90


Zapraszam Was do lektury najnowszej części. Do tego krótkie uzupełnienie Za kulisami o dzisiejszą notkę. Będę musiała przekopać się przez archiwum, by wrzucić tam więcej tekstów.
Wyjeżdżam na (mam nadzieję, że) zasłużony urlop i z tego powodu notki w przyszłym tygodniu nie będzie (albo magicznie pojawi się w okolicy soboty-niedzieli, ale wolę nic nie obiecywać). Tak więc życzę Wam miłego tygodnia!

Erathiel odsunął zasłonę i puścił Inę przodem. Dziewczyna niepewnie wkroczyła do komnaty warlocka z Orgrimmaru. Wnętrze było raczej surowe i puste. Poza małą szafką, miejscem do pracy i łóżkiem nie znajdowało się tam absolutnie nic. Na żadnej z kamiennych ścian nie znajdował się nawet jeden malunek czy obrazek. Ork siedział przy biurku i wolno przesuwał piórem po papierze. Zevrost zdawał się na nich czekać, bo zaszczycił elfy krótkim spojrzeniem i bez słowa dokończył zdanie, które pisał. Następnie spojrzał na Inareę i przyjrzał jej się krytycznie.
- Nie podoba mi się ten pomysł - powiedział po chwili.
- On nie ma się podobać - odpowiedział mistrz dziewczyny.
- Uczennica ci się znudziła i wynalazłeś dość widowiskowy sposób, by się jej pozbyć? - nie odpuszczał ork.
Ina obserwowała tę dziwną wymianę zdań, ale postanowiła jej nie przerywać. Mężczyźni widać wiedzieli, o czym dyskutowali, a jej pozostawały domysły. Odniosła wrażenie, że wszyscy są podenerwowani sytuacją w mieście i dlatego się kłócą. Jej mistrz i jego przyjaciel, nieznajomy i dziwny osobnik...
- Wypij to.
Minęło kilka uderzeń serca, zanim Ina zorientowała się, że elf mówi do niej. Spojrzała na Erathiela, który wyciągnął w jej kierunku czarkę z parującym płynem.
- Osobiście, nie radzę tego wąchać przed spróbowaniem...
W takich okolicznościach Inarea, jak wiele innych osób na jej miejscu, pierwsze co zrobiła po wzięciu naczynia w swoje dłonie, to było powąchanie jego zawartości. O dziwo płyn zdawał się nie mieć żadnego konkretnego zapachu. Do tego czarka była zimna, mimo że parowała.
- Jak powiem, że masz nie skakać w ogień to to zrobisz? - zapytał mistrz zrezygnowany.
Dziewczyna chciała mu odpowiedzieć, ale w tym samym momencie zaczęła kaszleć. Miała wrażenie, że się dusi.
- Pij.
Gdy Ina upiła pierwszy łyk, poczuła pieczenie w gardle. Miała wrażenie, że płyn pali ją od środka. Przymknęła oczy i poleciała do przodu. Poczuła czyjeś ręce na swoich ramionach, które uchroniły ją przed upadkiem. Nie mogła się poruszyć, ale doskonale zdawała sobie sprawę, co się z nią dzieje. Ułożono ją na łóżku. Do jej nozdrzy wdarł się słodkawy zapach, którego nie potrafiła rozpoznać.
- Erathielu, powtarzam ci kolejny raz. To nie jest dobry pomysł!
- Masz lepszy?
Ork wciągnął głośno powietrze.
- Nie rozumiem, dlaczego chcesz to w ogóle robić. Ona jest za młoda. Nie nadaje się do takich rytuałów. Skąd w ogóle taki pomysł...
- Odpuść.
- Skoro ci w tym pomagam, to chcę chociaż wiedzieć, dlaczego. Pragniesz przywołać jakiegoś silnego demona i składasz mu ofiarę z dziewicy?
- Zev...
- Skoro nie chcesz powiedzieć, to pozostają mi domysły. Znasz chociaż imię tego, którego chcesz przyzwać?
- Ja nie, ona zna.
- Jaką masz pewność, że ten demon nie będzie chciał przejąć nad nią kontroli?
- W teorii, żadną.
- To czemu właściwie to robimy?
- Bo gdyby chciał ją opętać, mógł to zrobić już dawno...

W jednej chwili słodkawy zapach zamienił się w odór siarki, a stabilne podłoże zniknęło spod pleców Iny. Zaczęła spadać. Otworzyła oczy i szukała czegokolwiek, czego mogłaby się złapać. Otaczały ją jednak jedynie czerwonawe chmury i lekko zgęstniałe powietrze. W pewnym momencie była pewna, że minęła jakieś wielkie skrzydlate stworzenie, ale stało się to tak szybko, że nie zdążyła się mu przyjrzeć. Elfka zaczęła nieubłagalnie zbliżać się do twardej ziemi. Nie znała sposobu, by się zatrzymać - nikt nie uczył jej takich zaklęć. Jedynie gdzieś na końcu świadomości majaczyło się jej, że to tylko sen. Przecież wcale jej tu nie ma. Z pewnością nadal leży na łożu Zevrosta, a dwóch mężczyzn kłóci się o to, co z nią zrobić...

Tuż przed tym, jak Ina zderzyła się z ziemią, przemknął pod nią jakiś kształt. Istota złapała dziewczynę, po czym błyskawicznie postawiła ją na ziemi.
To nie jest miejsce dla dzieci - usłyszała w swojej głowie, gdy ogromny łeb klapnął jej zębami tuż przed twarzą.
- A które jest? - wyszeptała nie mając pewności, czy stworzenie ją zrozumie.
Smok zamachał potężnymi skrzydłami i, nie dodając nic więcej od siebie, po prostu odleciał.
Inarea odetchnęła głęboko. Była przekonana, że gad jednym kłapnięciem potężnych zębów pozbawi ją głowy. Albo nawet połowy ciała jednym ugryzieniem. Skoro nic takiego jednak się nie stało, pozostało jej poszukać demona. W końcu dlatego tu przybyła. Gdziekolwiek było "tu".

Krajobraz zdawał się być dość monotonny. Brązowawy kamień, z którego zdawała się wypływać zielona lawa. Kolor cieczy przywiódł Inie na myśl jej własne oczy, jak i każdego innego krwawego elfa. Dziewczyna nie widziała nikogo żywego w okolicy, ale równie dobrze wszyscy mogli się ukrywać. Teren mógł też być w ogóle niezamieszkany. Nie licząc smoka, który ją uratował. Nie dało się jednak nie zauważyć, że całą okolicę szczelnie wypełniała magia. Zdawała się być w każdym kamieniu, w każdej kropli lawy i cząstce powietrza. Z tego powodu Ina zrezygnowała z wykrywania demona przy użyciu mocy. Nie była w stanie znaleźć w ten sposób żadnej jednostki - ani żywej, ani martwej. Adeptka magii postanowiła wdrapać się na jeden z okolicznych szczytów, by się rozejrzeć.

Po krótkiej wędrówce pod górę Ina zauważyła elfa. W czerwonej szacie rozglądał się na boki, zupełnie jakby kogoś wypatrywał. Dziewczyna nie była aż tak zadufana w sobie, by uważać, że to jej ktoś szuka, ale i tak postanowiła zbliżyć się do przedstawiciela swojej rasy. Może mężczyzna będzie w stanie jej pomóc. Tego, co stało się później, Inarea nie przewidziała.

Elf dostrzegł dziewczynę i przez chwilę wyglądał na zaskoczonego. Nie trwało to jednak długo, bo Ina nie zdążyła nic powiedzieć, a w jej kierunku leciała ognista kula...

2 komentarze:

  1. mial byc dluzsza a tu tylko kilka zdan:-(:-(:-( no nic czekam na nastepna olek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest dłuższa od poprzednich, ale do długiej jeszcze trochę jej brakuje - przyznaję się bez bicia...

      Usuń