Korekta robiona na kolanie, więc jeżeli będzie coś nie tak - dajcie mi znać. Formatowanie musiałam robić kilkukrotnie i mam nadzieję, że nic mi nie umknęło. Kolejna notka najpóźniej w poniedziałek.
To była tylko jedna bitwa...
Ina powtarzała to sobie starając się uspokoić, ale przynosiło to odwrotny skutek. Skoro jedna bitwa jest w stanie spowodować takie zniszczenia, to co dopiero regularna wojna. Czy Horda i Alianci dążą właśnie do tego? Do całkowitego zniszczenia wszystkiego?
Dziewczyna ledwo powstrzymywała się od ucieczki. Miała ochotę odwrócić się i biec przed siebie. Nieważne dokąd, byleby jak najdalej od tego miejsca. Gdyby nie to, że musiałaby ponownie przedostać się przez bramę pełną trupów, z pewnością długo by nie zabawiła w Orgrimmarze.
Zrobiła kolejny krok i usłyszała chrupnięcie. Czuła, że jej noga zapada się w coś mokrego, ale wolała na to nie patrzeć. Skupiła uwagę na żywych istotach krzątających się po okolicy. Nikt jednak nawet na nią nie spojrzał.
- Przypomnij mi - powiedziała Ina do towarzysza, gdy nikt inny nie był w zasięgu słuchu - po co chciałam tu przyjść?
Z twojej reakcji wywnioskowałem, że pragniesz zobaczyć ciała, zanim je zabiorą i spalą.
- Ciała...? - powtórzyła bezwiednie.
Oczy Inarei rozszerzały się coraz bardziej, gdy rozglądała się po placu przed bankiem. A raczej przed tym, co było nim kiedyś. Teraz po budynku zostały dwie ściany i dopalający się dach. Dziewczyna przymknęła oczy i próbowała się skupić. Było to jednak trudne, bo powietrze było aż gęste od magii. Ina odruchowo odetchnęła głęboko i natychmiast tego pożałowała. Zaklęcie, które chroniło ją przed zapachami, właśnie przestało działać.
Do krztuszącej się dziewczynki podeszła orcza kobieta.
W żadnym stopniu nie wyglądała ona niezwykle. Gdyby minąć ją w tłumie, pewnie mało kto zwróciłby na nią uwagę. Jednak w tym momencie była jedną z niewielu osób, które chodziły wyprostowane po okolicy. Inni opatrywali rannych bądź nosili ciała. Orczyca rozglądała się na boki. Do paska miała doczepione małe, zamykane wiaderko. Płynnym ruchem wyjęła z kieszeni szmatkę i zamoczyła ją w pojemniku. Wycisnęła materiał tak, by z niego nie kapało, po czym podała go Inie.
- Weź, dziecko. Lepszy zapach octu niż tego tutaj... W ogóle, co tu robisz? Nie powinnaś być z innymi w Dolinie Honoru?
- Dopiero przybyłam do miasta...
- Zły czas na wycieczki wybrałaś, drogie dziecko - powiedziała kobieta zbierając się do odejścia.
Elfka otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale bardzo szybko je zamknęła.
- Dziękuję - odparła tylko.
Orczyca uśmiechnęła się smutno i oddaliła się.
Istniała nikła szansa, że Inie uda się skupić na tyle, by odnaleźć źródła mocy. Dziewczynie nie pozostało nic innego, jak szukać istot magicznych. Właściwie wyczuwanie demonów nie było zaklęciem warlocków. Było to coś w rodzaju kolejnego zmysłu, tyle że aktywowanego na życzenie. Jednak nie za darmo. W momencie, gdy był używany, odbierał on warlockowi odrobinę mocy co jakiś czas.
Mogę wiedzieć, co kombinujesz?
- Skoro nie mogę znaleźć Erathiela, poszukam Karnara.
Zakładając, że przyzwany demon oddalił się od ciebie na znaczną odległość i nie zniknął... Miał przekazać wiadomość. Nic mniej, nic więcej.
Dziewczyna skrzywiła się i to nie z powodu zapachu octu.
Na dodatek, jeżeli Erathiel zginął... To i tak nie znajdziesz go za pomocą magii.
Fajny blog: Zapraszam na mój!
OdpowiedzUsuńhttp://shadowcitystory.blogspot.com/
Fajne opowiadanie. Duży +. Pozytywnie. Podoba mi się ;)
OdpowiedzUsuń