Kolejny tydzień, kolejny fragment przed Wami. Zapraszam do lektury.
A.
A.
Mój
dom.
Od dłuższego czasu te słowa nie
wywoływały w Inie pozytywnych uczuć. Stało się dla niej puste w dniu, w którym
opuściła wioskę wraz z rodzicami. Pamiętała jak przez mgłę słowa matki, że
przeprowadzają się do nowego miejsca. Nie wzięli wielu rzeczy i pod osłoną
księżyca, zanim wstało słońce, wyruszyli w drogę. Teraz pewnie dziewczyna
uznałaby ich zachowanie za dziwne, wtedy wydawało jej się naturalne. Skoro
rodzice tak robią, to tak trzeba. Ojciec opowiadał jej o wielkich komnatach i
salach balowych, do których będzie mogła chodzić. Przyszłość zapowiadała się
wspaniale. Nic jednak z tego nie wyszło. Rozdzielili się na pustyni i nikt nie
był w stanie odstawić jej do rodziny. Podobno strażnicy nie zgodzili się
przepuścić tak młodego dziecka przez portal. Nie przyjmowali żadnych argumentów
jej tymczasowych opiekunów, a jej w ogóle nikt nie chciał słuchać. Dlatego
odstawiono Inę do wioski. Gdyby wiedziała, jak to wszystko się skończy, nigdy
by się nie przyznała, że tu był jej dom.
Był.
- Zbliżamy się - głos woźnicy wyrwał
ją z zamyślenia. - Wiem, że obiecałem panienkę podwieźć aż pod dom, ale po
ostatnich deszczach teren jest strasznie grząski. Wjadę, ale nie wyjadę. Czy
dużym problemem dla panienki byłoby przejście ostatniego odcinka pieszo? To niedaleko,
tuż za zakrętem w lewo.
Inarea złapała swój plecak i bez słowa
zeskoczyła z wozu.
Tam.
Wyciągnęła rękę przed siebie i
wskazała kierunek. Mężczyzna i towarzysząca mu kobieta byli lekko zbici z tropu
jej reakcją.
- Tak, wioska jest w tamtym kierunku.
To naprawdę niedaleko. Czy to będzie problem…?
Zmieszanie woźnicy rozbawiło Inę, ale
nie dała tego po sobie poznać. Nie zamienili podczas podróży ani jednego słowa,
więc nawet nie musiał wiedzieć, że dziewczyna nie była niema. Elfka wzruszyła ramionami,
po czym pokręciła głową.
- Erathiel zapłacił za podróż w obie
strony, ale nie określił, kiedy będziesz wracać… - podjął niepewnie temat. - Ja
będę wracał do Silvermoon za tydzień, powinienem tu być w okolicach południa,
jakbyś chciała się zabrać.
Gdzie.
Bez słowa wpatrywała się w oczy
woźnicy wprawiając go w wyraźne zakłopotanie. Trwali tak dłuższą chwilę.
- Skoro to wszystko, to my będziemy
się już zbierać - po raz pierwszy odezwała się towarzyszka woźnicy.
Wy.
- Niech panienka pamięta, za tydzień w
południe.
Mężczyzna uderzył lejcami i ruszył
dalej.
- Dziękuję! - zawołała adeptka magii
po chwili.
Mężczyzna obrócił się i spojrzał w jej kierunku zaskoczony. Iny jednak już tam nie było, wbiegła w las.
Mężczyzna obrócił się i spojrzał w jej kierunku zaskoczony. Iny jednak już tam nie było, wbiegła w las.
Dziewczyna z początku przemieszczała
się szybko. Dziwna interakcja z woźnicą wyraźnie poprawiła jej humor. Jednak z
każdym kolejnym krokiem Ina zwalniała. Rozpoznała drzewa, kojarzyła polanę i
strumyk, który przepływał niedaleko. Nieubłagalnie zbliżała się do wioski.
Mogła zawrócić, odejść w las i nikt więcej by jej nie odnalazł. Mimo
negatywnych myśli, uczennica Erathiela nie zmieniła kierunku marszu. Wejdzie do
domku, wejdzie pod kołdrę i nie będzie musiała się niczym przejmować. Nikt jej
nie będzie mógł powiedzieć, że nie może tak spędzać całych dni. Nikogo tutaj to
nie będzie obchodzić.
Inarea wyszła z lasu i stanęła przed
zabudowaniami. Nic się nie zmieniło, odkąd je pamiętała. Nawet te same koty
kręciły się pomiędzy domami. Zbliżał się wieczór, więc na ulicy nie było
żadnego elfa. Wszyscy jedli o tej godzinie posiłki ze swoimi rodzinami.
Dziewczyna zacisnęła powieki, by powstrzymać łzy. Dotrze do swojej sypialni i
tam pozwoli sobie na słabość. Z tym postanowieniem Ina ruszyła przed siebie,
kierując się na drugi koniec wioski do miejsca, które lata temu zwała domem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz