- Też to
poczułaś.
To nie było
pytanie, mimo to dziewczyna kiwnęła głową. Próbowała skupić się na tym uczuciu,
ale nie potrafiła go w żaden sposób przyporządkować do tego, co znała.
Najbliższym skojarzeniem było to, co poczuła dzień wcześniej. Nagle oczy Iny
rozszerzyły się gwałtownie.
- Oni tam
poszli... - nie musiała nawet czekać na potwierdzenie Erathiela. Zerwała się
gwałtownie z łóżka. - Wrócili do jaskini beze mnie. Ale... Dlaczego...?
Erathiel nic
nie odpowiedział, odwrócił wzrok.
- Nie
uwierzyli mi... Tobie też nie.
Nie miała
wątpliwości, że elf rozmawiał z innymi o tym, co mu powiedziała.
- Radziłbym
Ci się przyzwyczaić do tego, że nikt ci nie wierzy... To część bycia
warlockiem.
Dziewczyna
otuliła się ramionami, dreszcze były coraz mocniejsze. Zacisnęła pięści i
ruszyła w kierunku wyjścia. Erathiel złapał ją za nadgarstek.
- Muszę iść
- stwierdziła, w końcu dla niej było to oczywiste.
- Czy na
pewno musisz?
- Jeżeli
chcesz ich ukarać za to, że nie słuchali, to wybrałeś zły moment.
- Czemu? -
na jego twarzy pojawił się ironiczny uśmieszek.
- Bo tam
najprawdopodobniej jest jedyna osoba, na której mi zależy.
Biegła ile sił
w nogach do Szczelin Cienia. Nie bacząc na żadne konwenanse i na strażników,
którzy próbowali ją zatrzymać, rzuciła się do jaskini. Gdy już wpadła do środka,
okazało się, że nikt jej nie goni. Jedyny dźwięk, który docierał do jej uszu,
to krzyk Erathiela, ale nie potrafiła określić, czy warlock krzyczy na nią, czy
na strażników.
Spojrzała na
towarzyszącego jej demona, w końcu byli sami.
- Co to jest? To... co czuję?
Demon.
- Odkrywczy to ty nie jesteś...
Tyle
jestem w stanie ci powiedzieć w tej chwili.
Dziewczyna
westchnęła.
- Karnar!
Imp pojawił
się na wezwanie, ale nie wyglądał na zadowolonego.
- Jesteś mi potrzebny... - ponowny dreszcz przemknął przez jej
ciało.
- Domyślam się. Nie zwykłaś mnie wzywać na
pogawędki.
Zbyła impa
machnięciem ręki. Będzie musiała znaleźć czas, by z nim porozmawiać, o ile po
prostu sobie z niej nie żartował. Na dodatek nie miała teraz czasu.
Zapobiegawczo nałożyła na siebie tarczę chłonącą obrażenia od cienia i zażądała
od Karnara, by rzucił na nią ochronę przed ogniem. Zaraz po tym rzuciła się
biegiem do przodu. Błyskawicznie minęła korytarz, w którym ostatnio skończyli i
skierowała się dalej. Minęła kilka ciał troggów, wężów i żywiołaków ziemi,
widocznie do tej pory drużyna nie natknęła się na nic specjalnie silnego.
Kolejny dreszcz. Został jej tylko jeden zakręt...
Zatrzymała
się gwałtownie, ledwo unikając kąpieli w lawie. Rozejrzała się i wypatrzyła
drużynę walczącą z kilkoma istotami. Nie zgadzało jej się, że horda walczy z
orkami, ale nie to wprawiło ją w osłupienie. Widziała tylko trzy osoby, co się
stało z resztą? Spede, Enyd i Rid stawiali opór, ale orkowie mieli przewagę
liczebną... oraz demony.
- Karnar,
wiesz, co masz robić - szepnęła, a sama zaczęła tworzyć zaklęcie między
palcami.
Gdy tylko cienisty
pocisk oraz ognista kula przeleciały obok Rida, na jego twarzy pojawiła się
wyraźna ulga. Spede skupiała na sobie uwagę przeciwników, więc Ina mogła się
zbliżyć do reszty.
- Gdzie
myśliwy...? - szepnęła do elfa, rzucając kolejne zaklęcie.
- Wrócił z kolegą na górę, bo tamten odniósł za duże
obrażenia. Ina, ja...
- Wiem -
uśmiechnęła się lekko. Nie podejrzewała Rida o branie udział w jej wykluczeniu.
W końcu on się lubił za kimś chować, a ona mu na to pozwalała.
Kolejne
zaklęcie rozpadło się Inie w dłoniach, gdy znów poczuła dreszcz. Zdziwiona
spojrzała na swoje dłonie. Rozejrzała się po pomieszczeniu i zobaczyła kilka grup
warlocków trzymających się niezależnie. Gdyby wszyscy rzucili się na drużynę,
nie miałaby ona najmniejszych szans, jednak z jakiegoś powodu pozostałe grupy
nie interesowały się tym, co się dzieje wokół. Po chwili zobaczyła jego. Demon
w czerwonej zbroi, stojący na środku pomieszczenia. Cokolwiek robił, to właśnie
wywoływało dreszcze Iny - tego była pewna.
- Nie jest
aż tak potężny... więc dlaczego...? - szepnęła licząc na to, że tylko jej demon
ją usłyszy.
Chcą
zatruć wszystkich mieszkańców. Rzucenie tych zaklęć może kosztować ich życie,
ale chyba się tym nie przejmują. To, co czujesz, to przepływ ogromnej energii.
Przywołała
tarczę w ostatniej chwili, by pocisk rozbił się na niej, a nie na ciele Iny.
Uformowała kulę i odrzuciła ją ostatniemu walczącemu orczemu warlockowi.
Spede i Enyd
usiedli na ziemi, dysząc ciężko. Ina nie była w stanie określić, ile trwała
walka, zanim tu przybyła, była jednak pewna jednego. To był dopiero początek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz