Inarea usiadła pod ścianą oddychając
ciężko. Czuła, jakby płomień przesuwał się wewnątrz jej ręki. Nie zwracała już
uwagi na mężczyzn. Nie była pewna, czy głos demona nie był wytworem jej
wyobraźni, ale nie miała już siły opierać się zmęczeniu.
Drzwi otworzyły się gwałtownie, ale
nikt nie wyszedł ze środka. Mężczyźni zbliżyli się do Iny. Zamet klęknął przy
dziewczynie i dotknął jej czoła.
- Jest rozpalona.
- Mieliście odejść - demon odezwał się
z głębi domu .
Elfy porozumiały się za pomocą gestów.
Towarzysza Iny nawet rozbawiło ich przekonanie, że nikt ich nie widzi.
- Wrócimy później, gdy młoda się
lepiej poczuje.
- Nie radzę.
Mimo że demon odpowiedział spokojnie,
po plecach mężczyzn przeszły ciarki. Rozmawiali na migi jeszcze przez chwilę,
po czym odeszli, zostawiając nieprzytomną dziewczynę.
Cienista istota zbliżyła się do Iny.
Adeptka magii wyglądała, jakby spała. Jej oddech był jednak bardzo
nieregularny. Demon podniósł delikatnie ciało dziewczyny i zaniósł ją do łóżka,
jednocześnie zamykając drzwi. Wcześniej zdążył położyć dodatkowy koc na
pościeli, która nie wyglądała na zbyt czystą. Nie miał teraz czasu szykować wszystkiego
na świeżo, szczególnie że po ciele Iny zaczęły rozchodzić się dreszcze. Ułożył
ją delikatnie na łóżku i udał się po dodatkowe okrycia. Wtedy ktoś nacisnął na
klamkę i pchnął drzwi z całej siły. Nie ustąpiły one jednak ze względu na
przekręcony klucz. Demon rzucił koce na podłogę i zbliżył się do wejścia.
Przed drzwiami stała kobieta z workiem i bukłakiem w jednej ręce i z małym naczyniem w drugim.
Przed drzwiami stała kobieta z workiem i bukłakiem w jednej ręce i z małym naczyniem w drugim.
Baray…
Powiedział bardziej do siebie niż do
Iny. Odruchowo jednak przemówił w umyśle dziewczyny, ona jednak na szczęście
spała i nie zareagowała.
- Jesteś tam?! - po krzyku rozległo
się pukanie, które bardzo szybko przeszło w walenie do drzwi.
Demon zdecydował się otworzyć drzwi i odsunąć
się. Kobieta ponownie naparła na nie swoim ciałem. Ustąpiły tak łatwo, że
niemal straciła równowagę.
- Dzięku.. - zielarka przerwała wpół
słowa zobaczywszy, że jest sama. Mruknęła coś do siebie i poszła szukać Iny.
Znalazła ją leżącą w bezruchu na łóżku.
- Ino. Obudź się.
Baray wzięła w dłoń trochę wody z
bukłaka i chlasnęła dziewczynie w twarz. Towarzysz Iny z początku chciał
zareagować, ale postanowił czekać.
- Wiem, że jesteś zmęczona, ale nie
możesz spać. - Ponownie oblała Inareę.
Młoda elfka gwałtownie uniosła się na
łóżku, po czym położyła się z powrotem oddychając ciężko.
- Gdzie… ja jestem? - zapytała słabo.
- W domu.
W twoim własnym synonimie piekła.
Zielarka zrobiła dziewczynie okład na
czoło z lodowatej wody.
- Co cię dokładnie ugryzło? Byłam
pewna, że pogryzły cię mrówki.
- Pająk.
- Pająk? W naszych rejonach nie ma
jadowitych pająków.
- Czarny. Z czerwonymi oczami. Bardzo
włochaty - odpowiadała mechanicznie. - Zimno…
- Nie mogę cię przykryć teraz, dopiero
jak ci gorączka spadnie.
Głos kobiety był łagodny, ale jej
twarz stężała po ostatnich słowach Inarei. Na jej czole co chwilę pojawiała się
i znikała zmarszczka.
- Ich nie powinno tu być… Użyłam złą
odtrutkę. Muszę zrobił właściwą. Wrócę najszybciej, jak się da. Tylko nie
usypiaj w tym czasie. Jesteś w stanie to zrobić?
Ina wpatrywała się w ścianę.
Postaram się o to zadbać.
Przytaknęła, a Baray wybiegła.
Nowoczesna medycyna, czyli stosowanie
eliksirów na chybił-trafił.
Dziewczyna nie zareagowała na jego
żart. Wpatrywała się w niego bez słowa. Towarzysz zmoczył okład, który zdążył
już wyschnąć.
Zostawić cię na chwilę bez opieki.
Była pewna, że się uśmiechnął, mimo że
w tym momencie jego ciało przypominało jedną wielką szarą chmurę.
Świetny wpis :) Ciekawe, że ktoś tak pisze jeszcze.
OdpowiedzUsuń