71

Carendina nie było tam, gdzie Ina go ostatnio widziała. Dla Erathiela nie wydawało się to problemem. Z uśmiechem na ustach szedł w tylko sobie znanym kierunku. Stanęli przed podwyższeniem, na którym stała ogromna czaszka.
- Jak ci się ona podoba? - zapytał mistrz.
Dziewczyna przyglądała się dłuższą chwilę czaszce. Na pewno głowa tego stworzenia była większa niż cała sylwetka elfki.
- Całkiem.. upiorna. Jest prawdziwa?
- Jak wszystkie w okolicy.
Ina wzdrygnęła się na samą myśl. Założyła, że widziane wcześniej kości były sztuczne i służyły tylko do ozdoby. Ze słów mistrza wynikało jednak, że było zupełnie inaczej. Osoba, która zajmowała się dekorowaniem ulic, musiała mieć wybitnie spaczony gust. Chociaż ciężko wymagać od ożywieńców, by byli normalni.
- Ale... one nie ożyją, prawda?
Erathiel spojrzał na swoją uczennicę z lekkim rozbawieniem.
- A dlaczego miałyby ożyć?
- Chociażby dlatego, że całe miasto wypełnione jest nieumarłymi - powiedziała cicho dziewczyna.
Których idzie zabić ponownie... Przynajmniej dopóki ktoś ponownie nie tchnie w nich życia.
Warlock rozważył jej słowa i z jakiegoś powodu postanowił zmienić temat.
- To udało ci się zdobyć tę księgę?
W odpowiedzi Ina wyciągnęła rzeczony tom z torby. Chciała go podać mistrzowi, ale ten pokręcił głową.
- Ty go wręczysz. W końcu sama go zdobyłaś. - Po tych słowach Erathiel uśmiechnął się dziwnie i wcisnął jeden z kamieni w podłodze. Słychać było zgrzyt jakiegoś mechanizmu, coś się zbliżało. Kamienna ściana, która znajdowała się przed elfami, opadła i ich oczom ukazało się małe pomieszczenie. Mistrz widząc niepewną minę Iny darował sobie komentarze i po prostu wciągnął ją do środka. Ściana zamknęła się tuż za jej plecami.
- Które piętro? - Mroczny głos wypełnił salkę.
Ina starała się zlokalizować pytającego, ale obok niej, Erathiela i demona nie było nikogo. Dopiero, gdy pytanie padło ponownie, spojrzała w górę i pisnęła.
Na suficie siedziało małe, zielonkawe stworzenie. Gdyby nie kolor skóry i puste oczy, dziewczyna byłaby przekonana, że ma do czynienia z gnomem. Odruchowo się cofnęła i przygotowywała się do rzucenia zaklęcia.
- Przestań - Erathiel powiedział tylko jedno słowo, ale wystarczyło, by przywołać Inę do porządku. - Jedziemy na trzecie piętro. Carendin Halgar spodziewa się nas.
Nastała chwila ciszy, podczas której mała osoba zdawała się dokładnie analizować słowa elfa.
- To ty twierdzisz, że się spodziewa. - Gnom zeskoczył na ziemię tuż przed warlockiem i wpatrywał się w niego podejrzliwie.
- Możemy to łatwo sprawdzić, pytając go o zdanie.
Stworzenie uśmiechnęło się wrednie, ale nic nie odpowiedziało elfowi.
- Możemy też tkwić w tej windzie do następnego dnia, o ile nikt wcześniej jej nie będzie potrzebował - kontynuował Erathiel, ale znów nie doczekał się żadnej reakcji. - Możemy również z moją uczennicą wypróbować kilka zaklęć ogniowych. Słyszałem, że skażone gnomy świetnie robią za żywe pochodnie.
Stworzenie skuliło się w sobie, o ile to możliwe przy tak mikrej posturze, i bez dalszej dyskusji wróciło na sufit. Przełączyło jedną dźwignie i winda zaczęła sunąć w dół.
- Jeżeli mnie okłamałeś, elfie, to czeka cię szybka i bolesna wyprawa na samo dno podziemnego miasta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz