nienaturalnie zielonkawych odcieniach. Wszystkie otaczające ją w tym momencie istoty były martwe, co do tego nie miała najmniejszej wątpliwości. Odruchowo cofnęła się o krok.
- Nie słyszałaś nigdy opowieści o zombi? Pewnie chcą się na ciebie rzucić i pożreć twój mózg… A poczekaj, masz w ogóle takowy? – Karnar zachichotał i wykonał obrót. Wyraźnie bawiło go zdenerwowanie Iny.
Miała ochotę odesłać demona. Mogła to zrobić jednym prostym gestem, ale wtedy zostałaby sama. Słyszała wokół siebie głosy. Mimo że potrafiła rozróżnić pojedyncze słowa, ale nie rozumiała ani jednego zdania. Może imp z niej kpił, a może próbował ją w ten sposób ostrzec? Drżącą ręką sięgnęła do kieszeni po kamień teleportacyjny.
- Zgubiłaś się dziewczynko?
Ina poczuła dreszcz, który przebiegł po całym jej ciele. Język, który przed chwilą usłyszała na pewno był językiem krwawych elfów, ale jakby pozbawionym całego wdzięku tej rasy. Obejrzała się, nie wiedząc, kogo ma się spodziewać.
- Wcześnie przybyłaś.
Wpatrywała się w kobietę, która zdecydowanie zwracała się do niej. Brzmiała jednak tak, jakby obecność Iny w tym mieście była w jakiś sposób wcześniej zapowiedziana. A ona w końcu przybyła tam bez niczyjej zgody. Kobieta poza sinością skóry nie różniła się od przeciętnego krwawego elfa. Ina pozwoliła sobie na odrobinę nadziei, że elfka jest tylko przebrana i tak naprawdę żyje. Nie miała wszak żadnych widocznych śladów, które potwierdzałyby niedawną śmierć…
- Ja… gdzie ja jestem?
Jedna z brwi kobiety powędrowała ostrzegawczo do góry.
- Żartujesz, dziewczynko?
Ina pokręciła głowa na boki, co Karnar skwitował głośnym chichotem.
- Cichaj! – warknęła na swojego impa, co wyraźnie rozbawiło kobietę stojącą przed nią. – Przepraszam… to było do niego, nie do pani… - wydukała po chwili.
- Trafiłaś do Undercity, drogie dziecko. Obecnej stolicy Opuszczonych, zbudowanej pod ruinami Lordaeronu. Witaj w mieście Hordy, krwawy elfie.
Dziewczyna przez dłuższą chwilę trawiła to, co właśnie usłyszała. Powitali ją, nikt jej nie zaatakował, mimo że powinno tak się stać, skoro trafiła do miasta Hordy. Wszyscy jej się przyglądali, ale nikt nie wykonał w jej stronę żadnego gwałtownego ruchu, nikt nie chciał zrobić jej krzywdy. To sugerowało, że wynik narady, która właśnie odbywała się w Silvermoon, był z góry ustalony. Książę i rada musieli już postanowić o przejściu krwawych elfów do Hordy, ale jeszcze nie ogłosili tego publicznie.
- Czyli… nic mi tu nie grozi?
- Nie, drogie dziecko. Z naszej strony nic ci tu nie grozi. Niech cię nie dziwią spojrzenia, większość z tu obecnych zetknęła się z sin'dorei tylko i wyłącznie jako z przeciwnikami. Nikt cię tu jednak nie zaatakuje, obecnie stoimy po tej samej stronie.
Ta sama strona oznacza… - Tak, mała Ino. Pewnego dnia będziesz musiała zabijać członków Przymierza.

2 komentarze: