194

Zgodnie z zapowiedzią: po nieco ponad dwóch tygodniach mam dla Was kolejną notkę :). Kolejnej spodziewajcie się w ciągu 2-3 tygodni.
Edit: Wbrew pozorom poniższa notka nie jest żartem prima prillisowym. W żadnym fragmencie. Pozdrawiam!



Po wejściu do izby Erathiel wyglądał na wyraźnie zmartwionego.
- Muszę się przygotować na przesłuchanie. Jak to sobie sam ułożę, prawdopodobnie cię wezwę. Do jutrzejszego poranka masz czas wolny. Normalnie bym cię zachęcał do robienia notatek, ale tym razem wolałbym, byś to pominęła. Przynajmniej kluczowe kwestie. Jeżeli jednak koniecznie chcesz coś zapisać, na biurku znajdziesz potrzebne materiały.

Inarea zamknęła drzwi od swojego pokoju i oparła się o nie plecami. Układała sobie w głowie to, co usłyszała. Nie wszystko było dla niej nowe, ale nad niektórymi sprawami się wcześniej nie zastanawiała.
- Żywisz się energią życiową… czyli jesteś ludojadem? - przemówiła do towarzysza.
Można chyba tak to ująć… - odparł zmieszany.
- Na kim ty się dokładnie pożywiasz obecnie?
Mam spore zapasy mocy. Uzupełniłem je ostatnio będąc w swoim świecie. Jeżeli będzie potrzeba cię bronić, wezmę moc z tego, kto cię zaatakuje.
Za… Za… - myśl wypowiedziana kobiecym głosem jednocześnie pojawiła się w myślach demona oraz w głowie Iny.
Zdezorientowana dziewczyna rozejrzała się.
- Co to było?
Demon nie zareagował na pytanie. Zastygł w bezruchu. Jedynie jego oczy krążyły chaotycznie, szukając czegoś w pomieszczeniu.
Zabij.
- Kto…
Dziewczyna nie zdążyła dokończyć zdania. Kaszlnęła krwią, gdy miecz stworzony z cienia przeszył jej ciało. Otoczyła ją ciemność.

Przeszywający chłód i ciemność, której oczy nie były w stanie przebić, i przejmująca cisza, którą po chwili przerwał odgłos kroków. Stukot stawał się coraz głośniejszy, aż nagle się zatrzymał. Przybysz jednym gestem przywołał kilka świetlistych kul, które wypełniły okolicę światłem.
Ciągnąca się w nieskończoność podłoga wykonana była z kamiennych płyt. Tuż obok mężczyzny znajdowała się kolorowa mozaika wyraźnie odznaczająca się wśród szarości. Wzór ukryty był jednak pod zieloną suknią znajdującej się tam kobiety. Elfka kuliła się na ziemi szepcząc coś do siebie. Rude loki zakrywały jej twarz. Jej ręce oraz nogi skute były łańcuchami przytwierdzonymi do posadzki.
- Nie powinno cię tu być - wyszeptała, nie zaszczyciwszy przybysza nawet spojrzeniem. - To moje piekło.
- Wydaje mi się, że właśnie dlatego się tu znalazłem.
Prychnęła w odpowiedzi. Poruszyła się niespokojnie i z trudem usiadła opierając pośladki na piętach, odruchowo poprawiając przy tym suknię.
- Jesteś zadowolona? - zapytał bacznie jej się przyglądając.
- Tak.
- Znalazłaś kogoś, kto był w stanie spełnić twoje życzenie.
- Tak. - Uśmiechnęła się spoglądając na niego po raz pierwszy.
Mężczyzna był od niej wyraźnie wyższy, a dodatkowo górował przez to, że siedziała. Miał długie, jasne włosy równo ścięte. Elfie uszy zakończone kolczykami wystawały poza kontur jego podłużnej twarzy. Było już za późno, by ją oszukać. Doskonale wiedziała, że nie należy on do jej rasy. Odziany był w proste białe szaty ozdobione złotą nitką. Nie trzymał żadnej broni, ale to nie znaczyło, że jej przy sobie nie miał.
- Nie powinnaś tego robić - powiedział tonem, jakby pouczał dziecko.
- To nie jest tak, że miałam wybór.
- Nadal uważasz, że zrobiłaś dobrze. Czy jesteś gotowa zaakceptować wszystkie konsekwencje swojego czynu?  Przynajmniej te, które wydają ci się, że nastąpią.
- To wasza wina! To w ogóle nie powinno się zdarzyć! - Próbowała gwałtownie zmienić pozycję, ale kajdany powodowały ból, więc zrezygnowała.
W odpowiedzi mężczyzna uśmiechnął się półgębkiem.
- Teraz to już zresztą nieważne. Wszystko powinno zacząć się układać - szepnęła i przymknęła oczy próbując zignorować mężczyznę.
- Wyrwałaś się na chwilę i już myślisz, że wygrałaś… - zakpił z niej.
- Przebił serce. Wiedział, gdzie celować.
- Fakt, niektórzy mają jeszcze serce. - Spojrzał na nią wymownie. - Zastanawiałaś się w ogóle, co się stanie, jeżeli ci się uda? Dla ułatwienia przyjmijmy, że naprawdę ci się powiodło.
Kobieta wpatrywała się w rozmówcę z zaciśniętymi ustami.
- Myślałaś o tym, co się stanie, jak Kael'thas Sunstrider się dowie?
- To bez znaczenia - odparła bez wahania.
- Twój demon oszaleje.
- Podobno wszystkich to czeka prędzej czy później.
- Zniszczy Silvermoon. Może nawet i całą okolicę.
- To bez znaczenia - odpowiedziała już mniej pewnie.
- Albo Erathiel Lamonie będzie w stanie go zabić zanim to nastąpi. Obie sytuacje są tak samo prawdopodobne. Chociaż osobiście najbardziej podoba mi się przyszłość, w której obaj wpadają w szał i razem, choć osobno, niszczą wszystko na swej drodze.
Mężczyzna wyszczerzył się, a przez ciało elfki przeszły dreszcze.
- Ale to także bez znaczenia, prawda? - dodał po chwili przedrzeźniając ją.
- Brałam taką ewentualność pod uwagę - wyszeptała.
- Tobie naprawdę wydaje się, że wygrałaś! - odparł rozbawiony.
- Oczywiście! Przecież tylko dlatego ze mną rozmawiasz.
- Za każdym razem świętujesz sukces, którego nie ma. Jak tylko uda ci się na chwilę uwolnić, to bez zastanowienia realizujesz swój drastyczny plan, nie oglądając się na nic. Zaczynam mieć dość pilnowania cię i poprawiania wszystkiego. Już straciłem rachubę, ile razy musiałem na nowo zbierać elementy układanki, które rozsypałaś, gdy przerwałaś drzemkę.
Po słowach przybysza kobieta wyraźnie straciła rezon. To, co on mówił, nie miało dla niej żadnego sensu, ale nie mogła zakładać, że ją okłamuje. W teorii miała świadomość, do czego był zdolny, mimo że ciągle próbowała to ignorować.
- Masz zamiar…?
- Tak.
- Nie zgadzam się. Nie możesz tego zrobić! - Mimo bólu poderwała się i stanęła przed nim. Chciała się na niego zamachnąć, ale łańcuchy skutecznie jej to uniemożliwiły.
- Jakbym kiedykolwiek przejmował się twoim zdaniem. Powiedz mi jeszcze, dlaczego ciągle próbujesz walczyć, mimo że wszystkie twoje starania są skazane na porażkę?
- Wystarczy, że uda mi się raz. Nie potrzebuję nic więcej.
- Uważasz, że w ten sposób go ocalisz.
Elfka nie musiała odpowiadać, a mimo to kiwnęła głową.
- Pokażę ci , co się teraz stanie, gdy usuniesz ze świata Inareę Riverside. Tym razem wyjątkowo pozwolę ci to zapamiętać, byś więcej nie popełniła tego błędu.

Puste oczy Inarei wpatrywały się w towarzysza, gdy wyjmował ostrze z jej ciała. Lata budowania zaufania przerwane w jednej chwili. Demon przybrał materialną formę i pochylił się nad ciałem dziewczyny.
- To nie mogło się stać… - wyszeptał w jej języku. - Obudź się, proszę…
Nie mógł sprzeciwić się rozkazowi, który usłyszał. Gdyby ktokolwiek inny próbował go wypowiedzieć, prawdopodobnie nie przyniósłby on żadnego skutku. Jednak rozkaz pochodził od Alkelidaris, z którą dzielił umysł i ciało. Jej słowo było dla niego ostateczne, niezależnie od jego woli. Kobieta pojawiła się tylko na krótką chwilę, by znów zniknąć.
Próbował zebrać energię wydobywającą się z ciała dziewczyny, ale gdy tylko ją dotknął, znikała.
Czy to, co teraz czuję, to kara za to, że nie zabiłem jej od razu?
Zapytał, ale nikt mu nie odpowiedział. Nikt go już nie słyszał. Został sam.
Przeniknął do pomieszczenia obok i stanął przed Erathielem. Mężczyzna stał pod pokojem Inarei z zamiarem wejścia. Gdy zobaczył zmaterializowanego demona, odskoczył przerażony i zaczął splatać zaklęcie.
- Poczekaj - przemówił demon po elficku. - Ina, ona…
Mistrz nie czekał, aż istota cienia skończy zdanie. Rzucił się do drzwi i wparował do pokoju dziewczyny. Leżała we krwi na podłodze. Nie musiał sprawdzać, czy żyje. Doskonale wyczuł, że jej energia zniknęła.
- Kto?! - zwrócił się do demona. Oczy elfa jarzyły się zielonym światłem.
- Alke, moimi rękami.
Erathiel wyglądał, jakby ktoś spuścił z niego powietrze. Powinien szukać kapłana, ale miał świadomość, że było już za późno. Nie było sensu się oszukiwać.
- To nie może być prawda… - urwał wpatrując się w zastygłą twarz dziewczyny. - Gdzie ona teraz jest?
- Nie wiem.
- Gdzie była przez te wszystkie lata? - Zacisnął pięści.
- Nie wiem…
- A co wiesz?! - zapytał coraz bardziej wkurzony.
- Że sobie tego nie wybaczę.
- Nie jesteś w tym sam - mruknął rzucając zaklęciem w demona.
Istota cienia znieruchomiała. Czar użyty przez Erathiela sparaliżował całe jej ciało. Nie mogła się bronić, ale atak nie nastąpił. Elf przyklęknął przy ciele uczennicy i zaczął badać ranę.
- Gdybym znalazł kogoś, kto naprawi tkanki… Mógłbym spróbować ją ożywić. Tylko, kto mógłby mi w tym pomóc… - powiedział bardziej do siebie, ale demon doskonale go słyszał. Nie mógł się ruszać, ale mógł się odezwać.
- Próbowałem zebrać jej energię, bezskutecznie.
Erathiel wstał z kolan i stanął przed demonem opierając pięści na biodrach.
- Przyznaję, że nie spodziewałem się, że jeszcze istniejesz - odpowiedział elf, zupełnie zmieniając temat. - Byłem pewny, że Alkelidaris cię zniszczyła. W tym momencie tym bardziej żałuję, że tego nie zrobiła.
- Nie chciałem tego zrobić…
- Jeśli tak, to nawet moje zadanie będzie ułatwione. Wolałbym teraz z tobą nie walczyć, bo są pilniejsze sprawy. Gdy ciało Iny zostanie naprawione i ją ożywię, będzie potrzebowała ogromnej ilości energii. Nie ma w tobie jej aż tak dużo, ale będziesz miał szansę zadośćuczynić. Gdy cię wypuszczę, pójdziesz do budynku obok i znajdziesz Belestrę. To ruda elfia kapłanka, przeważnie ubiera nieprzyzwoite czerwone stroje, więc poznasz ją bez problemu. Powiesz jej, że czcigodny Erathiel potrzebuje jej pomocy. Następnie udasz się do sierocińca tuż nad stawem i wyssiesz kogo będziesz w stanie.
- Wątpię, by ona tego chciała.
- A ja wątpię, żeby chciała zginąć z twojej ręki. Po tym wszystkim znikniesz z naszego życia raz na zawsze. Jeżeli nie z własnej woli, to dopilnuję tego własnoręcznie.
- Obca energia nic ci nie da, jeżeli nie będzie w niej nawet iskierki życia.
Erathiel sięgnął do kieszeni i wyjął mały niebieskawy kamień.
- Wyrwałeś jej fragment duszy! - w głosie demona było pomieszane zdumienie i oburzenie.
- Nie sądziłem, że mi się kiedyś przyda, ale po ostatnich wydarzeniach wolałem się zabezpieczyć. A teraz ruszaj, zegar tyka.

Złotowłosy mężczyzna machnął ręką i scena zniknęła sprzed oczu Alkelidaris.
- Jak widzisz, wszystko na marne.
- Kiedy on zdążył wyrwać ten fragment…? - zapytała ciężko łapiąc oddech.
- To bez znaczenia. - Uśmiechnął się wrednie. - Myślę, że tyle wystarczy, byś poznała skutki swojej decyzji. Kilka zgonów. Niekoniecznie tych, których byś chciała. Prawdopodobnie także śmierć twojego demona. Nie podejrzewasz chyba, że po prostu stamtąd odejdzie? Na dodatek będzie na tyle osłabiony po tym wszystkim, że jego pokonanie nie sprawi Erathielowi Lamonie problemu.
Nogi ugięły się pod kobietą. Opadła na posadzkę przyjmując pozycję, jaką miała na początku rozmowy.
- Tego chciałaś?
- Kael… Co z Kaelem? - zapytała drżącym głosem.
Mężczyzna milczał przez chwilę. Zamknął oczy. Gdy je otworzył ponownie, wyglądał na zmieszanego.
- Wersja przyszłości, którą widziałaś, przestała istnieć. Nie dojdzie do walki w pałacu.
Twarz elfki rozpromieniła się.
- Moje przewidywania były zbyt pesymistyczne. Twój demon przeżyje starcie z Erathielem Lamonie i ucieknie!
Entuzjazm w jego głosie wywołał niepokój w kobiecie.
- Kael'thas Sunstrider nie oszaleje do końca. Nie zdąży. Książę nie przeżyje kolejnego roku. Demon dojdzie do wniosku, że to wszystko wina władcy i postanowi się zemścić. Nie będzie to zbyt trudne, w końcu z jego strony książę nie mógł spodziewać się ataku.
- Kłamiesz! Nie wierzę w to! Nie mógłby tego zrobić! Wie, co czuję do Kaela! Dzieliliśmy to uczucie!
- Owszem. Nauczyłaś go uczuć. Tylko od czasu, jak ostatnio się widzieliście, zdążył odkryć własne. Pokochał kogoś mocniej niż twojego księcia.
- Kłamiesz… - wyszeptała ledwo słyszalnie.
- Wiem, że nie uwierzysz mi na słowo. Nie uwierzyłaś ani za pierwszym, ani za dwudziestym razem, więc ci to pokażę. Jednak musisz przestać próbować. Marnuję na ciebie niepotrzebnie energię. - Klęknął przy kobiecie i złapał ją za podbródek, zmuszając ją do tego, by na niego spojrzała. - Nawet jeżeli istnieje rozwiązanie, którego tak pragniesz, jest już ono poza twoim zasięgiem.
- Gdyby tak było, nie traciłbyś na mnie swojego cennego czasu - wycedziła przez zaciśnięte zęby.
- Ależ ja tylko czekam, aż wszystko wróci na swoje miejsce. Jesteś jednym z niewielu interesujących rozmówców, do których mam dostęp, to korzystam z okazji. - Uśmiechnął się promiennie, po czym puścił jej twarz. - Przyglądanie się, jak walczysz, uznaję za pewnego rodzaju rozrywkę, ale za długo to już trwa i zaczyna mnie nudzić. Posiedzisz tu jeszcze trochę, może przemyślisz swoje zachowanie.
Mężczyzna położył rękę na czole i odgarnął włosy do tyłu. Świdrował spojrzeniem kobietę, ale nie mógł jej zmusić do spuszczenia wzroku. Pokręcił lekko głową na boki i podniósł się z podłogi.
- Zrobimy tak. Jeżeli zrobisz jeszcze raz coś takiego, zabiję cię. - Zrobił znaczącą pauzę, a kobieta uśmiechnęła się w odpowiedzi. - Nie ciesz się tak. Zabiję cię, a potem ożywię. Następnie znów cię zabiję… Jak myślisz, ile wytrzymasz? Najbardziej wytrwali poddają się po kilku godzinach. Wyjątki odpuściły dopiero po tym, gdy wielokrotnie pokazałem im, jak to samo spotyka ich bliskich. Prędzej czy później każdy robi to, czego potrzebuję. Zabawa się skończyła.
Elfka spuściła wzrok i nie odezwała się już więcej. Mężczyzna uśmiechnął się triumfalnie. Obrócił się i ruszył w kierunku, z którego przedtem przyszedł. Świetliste kule podążyły za nim, pozostawiając kobietę w ciemności.
To, co mówisz i robisz, sugeruje, że zbliżam się do rozwiązania.

2 komentarze:

  1. Tego się nie spodziewałam. Fabuła szybko się rozwinęła, a dzięki wyjaśnieniu pewnych spraw, połączyłam wątki i doszłam do wniosku, że jest to genialnie wykonana robota ;)
    Z każdym kolejnym rozdziałem czyta mi się coraz przyjemniej, przez co wracam tu z większymi oczekiwaniami. Dostrzegam progres, jaki nastąpił w tej historii, dzięki czemu nabrała ona nowego wymiaru dla czytelnika, a przynajmniej mnie.
    Doceniam wysiłek włożony w kontynuowanie tego bloga i mam szczerą nadzieję, że motywacja oraz wena nie odejdą od Ciebie choćby na krok! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy kolejny rozdział olek42

    OdpowiedzUsuń