174

Z lekkim poślizgiem witam Was nową notką w Nowym Roku.


Inarea usiadła pod ścianą oddychając ciężko. Czuła, jakby płomień przesuwał się wewnątrz jej ręki. Nie zwracała już uwagi na mężczyzn. Nie była pewna, czy głos demona nie był wytworem jej wyobraźni, ale nie miała już siły opierać się zmęczeniu.

Drzwi otworzyły się gwałtownie, ale nikt nie wyszedł ze środka. Mężczyźni zbliżyli się do Iny. Zamet klęknął przy dziewczynie i dotknął jej czoła.
- Jest rozpalona.
- Mieliście odejść - demon odezwał się z głębi domu .
Elfy porozumiały się za pomocą gestów. Towarzysza Iny nawet rozbawiło ich przekonanie, że nikt ich nie widzi.
- Wrócimy później, gdy młoda się lepiej poczuje.
- Nie radzę.
Mimo że demon odpowiedział spokojnie, po plecach mężczyzn przeszły ciarki. Rozmawiali na migi jeszcze przez chwilę, po czym odeszli, zostawiając nieprzytomną dziewczynę.

Cienista istota zbliżyła się do Iny. Adeptka magii wyglądała, jakby spała. Jej oddech był jednak bardzo nieregularny. Demon podniósł delikatnie ciało dziewczyny i zaniósł ją do łóżka, jednocześnie zamykając drzwi. Wcześniej zdążył położyć dodatkowy koc na pościeli, która nie wyglądała na zbyt czystą. Nie miał teraz czasu szykować wszystkiego na świeżo, szczególnie że po ciele Iny zaczęły rozchodzić się dreszcze. Ułożył ją delikatnie na łóżku i udał się po dodatkowe okrycia. Wtedy ktoś nacisnął na klamkę i pchnął drzwi z całej siły. Nie ustąpiły one jednak ze względu na przekręcony klucz. Demon rzucił koce na podłogę i zbliżył się do wejścia.
Przed drzwiami stała kobieta z workiem i bukłakiem w jednej ręce i z małym naczyniem w drugim.
Baray…
Powiedział bardziej do siebie niż do Iny. Odruchowo jednak przemówił w umyśle dziewczyny, ona jednak na szczęście spała i nie zareagowała.
- Jesteś tam?! - po krzyku rozległo się pukanie, które bardzo szybko przeszło w walenie do drzwi.
Demon zdecydował się otworzyć drzwi i odsunąć się. Kobieta ponownie naparła na nie swoim ciałem. Ustąpiły tak łatwo, że niemal straciła równowagę.
- Dzięku.. - zielarka przerwała wpół słowa zobaczywszy, że jest sama. Mruknęła coś do siebie i poszła szukać Iny. Znalazła ją leżącą w bezruchu na łóżku.
- Ino. Obudź się.
Baray wzięła w dłoń trochę wody z bukłaka i chlasnęła dziewczynie w twarz. Towarzysz Iny z początku chciał zareagować, ale postanowił czekać.
- Wiem, że jesteś zmęczona, ale nie możesz spać. - Ponownie oblała Inareę.
Młoda elfka gwałtownie uniosła się na łóżku, po czym położyła się z powrotem oddychając ciężko.
- Gdzie… ja jestem? - zapytała słabo.
- W domu.
W twoim własnym synonimie piekła.

Zielarka zrobiła dziewczynie okład na czoło z lodowatej wody.
- Co cię dokładnie ugryzło? Byłam pewna, że pogryzły cię mrówki.
- Pająk.
- Pająk? W naszych rejonach nie ma jadowitych pająków.
- Czarny. Z czerwonymi oczami. Bardzo włochaty - odpowiadała mechanicznie. - Zimno…
- Nie mogę cię przykryć teraz, dopiero jak ci gorączka spadnie.
Głos kobiety był łagodny, ale jej twarz stężała po ostatnich słowach Inarei. Na jej czole co chwilę pojawiała się i znikała zmarszczka.
- Ich nie powinno tu być… Użyłam złą odtrutkę. Muszę zrobił właściwą. Wrócę najszybciej, jak się da. Tylko nie usypiaj w tym czasie. Jesteś w stanie to zrobić?
Ina wpatrywała się w ścianę.
Postaram się o to zadbać.
Przytaknęła, a Baray wybiegła.
Nowoczesna medycyna, czyli stosowanie eliksirów na chybił-trafił.
Dziewczyna nie zareagowała na jego żart. Wpatrywała się w niego bez słowa. Towarzysz zmoczył okład, który zdążył już wyschnąć.
Zostawić cię na chwilę bez opieki.
Była pewna, że się uśmiechnął, mimo że w tym momencie jego ciało przypominało jedną wielką szarą chmurę.

1 komentarz: