Elfy listy piszą...
W takie dni jak ten Erathiel żałował,
że nie miał wcześniej za dużo kontaktu z dziećmi. Z jednej strony od początku
był świadomy, że Ina jest dzieckiem, ale z drugiej, nie przywiązywał do tego
wagi, mimo że powinien. Gdy ją poznał, wydawała się dojrzalsza niż jej
rówieśnicy. Mniej roztrzepana, poważniejsza, ale coraz rzadziej to dostrzegał.
Błędnie założył, że będzie ją jedynie uczył. Nie mógł pominąć wychowania
dziewczyny. Nie było nikogo innego, kto mógłby to za niego zrobić. Obawiał się
tego zamazania wyznaczonej przez siebie linii pomiędzy mistrzem a uczennicą.
Tylko
czy ja w ogóle mam prawo ją uczyć?
Mężczyzna podszedł do okna i omiótł wzrokiem
ulice Silvermoon. Na razie wszyscy byli spokojni i zajęci swoim codziennym
życiem. To musiało się zmienić. Erathiel wiedział, że incydent w Undercity
będzie miał dużo większe konsekwencje, niż mogło się wydawać. Społeczeństwo już
wcześniej było negatywnie nastawione do warlocków i ich rytuałów. Przeciwnicy
dostali w tym momencie mocny argument, by w ogóle zakazać tej sztuki magicznej.
Zabiegali o to od dawna, także wśród krwawych elfów. Gdyby książę nie zajmował
w tej kwestii stanowczego stanowiska, pewnie by im się to udało. Jednak Kael
nie mógł żyć wiecznie.
Erathiel odgonił od siebie tę myśl i sięgnął po pióro.
Erathiel odgonił od siebie tę myśl i sięgnął po pióro.
"Tragedia w Undercity była pokazem niedoścignionej głupoty. To, że całe
nieumarłe miasto nie zostało ponownie martwe, było całkowitym przypadkiem.
Gdybym się tam nie pojawił…"
Elf przeczytał kilkukrotnie swoje
słowa, po czym je skreślił. Zmiął papier w dłoni i rzucił go w kierunku
kominka. Musiał założyć, że list może zostać przechwycony przez obie strony
konfliktu. O przeciwników ze swojej rasy się nie martwił. Żaden krwawy elf nie
ośmieliłby się wykraść korespondencji władcy.
" Jaśnie Oświecony Książę i Panie!
Misja,
którą mi zleciła jego książęca mość, została zrealizowana bez większych
problemów. Udałem się we wskazane miejsce i pokonałem istotę uznaną za
zagrożenie dla naszych braci. Demon Lerorash, którego
imię poznałem po wszystkim, nigdy już nie będzie nas niepokoił.
Szczegóły jego pokonania nie są na tyle ważne, by ujmować je w tym liście. Jednak
czuję się w obowiązku opisać to, co się wydarzyło później. Miej jednak w
pamięci, że nie miałem wiedzy o tym, co się
tam dzieje, dopóki nie postawiłem stopy w nieumarłym mieście.
Po
upewnieniu się, że demon został unicestwiony, planowałem udać się do Jego Książęcej
Mości, by złożyć bezpośrednio raport. Zanim zdążyłem odejść, by spełnić swój
obowiązek, poczułem"
Erathiel oderwał pióro od papieru. Co
właściwie wtedy poczuł? Stwierdzenie, że coś jest nie tak, nie pasowało do
korespondencji, którą tworzył. W rozmowie w cztery oczy mógłby użyć
dosadniejszych stwierdzeń, ale z listami musiał się pilnować. Był wzburzony
tym, co się wydarzyło i ciężko było mu to ubrać w słowa. Nie mógł odkładać
wysłania listu w nieskończoność. Powinien go napisać dnia poprzedniego, ale musiał
zająć się Iną. To był jednak jeden z niewielu argumentów, których wolał nie
używać.
"zaburzenie energii. Niedaleko mnie otworzyła się brama. Nie
przypominała ona jednak tych tworzonych zwykle przez warlocków, nawet podczas
rytuałów. Bliżej jej było do portalu w Blasted Lands. Była potężna, ale
niestabilna. Prawdopodobnie była przewidziana dla istoty, którą pokonałem. Moc
płynąca od bramy zdawała się być skażona. Zaniepokoiło mnie to przeogromnie. Dlatego
wbrew rozkazom i moim obowiązkom postanowiłem wejść w przejście. Mam nadzieję,
że ta niesubordynacja zostanie mi wybaczona.
Ciężko
mi znaleźć słowa, by opisać to, co tam zastałem. Wokół wszystko wskazywało na
to, że znalazłem się w samym środku rytuału przywołania. Żaden z warlocków
obecnych na miejscu nie znajdował się na nogach. Wszyscy leżeli, jak się potem
okazało nieprzytomni bądź nieżywi. Undercity, nieumarłe miasto wydało mi się
martwe jak nigdy. Przy bramie stały dwa demony, prawdopodobnie sprawcy całego
zamieszania.
Do
teraz nie wiem, jak to było możliwe. Zgodnie z posiadaną przeze mnie wiedzą
demony nie potrafią przywoływać istot potężniejszych od siebie. Na dodatek
wokół całego placu była rozciągnięta szczelna bariera. Nie wiem, kto ją
stworzył ani dlaczego. Na pewno nie mógł tego zrobić ani succubus, ani incubus,
chyba że nieswoimi rękami. Jak wiesz, te demony potrafią zmusić innych do
robienia tego, co chcą."
Mistrz Iny przytrzymał dłużej pióro na
końcu tego zdania, tworząc brzydkiego kleksa. Ostatnie zdanie brzmiało źle. Nie
tylko ze względu na jego nieformalny charakter. Przede wszystkim sugerowało, że
książę mógł być kiedyś pod wpływem succubusa. Zdecydowanie musiał unikać takich
sugestii. Zmiął kolejną kartkę w dłoni i wrzucił ją do kominka. Przepisał cały
list na nowo, wyłączając ostatnie zdanie.
"Zgodnie z wiedzą ogólną te demony mogą zmuszać innych do spełniania
swoich zachcianek. Czy to oznacza, że istoty cienia zmusiły warlocków do
otwarcia bramy? Nie wiem tego i nie mam pewności, czy kiedykolwiek się tego
dowiemy.
Pomimo
zmęczenia i ran postanowiłem walczyć. Nie mogłem dopuścić, by było więcej
ofiar. Sprzyjającą okolicznością dla mnie okazało się to, że demony również
były osłabione po walce. Ledwo udało mi się je pokonać, nim zabiły kolejnych
warlocków. Podejrzewam, że nie zabijały ich wcześniej, by mieć rezerwę energii.
Jednego z przeciwników udało mi się zabić. Nie pamiętam już, czy był to żeński czy męski demon. Drugi niestety uciekł i prawdopodobnie będzie szukał zemsty. Gdy zagrożenie zniknęło, portal się zapadł, a bariera zniknęła. Wtedy wypatrzyłem moją uczennicę, leżącą niemal bez życia. Wziąłem ją na ręce i postanowiłem odejść. Nic więcej i tak już nie mogłem zrobić.
Jednego z przeciwników udało mi się zabić. Nie pamiętam już, czy był to żeński czy męski demon. Drugi niestety uciekł i prawdopodobnie będzie szukał zemsty. Gdy zagrożenie zniknęło, portal się zapadł, a bariera zniknęła. Wtedy wypatrzyłem moją uczennicę, leżącą niemal bez życia. Wziąłem ją na ręce i postanowiłem odejść. Nic więcej i tak już nie mogłem zrobić.
Nie
wiem, kto prowadził rytuał i co właściwie poszło nie tak. Mogę się tylko
domyślać, co stałoby się, gdyby zamiast mnie przez bramę przeszedł Lerorash. Nie wiem, do czego doprowadzi
śledztwo nieumarłych. Wiem jednak, że powinniśmy przygotować się na każdą
ewentualność."
Treść listu wydawała się być w porządku. W kilku miejscach jednak została naruszona etykieta. Erathielowi nie chciało się przepisywać listu ponownie. Zamoczył pióro w kałamarzu i podpisał się pod spodem.
Treść listu wydawała się być w porządku. W kilku miejscach jednak została naruszona etykieta. Erathielowi nie chciało się przepisywać listu ponownie. Zamoczył pióro w kałamarzu i podpisał się pod spodem.
"Twój, zawsze wierny,
Erathiel Lamonie"
Erathiel Lamonie"
Nareszcie kolejna część, dziękuję. poza tym mam nadzieję że urlop się udał.
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz. Urlop zdecydowanie się udał. Wróciłam z nowymi siłami :)
Usuń