Minęło
trochę czasu, zanim wszyscy nabrali ochotę do dalszej wędrówki.
- Nie
rozumiem jednego, troggowie powinni być głębiej, a nie przy samym wejściu.
- Co tu do
rozumienia, Enjusku? Widać dotarły do nich plotki o wyprawie i postanowili nas
przywitać…
O ile troll
i orczyca dyskutowali już od dłuższego czasu, to reszta wydawała się posępna.
Poruszali
się ostrożnie przy ścianie, wypatrując kolejnych przeciwników. Ściana
gwałtownie skręciła i wprowadziła ich w boczny korytarz. Przed nimi od razu
stanęło kilku troggów, którzy bez zwłoki rzucili się do ataku. Dzięki
zastosowaniu podobnej taktyki, jak poprzednio, walka zakończyła się bardzo
szybko. Korytarz piął się do góry, a na jego końcu znajdywała się mała
pieczara. Jak tylko do niej podeszli, to ku nim rzuciły się dwa troggi. Zanim
Ina zdążyła rzucić zaklęcia, myśliwy i łotrzyk pokonali przeciwników. Z każdą
kolejną zabitą istotą drużyna nabierała doświadczenia, dzięki czemu mogli
szybciej poruszać się do przodu. Gdy zajrzeli do jamy, ich oczom ukazał się
największy z troggów, jakiego widzieli. Był pokryty rudą sierścią, a w ręku
trzymał kość, która z pewnością służyła mu za broń. Stwór jednak nie był mocno
zainteresowany drużyną, wpatrywał się w jeden punkt na ścianie.
Nigdy
nie uważałem ich za inteligentną rasę, ale wydawało mi się, że są jakieś
granice.
Znudzona
czekaniem orczyca z krzykiem rzuciła się na stworzenie. Po krótkiej wymianie
ciosów drużyna mogła stwierdzić, że mimo wzrostu istota nie była silniejsza od
innych.
Z każdym
kolejnym rzuconym zaklęciem do Iny coraz bardziej docierało, jak mało czarów
zna. Nie wiedziała jednak, czy to kwestia jej młodego wieku, czy „nauk”
Erathiela. Gdy walka się skończyła, w końcu miała chwilę na rozejrzenie się po
pomieszczeniu. Było małe i wypełnione dziwnym, nieprzyjemnym zapachem. Oczy
elfki szybko dostosowały się do ciemności, więc zobaczyła źródło odoru, zanim
troll zapalił pochodnie. Na końcu pomieszczenia leżało truchło, którego Ina nie
potrafiła nazwać inaczej niż krowim.
- Maur
Grimtotem, przywódca wyprawy dyplomatycznej – orczyca przerwała niezręczną
ciszę.
- Troggowie
go zabili? – po wypowiedzeniu tego pytania do Iny dotarło, jak bezsensowne ono
było. Jednak gdy skupiła się na ciele wyczuła coś dziwnego. Zanim ktokolwiek
zdążył odpowiedzieć na to pytanie retoryczne, dodała. – Co w tych jaskiniach
robią demony? Zawsze tu były?
- O czym ty
mówisz?
Rid
obserwował wszystkich biorących udział w rozmowie, z której nie rozumiał
absolutnie nic.
Teraz
powodzenia w tłumaczeniu.
- Rozumiem,
że nigdy nie mieliście do czynienia z warlockami? Jesteśmy w stanie wyczuwać
demony.
Nie
na tym etapie rozwoju, ale faktycznie – sprytna odpowiedź.
- Troggowie
są za głupi na układy z demonami. Nawet jeżeli jakimś cudem udałoby im się
jakiegoś przyzwać, to od razu by ich zdziesiątkował.
- Nie
zmienia to faktu, że są tu demony...
- Zacięłaś
się? Pewnie wyczuwasz te z Orgrimmaru, chociaż muszę przyznać, że na znaczą
odległość – łotrzyk spojrzał na elfkę z mieszaniną uznania i znudzenia.
Następnie schylił się przy ciele taurena i wyjął mu spod pachy torbę. – Chyba o
to im chodziło… Jak dla mnie możemy na razie wracać.
- Nie
sprawdzimy, co jest dalej? – Inę wciąż niepokoiło to, co wyczuwała.
- Pewnie
sprawdzimy, ale nie teraz. Przyda nam się trochę świeżego powietrza.
Młoda elfka
została przegłosowana, bo wszyscy mieli już dość tych jaskiń. Przy wyjściu nie
czekał na nich nikt poza strażnikami. Jako pierwszy uwagę zwrócił na nich Zevrost,
który akurat schodził z góry.
- Już?
Szybko się uwinęliście – uniósł rękę uciszając Spede, która otwierała usta, by
coś powiedzieć. – Zresztą to nie mnie pierwszego powinniście poinformować.
Udajcie się do Thralla, tam też znajdziecie przedstawiciela taurenów – zerknął
na torbę.
Po żmudnym
tłumaczeniu i rozmowach w Dolinie Mądrości drużyna w końcu została zwolniona.
Przynajmniej w teorii, bo następnego dnia mieli udać się na dalsze poszukiwania
i eksterminację troggów. W końcu szło im to tak dobrze. Ina zachowała dla
siebie to, co wyczuła, bo i tak nikt jej nie wierzył. Pozostało jej znaleźć
Erathiela i zaczerpnąć jego rady, o ile jakąkolwiek dla niej miał.
Znalazła go
w małej karczmie mieszczącej się niedaleko głównego wejścia do miasta. Popijał
w spokoju wino. Sądząc z tego, że lekko się trząsł, trzymany przez niego
kieliszek, nie był jego pierwszym tego popołudnia.
- Koniec
picia, mistrzu.
- Już
wróciłaś? Nic cię nie zjadło?
Ina
przygryzła wargę słysząc dziwną mieszankę zawodu i radości w tym zdaniu.
- Następnym
razem postaram się, by coś mnie zjadło, jeżeli sprawi ci to radość – odparła po
dłuższej chwili.
- Nie, nie
sprawi – elf gwałtownie spoważniał i zmierzył ją zimnym wzrokiem. – Masz
wrócić… w końcu tyle nauki jeszcze przed nami.
Elfka
rozejrzała się po pokoju, upewniła się, że są jedynymi przedstawicielami swojej
rasy i odparła.
- Przestań w
końcu udawać pijanego i chodź, muszę z tobą porozmawiać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz