28

Minęło trochę czasu, zanim wszyscy nabrali ochotę do dalszej wędrówki.
- Nie rozumiem jednego, troggowie powinni być głębiej, a nie przy samym wejściu.
- Co tu do rozumienia, Enjusku? Widać dotarły do nich plotki o wyprawie i postanowili nas przywitać…
O ile troll i orczyca dyskutowali już od dłuższego czasu, to reszta wydawała się posępna.
Poruszali się ostrożnie przy ścianie, wypatrując kolejnych przeciwników. Ściana gwałtownie skręciła i wprowadziła ich w boczny korytarz. Przed nimi od razu stanęło kilku troggów, którzy bez zwłoki rzucili się do ataku. Dzięki zastosowaniu podobnej taktyki, jak poprzednio, walka zakończyła się bardzo szybko. Korytarz piął się do góry, a na jego końcu znajdywała się mała pieczara. Jak tylko do niej podeszli, to ku nim rzuciły się dwa troggi. Zanim Ina zdążyła rzucić zaklęcia, myśliwy i łotrzyk pokonali przeciwników. Z każdą kolejną zabitą istotą drużyna nabierała doświadczenia, dzięki czemu mogli szybciej poruszać się do przodu. Gdy zajrzeli do jamy, ich oczom ukazał się największy z troggów, jakiego widzieli. Był pokryty rudą sierścią, a w ręku trzymał kość, która z pewnością służyła mu za broń. Stwór jednak nie był mocno zainteresowany drużyną, wpatrywał się w jeden punkt na ścianie.
Nigdy nie uważałem ich za inteligentną rasę, ale wydawało mi się, że są jakieś granice.
Znudzona czekaniem orczyca z krzykiem rzuciła się na stworzenie. Po krótkiej wymianie ciosów drużyna mogła stwierdzić, że mimo wzrostu istota nie była silniejsza od innych.
Z każdym kolejnym rzuconym zaklęciem do Iny coraz bardziej docierało, jak mało czarów zna. Nie wiedziała jednak, czy to kwestia jej młodego wieku, czy „nauk” Erathiela. Gdy walka się skończyła, w końcu miała chwilę na rozejrzenie się po pomieszczeniu. Było małe i wypełnione dziwnym, nieprzyjemnym zapachem. Oczy elfki szybko dostosowały się do ciemności, więc zobaczyła źródło odoru, zanim troll zapalił pochodnie. Na końcu pomieszczenia leżało truchło, którego Ina nie potrafiła nazwać inaczej niż krowim.
- Maur Grimtotem, przywódca wyprawy dyplomatycznej – orczyca przerwała niezręczną ciszę.
- Troggowie go zabili? – po wypowiedzeniu tego pytania do Iny dotarło, jak bezsensowne ono było. Jednak gdy skupiła się na ciele wyczuła coś dziwnego. Zanim ktokolwiek zdążył odpowiedzieć na to pytanie retoryczne, dodała. – Co w tych jaskiniach robią demony? Zawsze tu były?
- O czym ty mówisz?
Rid obserwował wszystkich biorących udział w rozmowie, z której nie rozumiał absolutnie nic.
Teraz powodzenia w tłumaczeniu.
- Rozumiem, że nigdy nie mieliście do czynienia z warlockami? Jesteśmy w stanie wyczuwać demony.
Nie na tym etapie rozwoju, ale faktycznie – sprytna odpowiedź.
- Troggowie są za głupi na układy z demonami. Nawet jeżeli jakimś cudem udałoby im się jakiegoś przyzwać, to od razu by ich zdziesiątkował.
- Nie zmienia to faktu, że są tu demony...
- Zacięłaś się? Pewnie wyczuwasz te z Orgrimmaru, chociaż muszę przyznać, że na znaczą odległość – łotrzyk spojrzał na elfkę z mieszaniną uznania i znudzenia. Następnie schylił się przy ciele taurena i wyjął mu spod pachy torbę. – Chyba o to im chodziło… Jak dla mnie możemy na razie wracać.
- Nie sprawdzimy, co jest dalej? – Inę wciąż niepokoiło to, co wyczuwała.
- Pewnie sprawdzimy, ale nie teraz. Przyda nam się trochę świeżego powietrza.
Młoda elfka została przegłosowana, bo wszyscy mieli już dość tych jaskiń. Przy wyjściu nie czekał na nich nikt poza strażnikami. Jako pierwszy uwagę zwrócił na nich Zevrost, który akurat schodził z góry.
- Już? Szybko się uwinęliście – uniósł rękę uciszając Spede, która otwierała usta, by coś powiedzieć. – Zresztą to nie mnie pierwszego powinniście poinformować. Udajcie się do Thralla, tam też znajdziecie przedstawiciela taurenów – zerknął na torbę.

Po żmudnym tłumaczeniu i rozmowach w Dolinie Mądrości drużyna w końcu została zwolniona. Przynajmniej w teorii, bo następnego dnia mieli udać się na dalsze poszukiwania i eksterminację troggów. W końcu szło im to tak dobrze. Ina zachowała dla siebie to, co wyczuła, bo i tak nikt jej nie wierzył. Pozostało jej znaleźć Erathiela i zaczerpnąć jego rady, o ile jakąkolwiek dla niej miał.
Znalazła go w małej karczmie mieszczącej się niedaleko głównego wejścia do miasta. Popijał w spokoju wino. Sądząc z tego, że lekko się trząsł, trzymany przez niego kieliszek, nie był jego pierwszym tego popołudnia.
- Koniec picia, mistrzu.
- Już wróciłaś? Nic cię nie zjadło?
Ina przygryzła wargę słysząc dziwną mieszankę zawodu i radości w tym zdaniu.
- Następnym razem postaram się, by coś mnie zjadło, jeżeli sprawi ci to radość – odparła po dłuższej chwili.
- Nie, nie sprawi – elf gwałtownie spoważniał i zmierzył ją zimnym wzrokiem. – Masz wrócić… w końcu tyle nauki jeszcze przed nami.
Elfka rozejrzała się po pokoju, upewniła się, że są jedynymi przedstawicielami swojej rasy i odparła.
- Przestań w końcu udawać pijanego i chodź, muszę z tobą porozmawiać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz