- Jesteśmy sin'dorei, nikt tego wcześniej nie określał inaczej… Myślałam, że wysokie elfy to zupełnie inna rasa, bo praktycznie się o nich nie mówi…
-
Ponieważ niemal wyginęliśmy… Gdy uciekliśmy z Quel'Thalas, większość nas,
zgodnie z sugestią księcia, przyjęła nazwę krwawych elfów, na pamiątkę
pomordowanych w walce z Plagą.
Ina
próbowała poukładać sobie wiedzę, którą przekazywał jej mistrz. Przymknęła na
chwilę oczy, po czym zdziwiona spojrzała na warlocka.
-
Księcia?
Erathiel
zamilkł na chwilę, a ona nie wiedziała, jak powinna to zinterpretować.
-
Kael'thas, ostatni z dynastii Sunstrider, książę wysokich, a teraz krwawych
elfów.
-
To my mamy jakiegoś władcę?
Znów
ta cisza. Gdy elf mówił o Kael’thasie zdawał się recytować wyuczone formuły, a
nie odpowiadać na jej pytania.
-
Owszem, obecnie walczy on w Outlandzie z Legionem, po stronie Przymierza.
Elf
był niespodziewanie cierpliwy. Nie irytował się ani nie żartował z jej
niewiedzy. Inarea zastanawiała się, co tak odmieniło jej mistrza. Może to
zmiana otoczenia, ale przeszło jej przez myśl, że to brak demona tak na niego
działa. Zdawał się być nawet odprężony.
-
Słuchasz mnie w ogóle? – po kolejnym długim wywodzie Erathiel zwrócił się do
uczennicy.
Ina
odruchowo kiwnęła głową, mimo że nie była to prawda. Zgubiła się gdzieś
pomiędzy otwarciem Mrocznego Portalu, a orkami dołączającymi do Hordy, ale nie
chciała się do tego przyznać. Wpatrywała się usilnie w jeden punkt.
Erathiel
przeklął pod nosem. Za często zapominał, jak młoda była jego uczennica. Nawet
jeżeli zyskiwał jej chwilowe zainteresowanie to i tak łatwo się zdekoncentrowała.
Zrezygnowany warlock podszedł do niej i powiódł wzrokiem do punktu na kostce
brukowej, w który dziewczyna tak usilnie się wpatrywała.
Nie
dostrzegał w nim nic niezwykłego, ale na twarzy Iny rysowało się napięcie.
-
Co oznacza zielone światło? Znaczy… zielona aura – spojrzała na niego po
chwili.
-
Masz na myśli to światło bijące z naszych oczu?
-
Tak… i nie… - ponownie przeniosła wzrok za okno.
Mężczyzna
spojrzał pod kątem w oczy uczennicy. Widział kolory odbijające się w
niebieskich soczewkach, które dostali od Elsharin. Inarea wyraźnie wpatrywała
się w coś zielonego, ale on nic takiego na zewnątrz nie widział. Dopiero, gdy
wyczuł zaburzenia energii zrozumiał na co właściwie patrzyła.
-
Nie ruszaj się stąd, a jeżeli zrobi się nieprzyjemnie to wiesz czego masz użyć.
Kiwnęła
głową, ale elf nie mógł tego widzieć. Rzucił się do wyjścia i pobiegł szukać
swojej przyjaciółki.
-----
Znów krótsza notka. Mam napisane więcej, ale postanowiłam urwać w tym miejscu by kolejny fragment był bardziej rozbudowany... O ile moje założenia, jak zwykle nie wezmą w łeb.
Jednym z dużych walorów tej historii jest to, że można poznać trochę historii WoWa :)
OdpowiedzUsuń