Minął prawie rok od ostatniego wpisu i chyba jestem Wam winna pewne wyjaśnienia.
Ciężko przyznać się do słabości, z tego względu nie pisałam wcześniej. Zawsze gdy miałam przerwę, ciężko mi było o tym napisać, z drugiej strony, mam wrażenie, że cisza z mojej strony była gorsza. Nie wiem, czy ktokolwiek z zainteresowanych jeszcze tu zagląda, mam nadzieję że traficie na ten wpis.
Mam wrażenie, że publikacja pod własnym nazwiskiem odbiła się trochę na tym, że nie pisałam o przerwach. Nie chciałam przeważnie pisać o ich powodach, co mogłabym robić anonimowo. Albo przynajmniej tak sobie wmawiam...
Postanowiłam w końcu przestać się oszukiwać i zająć się swoim zdrowiem psychicznym, które było powodem większości przerw. Smutne jest to, że po wszystkich latach pchnęło mnie do tego to, że praktycznie całkowicie przestałam pisać - do tej pory nawet jak nie powstawały notki czy inne moje niepublikowane opowieści, to przynajmniej powstawały notatki. Przez kilka miesięcy nie powstawało nawet to.
Ostatnio po długiej przerwie napisałam parę zdań notatek - dla mnie to duży i mały krok. Nie wiem, jak będzie dalej, nie chcę się nastawiać ani w jedną, ani w drugą stronę.
Przejdę jednak do kwestii, która prawdopodobnie interesuje Was najbardziej - co z dalszą częścią Demon Dance?
Powstanie, ale nie jestem w stanie stwierdzić, kiedy. Dysponuję ogromną ilością notatek i pomysłów, które mam nadzieję będę w stanie pewnego dnia znów przekuć w słowa. Na ten moment oficjalnie zawieszam publikacje na czas nieokreślony.
Jeżeli ktoś chciałby informację, gdy pojawi się kolejna notka, to niech napisze na mój adres (wieczny.sen@gmail.com) bądź zostawi maila w komentarzu - nie będę wykorzystywać ich do niczego, poza wysłaniem informacji, że wróciłam.
Jeżeli ktoś polubił fanpage DD to tam również pojawi się informacja o kontynuacji opowieści.
Niemal rok zajęło mi napisanie Wam tego, za co przepraszam.
Pozdrawiam serdecznie tych, co nadal są ze mną, i trzymajcie się zdrowo
Aleksandra
Ogień daje ciepło, zapewnia bezpieczeństwo...
Do momentu, kiedy nie stanie się bronią.
194
Zgodnie z zapowiedzią: po nieco ponad dwóch tygodniach mam dla Was kolejną notkę :). Kolejnej spodziewajcie się w ciągu 2-3 tygodni.
Edit: Wbrew pozorom poniższa notka nie jest żartem prima prillisowym. W żadnym fragmencie. Pozdrawiam!
Edit: Wbrew pozorom poniższa notka nie jest żartem prima prillisowym. W żadnym fragmencie. Pozdrawiam!
Po wejściu do izby Erathiel wyglądał
na wyraźnie zmartwionego.
- Muszę się przygotować na przesłuchanie.
Jak to sobie sam ułożę, prawdopodobnie cię wezwę. Do jutrzejszego poranka masz
czas wolny. Normalnie bym cię zachęcał do robienia notatek, ale tym razem
wolałbym, byś to pominęła. Przynajmniej kluczowe kwestie. Jeżeli jednak
koniecznie chcesz coś zapisać, na biurku znajdziesz potrzebne materiały.
Inarea zamknęła drzwi od swojego
pokoju i oparła się o nie plecami. Układała sobie w głowie to, co usłyszała.
Nie wszystko było dla niej nowe, ale nad niektórymi sprawami się wcześniej nie
zastanawiała.
- Żywisz się energią życiową… czyli
jesteś ludojadem? - przemówiła do towarzysza.
Można chyba tak to ująć… - odparł zmieszany.
Można chyba tak to ująć… - odparł zmieszany.
- Na kim ty się dokładnie pożywiasz
obecnie?
Mam spore zapasy mocy. Uzupełniłem je ostatnio będąc w swoim świecie. Jeżeli będzie potrzeba cię bronić, wezmę moc z tego, kto cię zaatakuje.
Mam spore zapasy mocy. Uzupełniłem je ostatnio będąc w swoim świecie. Jeżeli będzie potrzeba cię bronić, wezmę moc z tego, kto cię zaatakuje.
Za… Za… - myśl wypowiedziana kobiecym głosem
jednocześnie pojawiła się w myślach demona oraz w głowie Iny.
Zdezorientowana dziewczyna rozejrzała się.
Zdezorientowana dziewczyna rozejrzała się.
- Co to było?
Demon nie zareagował na pytanie.
Zastygł w bezruchu. Jedynie jego oczy krążyły chaotycznie, szukając czegoś w
pomieszczeniu.
Zabij.
- Kto…
Dziewczyna nie zdążyła dokończyć zdania. Kaszlnęła krwią, gdy miecz stworzony z cienia przeszył jej ciało. Otoczyła ją ciemność.
Dziewczyna nie zdążyła dokończyć zdania. Kaszlnęła krwią, gdy miecz stworzony z cienia przeszył jej ciało. Otoczyła ją ciemność.
Przeszywający chłód i ciemność, której
oczy nie były w stanie przebić, i przejmująca cisza, którą po chwili przerwał
odgłos kroków. Stukot stawał się coraz głośniejszy, aż nagle się zatrzymał.
Przybysz jednym gestem przywołał kilka świetlistych kul, które wypełniły okolicę
światłem.
Ciągnąca się w nieskończoność podłoga
wykonana była z kamiennych płyt. Tuż obok mężczyzny znajdowała się kolorowa
mozaika wyraźnie odznaczająca się wśród szarości. Wzór ukryty był jednak pod zieloną
suknią znajdującej się tam kobiety. Elfka kuliła się na ziemi szepcząc coś do
siebie. Rude loki zakrywały jej twarz. Jej ręce oraz nogi skute były łańcuchami
przytwierdzonymi do posadzki.
- Nie powinno cię tu być - wyszeptała,
nie zaszczyciwszy przybysza nawet spojrzeniem. - To moje piekło.
- Wydaje mi się, że właśnie dlatego
się tu znalazłem.
Prychnęła w odpowiedzi. Poruszyła się
niespokojnie i z trudem usiadła opierając pośladki na piętach, odruchowo poprawiając
przy tym suknię.
- Jesteś zadowolona? - zapytał bacznie
jej się przyglądając.
- Tak.
- Znalazłaś kogoś, kto był w stanie
spełnić twoje życzenie.
- Tak. - Uśmiechnęła się spoglądając
na niego po raz pierwszy.
Mężczyzna był od niej wyraźnie wyższy,
a dodatkowo górował przez to, że siedziała. Miał długie, jasne włosy równo
ścięte. Elfie uszy zakończone kolczykami wystawały poza kontur jego podłużnej
twarzy. Było już za późno, by ją oszukać. Doskonale wiedziała, że nie należy on
do jej rasy. Odziany był w proste białe szaty ozdobione złotą nitką. Nie
trzymał żadnej broni, ale to nie znaczyło, że jej przy sobie nie miał.
- Nie powinnaś tego robić - powiedział
tonem, jakby pouczał dziecko.
- To nie jest tak, że miałam wybór.
- Nadal uważasz, że zrobiłaś dobrze.
Czy jesteś gotowa zaakceptować wszystkie konsekwencje swojego czynu? Przynajmniej te, które wydają ci się, że
nastąpią.
- To wasza wina! To w ogóle nie
powinno się zdarzyć! - Próbowała gwałtownie zmienić pozycję, ale kajdany
powodowały ból, więc zrezygnowała.
W odpowiedzi mężczyzna uśmiechnął się
półgębkiem.
- Teraz to już zresztą nieważne. Wszystko
powinno zacząć się układać - szepnęła i przymknęła oczy próbując zignorować
mężczyznę.
- Wyrwałaś się na chwilę i już
myślisz, że wygrałaś… - zakpił z niej.
- Przebił serce. Wiedział, gdzie
celować.
- Fakt, niektórzy mają jeszcze serce.
- Spojrzał na nią wymownie. - Zastanawiałaś się w ogóle, co się stanie, jeżeli
ci się uda? Dla ułatwienia przyjmijmy, że naprawdę ci się powiodło.
Kobieta wpatrywała się w rozmówcę z
zaciśniętymi ustami.
- Myślałaś o tym, co się stanie, jak Kael'thas Sunstrider się dowie?
- To bez znaczenia - odparła bez
wahania.
- Twój demon oszaleje.
- Podobno wszystkich to czeka prędzej
czy później.
- Zniszczy Silvermoon. Może nawet i
całą okolicę.
- To bez znaczenia - odpowiedziała już
mniej pewnie.
- Albo Erathiel Lamonie będzie w
stanie go zabić zanim to nastąpi. Obie sytuacje są tak samo prawdopodobne.
Chociaż osobiście najbardziej podoba mi się przyszłość, w której obaj wpadają w
szał i razem, choć osobno, niszczą wszystko na swej drodze.
Mężczyzna wyszczerzył się, a przez
ciało elfki przeszły dreszcze.
- Ale to także bez znaczenia, prawda?
- dodał po chwili przedrzeźniając ją.
- Brałam taką ewentualność pod uwagę -
wyszeptała.
- Tobie naprawdę wydaje się, że
wygrałaś! - odparł rozbawiony.
- Oczywiście! Przecież tylko dlatego
ze mną rozmawiasz.
- Za każdym razem świętujesz sukces,
którego nie ma. Jak tylko uda ci się na chwilę uwolnić, to bez zastanowienia realizujesz
swój drastyczny plan, nie oglądając się na nic. Zaczynam mieć dość pilnowania
cię i poprawiania wszystkiego. Już straciłem rachubę, ile razy musiałem na nowo
zbierać elementy układanki, które rozsypałaś, gdy przerwałaś drzemkę.
Po słowach przybysza kobieta wyraźnie
straciła rezon. To, co on mówił, nie miało dla niej żadnego sensu, ale nie
mogła zakładać, że ją okłamuje. W teorii miała świadomość, do czego był zdolny,
mimo że ciągle próbowała to ignorować.
- Masz zamiar…?
- Tak.
- Nie zgadzam się. Nie możesz tego
zrobić! - Mimo bólu poderwała się i stanęła przed nim. Chciała się na niego
zamachnąć, ale łańcuchy skutecznie jej to uniemożliwiły.
- Jakbym kiedykolwiek przejmował się
twoim zdaniem. Powiedz mi jeszcze, dlaczego ciągle próbujesz walczyć, mimo że
wszystkie twoje starania są skazane na porażkę?
- Wystarczy, że uda mi się raz. Nie
potrzebuję nic więcej.
- Uważasz, że w ten sposób go ocalisz.
Elfka nie musiała odpowiadać, a mimo
to kiwnęła głową.
- Pokażę ci , co się teraz stanie, gdy
usuniesz ze świata Inareę Riverside. Tym razem wyjątkowo pozwolę ci to
zapamiętać, byś więcej nie popełniła tego błędu.
Puste oczy Inarei wpatrywały się w
towarzysza, gdy wyjmował ostrze z jej ciała. Lata budowania zaufania przerwane
w jednej chwili. Demon przybrał materialną formę i pochylił się nad ciałem
dziewczyny.
- To nie mogło się stać… - wyszeptał w
jej języku. - Obudź się, proszę…
Nie mógł sprzeciwić się rozkazowi,
który usłyszał. Gdyby ktokolwiek inny próbował go wypowiedzieć, prawdopodobnie
nie przyniósłby on żadnego skutku. Jednak rozkaz pochodził od Alkelidaris, z
którą dzielił umysł i ciało. Jej słowo było dla niego ostateczne, niezależnie
od jego woli. Kobieta pojawiła się tylko na krótką chwilę, by znów zniknąć.
Próbował zebrać energię wydobywającą
się z ciała dziewczyny, ale gdy tylko ją dotknął, znikała.
Czy to, co teraz czuję, to kara za to,
że nie zabiłem jej od razu?
Zapytał, ale nikt mu nie odpowiedział. Nikt go już nie słyszał. Został sam.
Zapytał, ale nikt mu nie odpowiedział. Nikt go już nie słyszał. Został sam.
Przeniknął do pomieszczenia obok i
stanął przed Erathielem. Mężczyzna stał pod pokojem Inarei z zamiarem wejścia.
Gdy zobaczył zmaterializowanego demona, odskoczył przerażony i zaczął splatać
zaklęcie.
- Poczekaj - przemówił demon po
elficku. - Ina, ona…
Mistrz nie czekał, aż istota cienia
skończy zdanie. Rzucił się do drzwi i wparował do pokoju dziewczyny. Leżała we
krwi na podłodze. Nie musiał sprawdzać, czy żyje. Doskonale wyczuł, że jej
energia zniknęła.
- Kto?! - zwrócił się do demona. Oczy
elfa jarzyły się zielonym światłem.
- Alke, moimi rękami.
Erathiel wyglądał, jakby ktoś spuścił
z niego powietrze. Powinien szukać kapłana, ale miał świadomość, że było już za
późno. Nie było sensu się oszukiwać.
- To nie może być prawda… - urwał
wpatrując się w zastygłą twarz dziewczyny. - Gdzie ona teraz jest?
- Nie wiem.
- Gdzie była przez te wszystkie lata?
- Zacisnął pięści.
- Nie wiem…
- A co wiesz?! - zapytał coraz
bardziej wkurzony.
- Że sobie tego nie wybaczę.
- Nie jesteś w tym sam - mruknął
rzucając zaklęciem w demona.
Istota cienia znieruchomiała. Czar
użyty przez Erathiela sparaliżował całe jej ciało. Nie mogła się bronić, ale
atak nie nastąpił. Elf przyklęknął przy ciele uczennicy i zaczął badać ranę.
- Gdybym znalazł kogoś, kto naprawi
tkanki… Mógłbym spróbować ją ożywić. Tylko, kto mógłby mi w tym pomóc… -
powiedział bardziej do siebie, ale demon doskonale go słyszał. Nie mógł się
ruszać, ale mógł się odezwać.
- Próbowałem zebrać jej energię,
bezskutecznie.
Erathiel wstał z kolan i stanął przed
demonem opierając pięści na biodrach.
- Przyznaję, że nie spodziewałem się,
że jeszcze istniejesz - odpowiedział elf, zupełnie zmieniając temat. - Byłem
pewny, że Alkelidaris cię zniszczyła. W tym momencie tym bardziej żałuję, że tego nie
zrobiła.
- Nie chciałem tego zrobić…
- Jeśli tak, to nawet moje zadanie
będzie ułatwione. Wolałbym teraz z tobą nie walczyć, bo są pilniejsze sprawy. Gdy
ciało Iny zostanie naprawione i ją ożywię, będzie potrzebowała ogromnej ilości
energii. Nie ma w tobie jej aż tak dużo, ale będziesz miał szansę zadośćuczynić.
Gdy cię wypuszczę, pójdziesz do budynku obok i znajdziesz Belestrę. To ruda elfia
kapłanka, przeważnie ubiera nieprzyzwoite czerwone stroje, więc poznasz ją bez
problemu. Powiesz jej, że czcigodny Erathiel potrzebuje jej pomocy. Następnie
udasz się do sierocińca tuż nad stawem i wyssiesz kogo będziesz w stanie.
- Wątpię, by ona tego chciała.
- A ja wątpię, żeby chciała zginąć z
twojej ręki. Po tym wszystkim znikniesz z naszego życia raz na zawsze. Jeżeli
nie z własnej woli, to dopilnuję tego własnoręcznie.
- Obca energia nic ci nie da, jeżeli
nie będzie w niej nawet iskierki życia.
Erathiel sięgnął do kieszeni i wyjął mały
niebieskawy kamień.
- Wyrwałeś jej fragment duszy! - w
głosie demona było pomieszane zdumienie i oburzenie.
- Nie sądziłem, że mi się kiedyś
przyda, ale po ostatnich wydarzeniach wolałem się zabezpieczyć. A teraz ruszaj,
zegar tyka.
Złotowłosy mężczyzna machnął ręką i
scena zniknęła sprzed oczu Alkelidaris.
- Jak widzisz, wszystko na marne.
- Kiedy on zdążył wyrwać ten
fragment…? - zapytała ciężko łapiąc oddech.
- To bez znaczenia. - Uśmiechnął się
wrednie. - Myślę, że tyle wystarczy, byś poznała skutki swojej decyzji. Kilka
zgonów. Niekoniecznie tych, których byś chciała. Prawdopodobnie także śmierć
twojego demona. Nie podejrzewasz chyba, że po prostu stamtąd odejdzie? Na
dodatek będzie na tyle osłabiony po tym wszystkim, że jego pokonanie nie sprawi
Erathielowi Lamonie problemu.
Nogi ugięły się pod kobietą. Opadła na
posadzkę przyjmując pozycję, jaką miała na początku rozmowy.
- Tego chciałaś?
- Kael… Co z Kaelem? - zapytała
drżącym głosem.
Mężczyzna milczał przez chwilę.
Zamknął oczy. Gdy je otworzył ponownie, wyglądał na zmieszanego.
- Wersja przyszłości, którą widziałaś,
przestała istnieć. Nie dojdzie do walki w pałacu.
Twarz elfki rozpromieniła się.
- Moje przewidywania były zbyt
pesymistyczne. Twój demon przeżyje starcie z Erathielem Lamonie i ucieknie!
Entuzjazm w jego głosie wywołał
niepokój w kobiecie.
- Kael'thas Sunstrider nie oszaleje do końca. Nie zdąży. Książę nie
przeżyje kolejnego roku. Demon dojdzie do wniosku, że to wszystko wina władcy i
postanowi się zemścić. Nie będzie to zbyt trudne, w końcu z jego strony książę
nie mógł spodziewać się ataku.
- Kłamiesz! Nie wierzę w to! Nie
mógłby tego zrobić! Wie, co czuję do Kaela! Dzieliliśmy to uczucie!
- Owszem. Nauczyłaś go uczuć. Tylko od
czasu, jak ostatnio się widzieliście, zdążył odkryć własne. Pokochał kogoś
mocniej niż twojego księcia.
- Kłamiesz… - wyszeptała ledwo
słyszalnie.
- Wiem, że nie uwierzysz mi na słowo.
Nie uwierzyłaś ani za pierwszym, ani za dwudziestym razem, więc ci to pokażę.
Jednak musisz przestać próbować. Marnuję na ciebie niepotrzebnie energię. -
Klęknął przy kobiecie i złapał ją za podbródek, zmuszając ją do tego, by na
niego spojrzała. - Nawet jeżeli istnieje rozwiązanie, którego tak pragniesz,
jest już ono poza twoim zasięgiem.
- Gdyby tak było, nie traciłbyś na
mnie swojego cennego czasu - wycedziła przez zaciśnięte zęby.
- Ależ ja tylko czekam, aż wszystko
wróci na swoje miejsce. Jesteś jednym z niewielu interesujących rozmówców, do
których mam dostęp, to korzystam z okazji. - Uśmiechnął się promiennie, po czym
puścił jej twarz. - Przyglądanie się, jak walczysz, uznaję za pewnego rodzaju
rozrywkę, ale za długo to już trwa i zaczyna mnie nudzić. Posiedzisz tu jeszcze
trochę, może przemyślisz swoje zachowanie.
Mężczyzna położył rękę na czole i
odgarnął włosy do tyłu. Świdrował spojrzeniem kobietę, ale nie mógł jej zmusić
do spuszczenia wzroku. Pokręcił lekko głową na boki i podniósł się z podłogi.
- Zrobimy tak. Jeżeli zrobisz jeszcze
raz coś takiego, zabiję cię. - Zrobił znaczącą pauzę, a kobieta uśmiechnęła się
w odpowiedzi. - Nie ciesz się tak. Zabiję cię, a potem ożywię. Następnie znów
cię zabiję… Jak myślisz, ile wytrzymasz? Najbardziej wytrwali poddają się po
kilku godzinach. Wyjątki odpuściły dopiero po tym, gdy wielokrotnie pokazałem
im, jak to samo spotyka ich bliskich. Prędzej czy później każdy robi to, czego
potrzebuję. Zabawa się skończyła.
Elfka spuściła wzrok i nie odezwała
się już więcej. Mężczyzna uśmiechnął się triumfalnie. Obrócił się i ruszył w
kierunku, z którego przedtem przyszedł. Świetliste kule podążyły za nim,
pozostawiając kobietę w ciemności.
To,
co mówisz i robisz, sugeruje, że zbliżam się do rozwiązania.
193
Blogger uparcie ignoruje moje ustawienia odnośnie powiadomień o komentarzach - z góry przepraszam, jeżeli komuś nie odpisałam.
Następnej notki spodziewajcie się w pierwszym tygodniu następnego miesiąca, czyli za nieco ponad dwa tygodnie.
Nie przedłużając, pozdrawiam i życzę miłej lektury!
Następnej notki spodziewajcie się w pierwszym tygodniu następnego miesiąca, czyli za nieco ponad dwa tygodnie.
Nie przedłużając, pozdrawiam i życzę miłej lektury!
Mistrz poprowadził Inę przez
Silvermoon nieznanymi jej drogami. Próbowała zapamiętać drogę, ale po piątym
zakręcie w uliczkę straciła orientację. Tym większe zagubienie poczuła, gdy Erathiel
sprowadził ją schodami do podziemi. Przywołał w dłoni niewielką kulę ognia,
która oświetliła im drogę.
Dwa pomieszczenia przeszli prosto,
następnie skręcili w prawo, a potem w lewo. Wyszli na korytarz, by po chwili
minąć trzy pokoje, a potem znów przejść do innego korytarza przez salę po
lewej. Inarea przestała śledzić, jak idą. Piwnice były jeszcze bardziej zagmatwane
niż droga po powierzchni. Gdy weszli do największego dotychczas pomieszczenia,
spodziewała się dalszych zakrętów. Erathiel jednak podszedł do przeciwległej
ściany, położył na niej dłoń i wyszeptał kilka słów. Nic się nie wydarzyło.
- Nie wiedziałam, że Silvermoon ma
podziemia - odparła Ina.
- Podobnie jak Lordaeron. Do pewnego
momentu nikogo one nie obchodziły - mruknął mistrz w odpowiedzi, uważnie
przypatrując się ścianie i nie widząc pytającego spojrzenia Iny.
Dziewczyna przeniosła wzrok na demona.
On mówi o Undercity. Tak to miasto
nazywało się, zanim runęło. Żyjący… Nie, to nie jest dobre słowo. Ocaleni? Ci,
którym udało się przetrwać, przenieśli się do podziemi. Byłaś tam niedawno.
Teraz to, pomijając fakt martwych mieszkańców, tętniące życiem miasto.
- Mam wrażenie, że nie znajdujemy się
pod Silvermoon. Przesunęliśmy się… - powiedziała do mistrza.
- Owszem. Gdy Lordaeron upadł, ludność
- parsknął - przeniosła się do podziemi, by żyć jak szczury. My po prostu
postawiliśmy nowe miasto obok. Znajdujemy się teraz pod starą stolicą. - Starł
dłonią kurz ze ściany odkrywając ledwo widoczny symbol. - Mam! - krzyknął po
chwili wciskając znalezisko.
Kamienna ściana poruszyła się, po czym
zniknęła w ziemi.
Erathiel zapalił najbliższą pochodnię,
po czym posłał kulę ognia wzdłuż pomieszczenia, by ta zapaliła pozostałe. Gdy
pokój wypełniło światło, mistrz użył przycisk w podłodze, by zamknąć za nimi
przejście.
- Rozgość się. Usiądź, gdzie ci będzie
wygodnie. Dostosuję się. - Szybko dodał, gdy zobaczył minę uczennicy.
- Nie mogliśmy udać się w
przyjemniejsze miejsce? W lesie jest mnóstwo polan, na których nikt by nam nie
przeszkadzał.
- Prawdopodobnie. Wolę, by nikt nas
nie podsłuchiwał.
- To nie musieliśmy się ruszać z
twojego mieszkania…
W odpowiedzi mistrz uśmiechnął się
pobłażliwie.
- Muszę uzupełnić ci teorię. Czasem
lepiej nie ryzykować, że ktoś usłyszy kilka słów i wyciągnie z tego niewłaściwe
wnioski.
- Czyli przyprowadziłeś mnie aż tutaj,
by przeprowadzić lekcję teoretyczną? Żartujesz, prawda?!
- Nie możesz wstrzymać się z osądami,
dopóki nie skończymy?
W odpowiedzi Ina zapowietrzyła się i
usiadła pod najbliższą ścianą.
Erathiel spoczął naprzeciwko
dziewczyny i zaczął swój wykład.
- Chciałbym z tobą porozmawiać o
fragmentach duszy i ich uzyskiwaniu. Prosiłbym, byś mi nie przerywała, a
pytania zachowała na koniec.
Energia życiowa, którą posiadają żywe
istoty, jest ograniczona. Można leczyć rany, nawet przyszywać kończyny, ale medyk
nie zwróci rannemu energii, którą ten stracił. Mówiąc inaczej, jego życie
zostało nieodwracalnie skrócone. Mikstury wpływają na odczuwanie bólu i
pobudzenie, ale nie wpływają na długość życia, z niewielkimi wyjątkami.
Składniki na nie są jednak bardzo trudno dostępne i wiążą się z poświęceniem
kogoś innego, więc ilość energii życiowej jest przeniesiona z jednej istoty na
drugą, a nie stworzona.
Kapłani i paladyni są pewnego rodzaju
wyjątkami, bo nie do końca jest zbadane, skąd czerpią moc. Zwykle twierdzą, że
od bogów, ale nie zostało to potwierdzone. Druidzi dosłownie pozyskują moc z
natury, chociaż ciężko stwierdzić, ile z nich zdaje sobie z tego sprawę. Drzewo
czy krzew nie odczuje straty roku życia, a dla takiego człowieka może to być
wszystko, czego potrzebuje. Jednak nikt z nich nie potrafi przedłużyć życia
ponad długość, którą dana istota miała przypisaną przy narodzinach.
Z warlockami sprawa energii życiowej jest
bardziej skomplikowana niż u innych. Mogą zamieniać energię życiową na
magiczną, ale transformacja ta jest nieodwracalna. Za każdym razem, gdy to
zrobią, długość ich życia się skraca, w teorii nie da się tego procesu odwrócić.
Nie pomogą żadne czary druidzkie ani modły kapłanów. Trzeba uważać, by nie
przesadzić. Jeżeli zamieni się za dużo energii życiowej na magiczną, można
umrzeć. Żaden kapłan nie będzie w stanie ożywić warlocka, jeżeli nie zostanie
po nim nawet cząstka życia. Elfy wydają się najlepszym materiałem na warlocków,
bo mają dłuższe życie, czyli zasób energii pochodzącej z ich wnętrza jest
większy. Mimo to niewielu decyduje się na podążanie tą ścieżką, uznając ją za
nieczystą.
Magia warlocków jest przez niektórych
określana czarną magią. Wcale nie dlatego, że są w stanie odebrać innym życie,
bądź znacząco je skrócić. To samo potrafią chociażby magowie. W przeciwieństwie
do adeptów innych rodzajów magii warlocy są w stanie sobie przywłaszczyć
odebraną innym energię i przedłużyć swoje życie, także ponad pierwotnie
przypisaną długość. Używając Wyssania życia bądź Wyssania duszy skracają innym
życie. Oba dla wysysanego mają ten sam efekt, ale dla warlocka zupełnie inny.
Pierwsze z nich bezpośrednio przenosi część energii życiowej ofiary na
warlocka. To drugie nazywane jest odbieraniem duszy. Używane jest, by stworzyć
kryształy duszy używane do innych zaklęć. Jest to dokładnie cząstka energii
życiowej zaklęta w materialną formę.
Fragmenty duszy różnią się od siebie w
zależności od tego, czy to był ostatni fragment odbierający życie - te są
potężniejsze i można je wykorzystać do stworzenia czegoś naprawdę potężnego. Zwykle
kamienie są podobnej wielkości i mocy, niezależnie od energii istoty, z której
zostały stworzone. Umiejętny warlock jest jednak w stanie wyciągać energię z
przeciwnika większymi partiami. Otrzymywane przez niego fragmenty są większe i mają
większą moc. Przy naprawdę potężnych i opornych istotach zdarza się, że
następuje to samoczynnie.
Kryształy duszy wiążą się z
warlockiem, który je uzyskał. Dlatego nie można odebrać komuś fragmentu, który
zdobył, chyba że na to pozwoli. A przynajmniej tak brzmią teorię głoszone przez
mistrzów. Dodać do tego należy, że jeżeli ktoś jest dużo słabszy, to zwykle też
nie ma problemu z odebraniem mu fragmentów, które sam zdobył. Bywają warlocy
wysyłający swoich uczniów regularnie po kamienie, które następnie sami używają.
Demony żywią się energią życiową. Do
ich przywołania potrzebny jest fragment duszy, energii życiowej, która sprawi,
że będą chciały przybyć do tego świata. Są wiecznie głodne. Dlatego przeważnie
nie mogą się oprzeć imiennym przywołaniom. Smaczny kąsek przeznaczony tylko i
wyłącznie dla nich.
Erathiel zrobił dłuższą pauzę.
Wyciągnął z torby bukłak i pociągnął kilka łyków wina. Oczy Iny świeciły się
jasno, przez cały czas wpatrywała się w mistrza z zainteresowaniem.
- To, co ci dzisiaj opowiedziałem, nie
jest wiedzą powszechną - kontynuował po przerwie. -Społeczeństwo i tak nas
nienawidzi, chociaż mam wrażenie, że głównie przez nazwy zaklęć, które używamy.
Wbicie miecza w serce przez wojownika niczym się nie różni w skutkach od
odebrania komuś duszy. Z jakiegoś powodu jednak to drugie uważa się za
wyjątkowo złe i niewłaściwe. Dlatego, niezależnie czy ktoś cię będzie o to pytał
czy nie, nie powinnaś mówić o tym, czego się dzisiaj tutaj dowiedziałaś. Spora
część warlocków nie wie, jak to wszystko dokładnie się odbywa, więc tłumaczenie
się niewiedzą nawet nie musi zostać odebrane jako kłamstwo.
- Dlaczego inni nas nienawidzą? Nie
spotkałam się z tym jeszcze…
Nie
licząc mojej wioski -
przeszło jej przez myśl. To jednak zaczęło się na długo przed tym, jak podjęła
naukę u Erathiela.
- W dużej mierze rozwiązujemy
problemy, które sami tworzymy. Daleko nie trzeba szukać. To, co się stało
niedawno w Undercity, było wynikiem masowego błędu przy przywołaniu. Okazało
się też, że potrzebny był warlock, by tę sprawę rozwiązać. Część demonów
biegających po świecie jest właśnie skutkiem czyjejś niekompetencji. Nie
wszystkie jednak. Powiedziałbym nawet, że mniejszość. Niestety przede wszystkim
te najpotężniejsze. Czasem w przestrzeni tworzą się wyrwy, widziałaś je w
Ghostlands. Nikt poza nami do tej pory nie jest w stanie ich zamknąć. Dlatego
po długich walkach pozwolono nam istnieć. Niechętnie i pod ciągłą obserwacją.
Jak tylko dzieje się coś złego, a warlocy tam są, na nowo rozgrzewa dyskusja,
czy opłaca nas się trzymać przy życiu, skoro jesteśmy tak niebezpieczni. Gdy
byłem młody, zgasły ostatnie stosy. To wcale nie było tak dawno, jak się może
wydawać.
- Czy z demona można uzyskać fragment?
- Tak… i nie. Demony przeważnie
złożone są z magii. Nie mają tego, co określamy duszą. Zwykle jednak pożywiają
się energią wyrwaną z istot żywych - tych fragmentów możesz ich pozbawić.
- Nie masz duszy? - zwróciła się do
demona. Erathielowi na to drgnęła brew, ale nic nie powiedział. Zdążył
zapomnieć, że nie są sami.
Nie mam prostej odpowiedzi na to pytanie.
Pewnie zależy od tego, jak zdefiniujesz duszę. Nie jestem taki jak ty. W swojej
pierwotnej formie nie mam ciała, w którym duch mógłby się zagnieździć. Nie da
się jednak zaprzeczyć, że myślę...
- zawahał się. - Momentami czuję, więc istnieję.
- A co z nieumarłymi? - zapytała
mistrza.
- Mimo, że ich ciała nie żyją, jest w
nich energia życiowa. Odbieranie jej ożywieńcom nie różni się w niczym od
odbierania jej innym.
- Wspominałeś, że druidzi czerpią
energię z drzew. Skoro one żyją, to czy my także możemy pozyskać ją z roślin?
- Przyznaję, że nawet nie wiem, jak
mogę skomentować to pytanie - odparł po dłuższym milczeniu. - Nie. Nie wydaje
mi się.
- Czyli nie próbowałeś?
Odchrząknął.
- Tego nie powiedziałem. Nie powiem,
że na pewno jest to niemożliwe. Nie znam nikogo, komu by się to udało. -
Uśmiechnął się głupkowato. - Niektórzy uważają, że rośliny są chronione przez
matkę naturę i dlatego są odporne na nasze czary. Nie tłumaczy to jednak, czemu
zwierzęta nie zasłużyły na jej ochronę. Według mnie przepływ energii w ciałach
roślin, o ile można to tak określić, jest inny i nie pozwala na tak bezpośrednią
ekstrakcję.
- Czy wiemy, kiedy zmienimy za dużo
energii na magię? Kiedy sięgniemy za głęboko i za bardzo skrócimy swoje życie?
- Nie zawsze. Niektórzy odczuwają to
bardzo wyraźnie, inni nie. W wirze walki trudno obserwować wszystkie
ostrzeżenia wysyłane przez ciało. Przeważnie widać to w wyglądzie - zdajemy się
być wtedy o wiele starszymi niż jesteśmy, więc polecam często patrzeć w lustro.
- Zużyłeś kiedyś za dużo?
- Gdybyś widziała mnie po bitwie z
succubusami, znałabyś odpowiedź na to pytanie - odpowiedział.
Gdy Inie skończyły się pytania, mistrz
postanowił zadać własne.
- Czy wiedząc to wszystko, będziesz
miała problemy, by odbierać innym dusze? Mając świadomość, że z każdym uzyskanym
fragmentem skracasz czyjeś życie?
To było jedno z tych pytań, na które
nie było dobrej odpowiedzi.
- Nie - odpowiedziała po chwili. - Nie
spodziewałam się, że to wszystko sięga aż tak głęboko, ale…
- Nie masz poszanowania dla życia,
prawda?
Zapytał o to tak spokojnie, że Ina
poczuła się nieswojo.
- Dla istot, których nie znam -
zrobiła pauzę. - Tak.
- Będziesz musiała je znaleźć.
- Dlaczego? Przecież, szczególnie po
tym wszystkim, co mi powiedziałeś, tak wydaje się łatwiej.
- Posłuchaj mnie, Inareo. - Westchnął
- Niezależnie od tego, co ci się wydaje, istniejemy po to, by chronić innych.
Erathiel był ostatnią osobą, po której
spodziewałaby się takiego stwierdzenia. Odczekała chwilę, by upewnić się, że to
nie żart i mistrz zaraz się nie roześmieje. Nic jednak takiego się nie stało.
- Z upływającym czasem nasza moc może
tylko rosnąć. Ciągłe rośnięcie w siłę tylko po to, by być coraz potężniejszym, nie
ma najmniejszego sensu. Trzeba dobrego powodu, by móc utrzymać ją w ryzach i
nie wykorzystywać w każdej możliwej sytuacji. Jesteśmy niezbędni, by nasza rasa
przetrwała, nawet jeżeli inni nie przyjmują tego do wiadomości. W kryzysowej
sytuacji możemy poświęcić życie niewielu, by uratować resztę.
- Sugerujesz, że nie powinnam robić
nic egoistycznego?
Erathiel roześmiał się na te słowa.
Erathiel roześmiał się na te słowa.
- W żadnym wypadku. Momentami to nawet
może cię wzmocnić. Twierdzę jedynie, że powinnaś być ostrożna ze swoją mocą. Możesz
stawać się coraz silniejsza, ale nie możesz się z tym zbytnio obnosić. By ją
rozwijać, musisz mieć dobry powód, który jednocześnie sprawi, że nie zwariujesz.
Historia pełna jest oszalałych warlocków, których pochłonął głód mocy i życie
innych nic dla nich nie znaczyło. Ochrona naszej rasy jest jedynym sensownym
powodem, który mogę ci obecnie zaproponować. Jeżeli wymyślisz inny, chętnie go
usłyszę.
W tej jednej chwili, jak nigdy, Erathiel
przypominał demonowi Alke.
- Nie wystarczy, bym znalazła jedną
osobę, którą chciałabym chronić?
- Nie. Jedna osoba może zginąć
zupełnie bez twojego udziału. Co wtedy? Zemsta na całym świecie, że pozwolił
jej odejść? - ściszył głos zadając to pytanie.
Ina nie potrafiła znaleźć odpowiedzi
na jego pytanie, więc zamilkła. Erathiel uznał to za koniec rozmowy i podniósł
się z posadzki. Teatralnie otrzepał swoją szatę.
- Skończyliśmy na dzisiaj? - zapytał,
chociaż chyba już sam podjął co do tego decyzję.
Uczennica przytaknęła i również wstała. W ciszy ruszyli w drogę powrotną.
Uczennica przytaknęła i również wstała. W ciszy ruszyli w drogę powrotną.
Pod drzwiami do mieszkania Erathiela
czekał na nich list. Mężczyzna w pierwszej chwili chciał go zignorować,
potraktować jako przypadkową korespondencję, ale zaintrygował go ciemnozielony
atrament użyty do zaadresowania przesyłki. Najdziwniejsze dla niego było jednak
to, że adresatem był nie sam mistrz, ale także jego uczennica. Otworzył list
jeszcze przed przekroczeniem progu. Już po pierwszych przeczytanych słowach
zaklął szpetnie.
- Sądziłem, że oszczędzę ci tego.
Niestety, będziemy musieli obydwoje udać się za dwa dni do Undercity na
przesłuchanie w związku z niedawnym, jak to ujęli, incydentem.
192
Witam Was serdecznie po przerwie.
Styczeń był dla mnie miesiącem przemyśleń.
Cotygodniowa publikacja kolejnych fragmentów wzięła się z
mojej chęci narzucenia sobie regularności w pisaniu. Na początku często
wyprzedzałam publikacje i już przed terminem miałam gotową kolejną notkę. Dość
szybko się to skończyło i Demon Dance zaczął powstawać na bieżąco. Równolegle
powstawały notatki z niewykorzystanymi fragmentami, pomysłami czy dalszą
częścią historii. Niestety obecnie w moich notatkach panuje chaos - większość z
nich jest wykonana ręcznie i muszę je przepisać i posegregować, a materiału
źródłowego jest całkiem sporo. Mam tam też sporo gotowych fragmentów, które
tylko czekają, by znaleźć się w historii.
Wracając do sposobu publikacji - do pewnego momentu system
notka na tydzień sprawdzał się całkiem nieźle, ale niestety okazało się, że
przy takim trybie niektóre aspekty mojego życia mają za duży wpływ na to, czy
notka ukaże się na czas czy nie. Jak miało to miejsce niestety w styczniu i
lutym. Niektóre wątki i rozmowy przeciągają się niemiłosiernie przez przerwy i
zmienną długość notek - niby to tylko kilka stron tekstu, ale podzielone na
krótkie fragmenty sprawiają wrażenie rozwleczonych. Przynajmniej ja odnoszę
takie wrażenie.
Obecnie skłaniam się do przejścia na tryb miesięczny bądź
dwutygodniowy. Notki zwiększyłyby zdecydowanie swoją objętość, mogłabym
rozwinąć inne postacie oraz relacje między nimi i akcja w końcu zaczęłaby
posuwać się do przodu. Nie mówię, że w tempie ekspresowym, ale na pewno
bardziej sensownym niż obecnie.
Prawdopodobnie pojawiłyby się większe czy mniejsze przewinięcia,
z którymi mam problem przy obecnym sposobie publikacji.
Planuję wydłużyć notki i nadać im formę bardziej zamkniętych
fragmentów. Zrobiłam to już ostatnio przy okazji sytuacji z druidem w
Ghostlands. Dłuższe wątki (jak np. walka w Undercity) nadal nie zawierałyby się
w jednej części, ale inne i owszem. Dla przykładu poniższa notka, zamknie rozmowy mające miejsce w domu, a po niej nastąpi
bezpośrednie przewinięcie do nauki. Ta także zajmie się w jednej notce
(oczywiście nie mówię o całej edukacji Iny, ale o jej wycinku). W ten sposób
notki będą tworzyć bardziej zamknięte fragmenty, dialogi i walki itd. w
założeniu nie będą przechodzić pomiędzy notkami.
Jeżeli taki sposób publikacji się sprawdzi, to samo czeka
poprzednie notki, tj. zmieni się numeracja i nadam im funkcję rozdziałów.
Korekta obecnie poprawia błędy w starszych notkach i podejrzewam, że połączę
wrzucenie poprawek ze zmianą numeracji. Oczywiście nastąpi to sukcesywnie, o
czym będziecie informowani.
Nie przedłużając już - zapraszam Was na kolejny fragment opowieści.
Z wahaniem Ina opowiedziała mistrzowi
szczegóły swojego spotkania z magiem. Twarz Erathiela nie wyrażała wiele.
Cierpliwie słuchał uczennicy.
- Stąd właśnie przyszło mi do głowy,
by spróbować użyć magii, której ślad unosił się w pomieszczeniu. Aliant…
- Poczekaj - zdecydował się przerwać.
- Mag należał do Przymierza?
- Nie mag, druid.
- Druid…?
- Ten, co wskrzesił przywołującego…
- Druid, który wskrzesił młodego
warlocka, był Aliantem? Nie wspomniałaś o tym wcześniej.
Dziewczyna zamilkła. Owszem, ominęła
ten szczegół w swojej opowieści. Głównie dlatego, by jej bardziej nie
komplikować, jednak spojrzenie Erathiela sugerowało jej, że zrobiła źle nie
wspominając o tym.
- To był ten sam druid, który był
wcześniej w obozie nocnych elfów.
Mężczyzna poderwał się z krzesła i
zacisnął dłonie w pięści. Bardzo szybko się jednak opanował i usiadł z
powrotem.
- Kontynuuj - odparł spokojnie. - O
tym szpiegu porozmawiamy innym razem..
Erathiel długo milczał po tym, jak
jego uczennica zakończyła swoją opowieść. W czasie słuchania miał ciągle ręce
splecione ze sobą. Momentami je zaciskał, wbijał sobie nawet lekko paznokcie w
dłonie, by nie reagować. Podniósł się w końcu i zaczął krążyć po pomieszczeniu.
Inarea podążała za nim wzrokiem.
- Czego tak właściwie ode mnie
oczekujesz teraz? - zapytał rzucając okiem na papiery, które miał zgromadzone
na biurku.
- Chcę, byś zaczął mnie uczyć. Ty
bezpośrednio. Byś przestał wysyłać mnie ciągle do innych warlocków. Na dalekie
i dziwne misje, na których muszę radzić sobie sama.
- Dobrze. Skoro tego sobie życzysz,
chwilowo nie będziesz wykonywać żadnych zadań poza miastem.
Mistrz wziął jedną kartkę ze stosu i
spalił ją w swojej dłoni. Po chwili zastanowienia zrobił to samo z kolejną.
- Co do innych warlocków - kontynuował
- wybierałem dla ciebie najlepszych w danej dziedzinie, bo od takich powinnaś
się uczyć.
- Nie chciałam najlepszych. Chciałam
ciebie! Wybrałam ciebie na mojego mistrza i zdecydowałam się podążać za tobą.
Niby wziąłeś mnie na naukę, ale wykorzystujesz każdą nadarzającą się okazję, by
się mnie pozbyć.
- Dzięki temu jesteś silniejsza -
położył szczególny nacisk na ostatnie słowo.
- Nie obchodzi mnie to! Nie tego
chciałam! Prosiłam, byś mnie uczył. Nie potrzebuję ciebie do zwiedzania świata
i odkrywania mojej mocy. Do tego jesteś mi zbędny.
Ina ostatnie zdanie kończyła już na
wydechu. Głośno nabrała powietrze i spojrzała z wyrzutem na Erathiela. Patrzył
jej w oczy analizując to, co usłyszał.
- Wiesz, że jesteś pierwszą osobą,
którą uczę?
Przytaknęła. Mistrz oparł się o biurko
i przyjrzał się twarzy dziewczyny, jakby miał na niej zobaczyć coś nowego.
Odetchnął głęboko i zaczął swój wywód.
- Nie mam w tym zbyt dużego
doświadczenia. Moje założenia… Nie przerywaj mi! - podniósł głos, a Ina nadęła
policzki, niezadowolona, ale posłuchała. - Nie chciałem ci narzucać żadnej
ścieżki. Z moich obserwacji to częsty błąd mistrzów. Pokazują uczniom swoją
drogę jako jedyną słuszną, nie patrząc na ich predyspozycje. Gdy uczeń poznaje
lepiej swoją moc i decyduje się zerwać ze ścieżką mistrza, jest lata nauki do
tyłu. W przypadku elfów nie jest to jeszcze takie straszne, ale przez takie
błędy niektórzy ludzie nie zdążą nigdy osiągnąć w pełni swojego potencjału.
Dodatkowo - zawahał się - istnieją księgi z opisami, czego uczeń powinien się
uczyć w jakiej kolejności. Jest to coś, czego większość warlocków się trzyma.
Osobiście uważam to za bzdurę. Ktoś kiedyś jednak uznał, że jest to jedyny
bezpieczny sposób nauki na warlocka. Czy raczej taki, który powoduje
najmniejsze straty w uczniach. Pomijam przy tym oczywiście zwyrodnialców,
którzy rozwijają moc uczniów tylko po to, by ją później przejąć.
Erathiel zakończył wywód uśmiechem.
Mimo że temperatura w pomieszczeniu się nie zmieniła, Inie nagle zrobiło się
zimno. Mężczyzna zrobił dłuższą pauzę. Nalał sobie oraz uczennicy wodę, po czym
kontynuował.
- Jak wiesz, w naszej magii
wykorzystujemy głównie cień, zepsucie, klątwy oraz ogień. W sugerowanej -
prychnął - ścieżce rozwoju poznaje się każdy z tych aspektów w równym stopniu,
by można było zdecydować, co komu najlepiej wychodzi. Zastosowałem inną metodę.
Uważam, że jeżeli dobrze opanujesz jeden aspekt. Zrozumiesz go, to w innymi
poradzisz sobie dobrze odruchowo.
- Dlaczego nie zacząłeś nauki od ognia?!
Wiedziałeś, że ten żywioł mnie interesuje. Mimo to nie znam żadnego czaru z nim
związanego.
- Ogień jest zbyt niebezpieczny na
początek. Szczególnie, gdy wiem, że cię nie krzywdzi. Mogłoby cię za bardzo
kusić, by wejść za głęboko w moc. Tobie prawdopodobnie nic by się nie stało,
ale okolica mogłaby spłonąć. Chciałabyś tego?
Mimo że pytanie brzmiało na
retoryczne, mistrz wpatrywał się w Inę wyraźnie oczekując odpowiedzi.
- Nie… Nie chciałabym.
- Zaakceptujesz moją metodę? Chcę, byś
opanowała cień. By magia z nim związana nie miała dla ciebie tajemnic, zanim
nie przejdziemy do innych aspektów. Oczywiście możesz inne zaklęcia ćwiczyć we
własnym zakresie. Jeżeli pragniesz czegoś innego…
- Nie! - Zaczęła szybko oddychać.
Dopiero co przybyła do tego miejsca. Perspektywa dalszej wędrówki przeraziła
ją. - Podtrzymuje to, co mówiłam. Chcę, byś mnie uczył. Oczywiście, jeżeli
będziesz robił to bezpośrednio.
- Dobrze, ale zaczniemy za kilka dni.
Do tego czasu mam pewne sprawy do załatwienia. Chodź ze mną.
Inarea posłusznie podniosła się z
krzesła i podeszła do mistrza, który nie wyglądał, jakby gdziekolwiek się
udawał. Mężczyzna zrobił dwa kroki w bok i otworzył drzwi do przylegającego
pomieszczenia. Prawdopodobnie były tam zawsze, ale elfka do tej pory nigdy nie
zwróciła na nie uwagi. Weszła do środka zachęcona gestem Erathiela.
W środku średniej wielkości izby nie
znajdowało się wiele. Pod oknem stało pojedyncze łóżko, obok niego mała szafka,
a pod jedną ze ścian szafa dwudrzwiowa. Wszystko było w kolorze drewna. Nawet
pościel na łóżku była brązowa.
- Na razie tyle mogę ci zaproponować -
powiedział Erathiel nie mogąc doczekać się żadnej reakcji, a z oczu Iny w tym
momencie popłynęły łzy.
Gdy tylko Erathiel zamknął drzwi za
sobą, Ina opadła na łóżko. Oczy zdążyły jej wyschnąć i po niedawnym nadmiarze
emocji nie było już ani śladu.
- Naprawdę mogę tu zostać? -
wyszeptała.
Demona wyraźnie rozbawiło jej pytanie.
Nie mnie powinnaś o to pytać. Ale on
wydawał się całkiem przekonujący. Jeżeli chcesz, możemy tu zostać…
- Bo i tak nie mam dokąd pójść -
westchnęła i przewróciła się na bok. Patrzyła w kierunku ściany.
Znaleźlibyśmy swoje miejsce, gdyby
taka była twoja wola.
Inarea nie odpowiedziała towarzyszowi.
W jej myślach panował chaos, którego nie była w stanie opanować. Wszystko
wskazywało na to, że w jednej chwili całe jej życie się zmieni. Będzie miała to,
czego pragnęła, odkąd poznała Erathiela w wiosce. Swoje miejsce. Było jej
obojętne, czy będzie to wśród elfów czy demonów. W czasie dotychczasowej nauki
zrozumiała jednak, że dopóki nie opanuje dobrze mocy, druga opcja mogłaby być
dla niej niebezpieczna. Chociaż zgodnie z podejściem elfa, w ekstremalnej
sytuacji nauczyłaby się dużo szybciej i więcej. Erathiel był dla niej zagadką.
Gdy wydawało jej się, że wie, czego mistrz od niej chce, bądź jak się zachowa w
stosunku do niej, on robił coś nieoczekiwanego. Nie spodziewała się, że podaruje
jej pokój. Była pewna, że znów wyląduje w jakiejś karczemnej izbie.
Prawdopodobnie
takie rozwiązanie było tańsze…
Starała odgonić od siebie tę myśl.
Chciała zacząć naukę z czystym umysłem, bez rozpamiętywania tego, co było
wcześniej. Bez wyrzucania Erathielowi, jakim złym mistrzem był do tej pory. Nie
miała pewności, czy jej się to uda. W końcu niewiele pokazał jej do tej pory.
Był silny, ale to nie musiało świadczyć o niczym. Nie widziała, jak używał
silnej magii, ale słyszała plotki, że sam pokonał succubusa i incubusa w
Undercity.
Masz jakieś przemyślenia?
Towarzysz przerwał jej gonitwę myśli.
Obróciła się na drugi bok i spojrzała na niego.
- Mam ich całkiem sporo.
O których chciałabyś porozmawiać?
Nadal
jest ich całkiem sporo…
- Do teraz przed oczami mam jego minę.
Wyglądał na zaskoczonego, gdy mówiłam o użyciu resztek czaru druida. Owszem,
zdziwiło go, że tamten był Aliantem, ale na to zareagował trochę później.
Prawdopodobnie nie wiedział, że to
możliwe. Takiego użycia magii nie było w księdze.
- Księdze?
Tej, z której się uczył magii.
- Nie wiem, co jest dziwniejsze. Fakt,
że Erathiel uczył się magii w ten sposób, czy to, że ty o tym wiesz. Skąd masz
takie informacje? - zapytała, bo demon zamilkł.
Byłem przy tym, gdy mu ją przekazano.
Nie wie o tym i dobrze by było, gdyby tak zostało.
- Dlaczego tam byłeś?
Byłem z warlockiem, który mu ją podarował.
Nie mam oczywiście pewności, czy to było jego jedyne źródło wiedzy. Nie było
mnie przy nim w czasie jego nauki.
- Myślisz, że mógłby jeszcze gdzieś
mieć tę książkę?
Wątpię. Miał ją spalić po zapoznaniu
się z nią.
- To nie ma sensu. Mama mówiła mi, że
książek nie powinno się niszczyć, że tylko złe osoby to robią.
Ina odniosła wrażenie, że demona z
jakiegoś powodu rozbawiła jej odpowiedź.
Tym razem było to uzasadnione. Wiedza
bywa niebezpieczna. Gdyby to ode mnie zależało, Erathiel nigdy nie dostałby
tamtej księgi. To już jednak bez znaczenia.
- Chcesz powiedzieć, że stał się
warlockiem dzięki czytaniu? Nikt go bezpośrednio nie uczył? Czy to w ogóle
możliwe?
Wiele na to wskazuje.
- To zaskakująco wiele tłumaczy.
Kolejne dni minęły Inie na bieganiu po
mieście i załatwianiu pomniejszych spraw jej mistrza. Z początku gubiła się
niemal za każdym razem i musiała pytać strażników o drogę, bo demon nie chciał
jej pomagać. Dzięki temu jednak dość dobrze poznała miasto i gdy Erathiel
kolejny raz wysyłał ją do krawcowej, była w stanie trafić tam niemal od razu.
Wielkimi krokami zbliżał się obiecany przez mistrza dzień, w którym miał w
końcu zacząć uczyć swoją uczennicę.
Subskrybuj:
Posty (Atom)