30

Obudziło ją dziwne uczucie zimna. Inarea otworzyła oczy i od razu usiadła na łóżku. Ku swojemu zaskoczeniu napotkała wzrok Erathiela. Szybko rozejrzała się wokół, ale nie znalazła żadnej książki ani nic, co mogłoby zajmować elfa. Mógł usnąć w fotelu albo obserwować ją, jak spała i obudził się w tym samym momencie. Pierwsza opcja wydała jej się dużo bardziej prawdopodobna, w końcu po co jej mistrz miałby się jej przyglądać? Zauważyła, że przez ciało warlocka przeszedł dreszcz.
- Też to poczułaś.
To nie było pytanie, mimo to dziewczyna kiwnęła głową. Próbowała skupić się na tym uczuciu, ale nie potrafiła go w żaden sposób przyporządkować do tego, co znała. Najbliższym skojarzeniem było to, co poczuła dzień wcześniej. Nagle oczy Iny rozszerzyły się gwałtownie.
- Oni tam poszli... - nie musiała nawet czekać na potwierdzenie Erathiela. Zerwała się gwałtownie z łóżka. - Wrócili do jaskini beze mnie.  Ale... Dlaczego...?
Erathiel nic nie odpowiedział, odwrócił wzrok.
- Nie uwierzyli mi... Tobie też nie.
Nie miała wątpliwości, że elf rozmawiał z innymi o tym, co mu powiedziała.
- Radziłbym Ci się przyzwyczaić do tego, że nikt ci nie wierzy... To część bycia warlockiem.
Dziewczyna otuliła się ramionami, dreszcze były coraz mocniejsze. Zacisnęła pięści i ruszyła w kierunku wyjścia. Erathiel złapał ją za nadgarstek.
- Muszę iść - stwierdziła, w końcu dla niej było to oczywiste.
- Czy na pewno musisz?
- Jeżeli chcesz ich ukarać za to, że nie słuchali, to wybrałeś zły moment.
- Czemu? - na jego twarzy pojawił się ironiczny uśmieszek.
- Bo tam najprawdopodobniej jest jedyna osoba, na której mi zależy.

Biegła ile sił w nogach do Szczelin Cienia. Nie bacząc na żadne konwenanse i na strażników, którzy próbowali ją zatrzymać, rzuciła się do jaskini. Gdy już wpadła do środka, okazało się, że nikt jej nie goni. Jedyny dźwięk, który docierał do jej uszu, to krzyk Erathiela, ale nie potrafiła określić, czy warlock krzyczy na nią, czy na strażników.
Spojrzała na towarzyszącego jej demona, w końcu byli sami.
- Co to jest? To... co czuję?
Demon.
- Odkrywczy to ty nie jesteś...
Tyle jestem w stanie ci powiedzieć w tej chwili.
Dziewczyna westchnęła.
- Karnar!
Imp pojawił się na wezwanie, ale nie wyglądał na zadowolonego.
- Jesteś mi potrzebny...  - ponowny dreszcz przemknął przez jej ciało.
- Domyślam się. Nie zwykłaś mnie wzywać na pogawędki.
Zbyła impa machnięciem ręki. Będzie musiała znaleźć czas, by z nim porozmawiać, o ile po prostu sobie z niej nie żartował. Na dodatek nie miała teraz czasu. Zapobiegawczo nałożyła na siebie tarczę chłonącą obrażenia od cienia i zażądała od Karnara, by rzucił na nią ochronę przed ogniem. Zaraz po tym rzuciła się biegiem do przodu. Błyskawicznie minęła korytarz, w którym ostatnio skończyli i skierowała się dalej. Minęła kilka ciał troggów, wężów i żywiołaków ziemi, widocznie do tej pory drużyna nie natknęła się na nic specjalnie silnego. Kolejny dreszcz. Został jej tylko jeden zakręt...

Zatrzymała się gwałtownie, ledwo unikając kąpieli w lawie. Rozejrzała się i wypatrzyła drużynę walczącą z kilkoma istotami. Nie zgadzało jej się, że horda walczy z orkami, ale nie to wprawiło ją w osłupienie. Widziała tylko trzy osoby, co się stało z resztą? Spede, Enyd i Rid stawiali opór, ale orkowie mieli przewagę liczebną... oraz demony.
- Karnar, wiesz, co masz robić - szepnęła, a sama zaczęła tworzyć zaklęcie między palcami.
Gdy tylko cienisty pocisk oraz ognista kula przeleciały obok Rida, na jego twarzy pojawiła się wyraźna ulga. Spede skupiała na sobie uwagę przeciwników, więc Ina mogła się zbliżyć do reszty.
- Gdzie myśliwy...? - szepnęła do elfa, rzucając kolejne zaklęcie.
- Wrócił  z kolegą na górę, bo tamten odniósł za duże obrażenia. Ina, ja...
- Wiem - uśmiechnęła się lekko. Nie podejrzewała Rida o branie udział w jej wykluczeniu. W końcu on się lubił za kimś chować, a ona mu na to pozwalała.
Kolejne zaklęcie rozpadło się Inie w dłoniach, gdy znów poczuła dreszcz. Zdziwiona spojrzała na swoje dłonie. Rozejrzała się po pomieszczeniu i zobaczyła kilka grup warlocków trzymających się niezależnie. Gdyby wszyscy rzucili się na drużynę, nie miałaby ona najmniejszych szans, jednak z jakiegoś powodu pozostałe grupy nie interesowały się tym, co się dzieje wokół. Po chwili zobaczyła jego. Demon w czerwonej zbroi, stojący na środku pomieszczenia. Cokolwiek robił, to właśnie wywoływało dreszcze Iny - tego była pewna.
- Nie jest aż tak potężny... więc dlaczego...? - szepnęła licząc na to, że tylko jej demon ją usłyszy.
Chcą zatruć wszystkich mieszkańców. Rzucenie tych zaklęć może kosztować ich życie, ale chyba się tym nie przejmują. To, co czujesz, to przepływ ogromnej energii.
Przywołała tarczę w ostatniej chwili, by pocisk rozbił się na niej, a nie na ciele Iny. Uformowała kulę i odrzuciła ją ostatniemu walczącemu orczemu warlockowi.
Spede i Enyd usiedli na ziemi, dysząc ciężko. Ina nie była w stanie określić, ile trwała walka, zanim tu przybyła, była jednak pewna jednego. To był dopiero początek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz