Krwawego elfa od dłuższego czasu nudziła rozmowa z
wojowniczką, ale starał się nie dać po sobie tego poznać. W jego interesie było
zachować pozory zainteresowania. Na dodatek znudzenie było dość niebezpieczne,
mógł wtedy popełnić błąd. Na przykład przegapić szansę, że pilnujące go istoty
zaczną go lekceważyć, zanim przyjdą ich zmiennicy.
Mężczyzna nie łudził się, że będzie łatwo, ale miał
świadomość że miał ogromną przewagę. Wieloletnie życie na dworze nauczyło go
wielu rzeczy. Między innymi tego, żeby nie pić nic, co wrogowie ci zaoferują. A
oferowali mu wodę już od jakiegoś czasu. Grzecznie odmawiał, tłumacząc że nie
jest spragniony. Planował migać się, tak długo jak to możliwe. Nie miał
pewności, czy nie będą mu chcieli podać jakiegoś serum prawdy. Wiedział, że
takie substancje istnieją, był nawet świadkiem zastosowania tego typu specyfiku…
Wolał nie ryzykować sprawdzania, czy nocne elfy taki posiadają. Szansa, że tak
drogi eliksir został wysłany z bandą przypadkowych żołnierzy na kraniec świata,
była bardzo mała. Do tego musiałaby być z nimi osoba, która potrafi zadawać
odpowiednie pytania. Erathiel miał świadomość, że do pewnego stopnia popada w
tym momencie w paranoję. Wiedział jednak za dużo, by móc ryzykować. Wszak od
wielu lat był w radzie doradzającej księciu. Znał wiele tajemnic, które nigdy
nie powinny ujrzeć światła dziennego. Do tego wszystkiego, gdzieś tutaj w
okolicy kręciła się Ina. Nie chciał się przyznać nawet przed sobą, czym się bardziej
przejmował - zdradzeniem tajemnic swoich braci czy bezpieczeństwem uczennicy.
Gdy tylko dłoń Iny dotknęła kostura, poczuła pieczenie.
Zacisnęła zęby i mimo to chwyciła go w rękę. Podniosła go i odczekała chwilę.
Ból po chwili minął. Dziewczyna odniosła wrażenie, że broń ją zaakceptowała,
ale ta myśl wydała jej się zbyt dziwna. W końcu rzeczy nie myślą, nie czują… W
tym momencie dotarło do elfki, że Erathiel nie wyprawiał się poza miasto bez
swojej broni. Było to dla niej tak oczywiste, że przeważnie nie zwracała na to
uwagi. Nabrała pewności, że jej mistrz nie odszedł stąd z własnej woli. Starała
się opanować swoje myśli, wszak warlock bywał nieprzewidywalny, dlaczego teraz
mógł się nie zachować niestandardowo?
Inarea przymknęła oczy. Dlaczego wcześniej o tym nie
pomyślała? Przecież potrafiła wyczuć moc innych. Zamiast zastanawiać się
wcześniej, gdzie jest jej mistrz, wystarczyło wyszukać jego energię.
Adeptka nie poczuła absolutnie nic. Miała bardzo
niemiłe skojarzenie z krainą demonów, ale teraz była pewna, że znajduje się w
swoim świecie. To miejsce powinno kipieć magią, była pewna, że będzie miała
problem z odnalezieniem jednego znajomego śladu, ale nie, że nic nie poczuje.
Postanowiła się skupić. Próbowała zanurzyć się w swojej mocy, ale to także jej
się nie udało.
- Co się dzieje…? - wyszeptała, nie oczekując
odpowiedzi.
Ktoś jednak usłyszał pytanie. Tuż za swoimi plecami
dziewczę usłyszało gruby, ale na pewno należący do kobiety głos.
- Jeżeli pytasz o duchy, to kręcą się tu od jakiegoś
czasu. Nie dają w spokoju nawet zamieść podwórza.
Ina odwróciła się szybko i stanęła oko w oko z potężną
kobietą. Twarz niewiasty była zaznaczona zmarszczkami, ale jej oblicze było
pogodne. Uśmiechnęła się ciepło do dziewczyny, której w tym momencie przeszły
ciarki po plecach.
- Pewnie ci przeszkadza ich obecność, ja już
przywykłam. Chodź ze mną, dziecko, nastawię wodę na herbatę i opowiesz mi, co
tu w ogóle robisz.
Kobieta zaczęła przesuwać się do przodu, ale nogi
młodej elfki praktycznie wrosły w ziemię. Powinna uznać to spotkanie za swój
ratunek. Gdy tylko przestała myśleć o swoim mistrzu, duchy znów zaczęły się
wokół niej gromadzić. Osoba, którą spotkała, w ogóle nie zdawała sobie sprawy,
że wcale nie różni się tak bardzo od otaczających ją zjaw. Była bardzo pogodna
i paradoksalnie pełna życia, jak na ducha. Może dlatego tak przeraziło to
Inareę.
Erathiel westchnął głośno, przerywając wojowniczce
monolog.
- Nawet byłbym w stanie zrozumieć, czemu
postanowiliście tu przybyć, nie musisz mi o tym mówić. Nie rozumiem jednak,
dlaczego jestem tutaj przetrzymywany.
Od dłuższego czasu rozmowa dotyczyła krainy, w której
się znajdowali. Bez żadnych szczególnych konkretów, co oznaczało że nocne elfy
szukają czegoś bardzo konkretnego, ale warlock postanowił o to nie pytać. Gdyby
nie to, że był związany, można by uznać to za przyjacielską pogawędkę.
Dowódczyni nie była rasistką, w przeciwieństwie do swojej zastępczyni, dlatego
dało się z nią normalnie porozmawiać. Słowa więźnia wywołały konsternację na
jej twarzy.
- Niezależnie od tego, że jesteś tylko wędrowcem
odwiedzającym bliskich, nie mogę zapominać o konflikcie, jaki jest pomiędzy
naszymi stronami…
Mistrz Iny nie dał jej dokończyć.
- Nie powinienem tego mówić, ale w ogóle mnie ten
konflikt nie obchodzi… Przez tyle lat żyliśmy w harmonii, dlaczego nagle to się
musiało zmienić?
Kobieta zawahała się. Mężczyzna zupełnie nieplanowanie
uderzył w jej czuły punkt. Musiała mieć dużo znajomych, może nawet przyjaciół,
którzy nagle znaleźli się po drugiej stronie barykady. Nikt ich o zdanie nie
pytał, podobnie jak niej.
- Mnie niestety nie wolno tak powiedzieć.
Uśmiechnęła się delikatnie, chyba po raz pierwszy od
początku rozmowy - szczerze. Erathiel w końcu zobaczył realną szansę na
wydostanie się z tej sytuacji. Jeżeli wszystko pójdzie dobrze, nawet obędzie
się bez walki.
Kolejna notka w mój kolejny dzień wolny. Podpowiedź: to może, ale nie musi, nastąpić w tym tygodniu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz