Adeptka magii pobieżnie opowiedziała
towarzyszowi, co ją spotkało, skupiając się głównie na jej kłótni z Erathielem.
Istota cienia nie potrafiła jednoznacznie powiedzieć, gdzie się znajdowała
przez cały ten czas.
Byłem jednocześnie w jednym i w wielu
miejscach naraz. Sporo czasu minęło, zanim się pozbierałem. Gdy tylko mi się to
udało, zacząłem cię szukać. Wezwałaś mnie będąc w Silvermoon, ale gdy tam
dotarłem, ciebie już nie było.
- Wezwałam…? - zapytała zdziwiona.
Wypowiedziałaś moje imię…
- Czyli powinnam to zrobić od razu jak
zniknąłeś.
NIE!
Krzyk, który Ina usłyszała w jej
głowie, sprawił, że się cofnęła i spadła z łóżka. Demon błyskawicznie znalazł
się przy niej i pomógł jej się podnieść.
Przepraszam… Ale nie możesz tego
robić, chyba że sytuacja będzie naprawdę beznadziejna.
Dziewczyna trzymała się za głowę i
próbowała rozmasować rosnącego guza.
- Właściwie dlaczego nie? Skoro dzięki
temu szybciej znajdziesz się przy mnie.
To niebezpieczne dla nas obojga.
Elfka nie odpowiedziała nic na słowa
demona, zaczęła się w niego wpatrywać oczekując odpowiedzi.
Musisz zrozumieć…
- Byłoby mi łatwiej, jakbyś mi po
prostu powiedział, o co chodzi.
Zostałem ostatecznie pokonany.
Oficjalnie przestałem istnieć, moje imię zapisane jest w księgach jako imię
tego, którego już nie ma. Światło zatriumfowało zmywając moje imię z krainy
żywych. Dopóki tak jest, nikt nie będzie próbował mnie przywołać. Nikt nie
będzie szukał zemsty, bo ta według niego już się dokonała.
- Brzmisz, jakbyś miał na myśli
konkretną osobę.
Jedna osoba to mało, mała Ino. Tam
były całe wioski.
Dziewczyna nie zrozumiała odpowiedzi jej
towarzysza. Zanim jednak zdążyła zadać mu kolejne pytanie, rozległo się pukanie.
Demon poruszył się jako pierwszy, ale
Ina zagrodziła mu drogę.
- Zostań - odparła wkurzona i podeszła
do drzwi.
Otworzyła je bez zastanowienia
spodziewając się Baray. Na ganku jednak nie dojrzała zielarki. Stał tam
natomiast mag, z którym szarpała się poprzedniej nocy.
- Co ty tutaj robisz?! - krzyknęła
czując ogarniającą ją złość. Nie potrzebowała teraz kolejnej konfrontacji,
najpierw chciała rozmówić się z towarzyszem.
- Przyszedłem cię przeprosić.
- Przeprosiłeś, teraz możesz już iść.
Mężczyzna zmieszał się po słowach Iny.
- Chciałem się też wytłumaczyć. Nie
wiedziałem, dokąd mnie kolega prowadzi. Nie wierzyłem, że Layoth mógłby
mieszkać w takim miejscu. Na dodatek, gdy cię zobaczyłem w nocy, nie sądziłem,
że jesteś jego córką. W ogóle go nie przypominasz. Znałem twego ojca, ale to
było dawno temu. Zanim poznał tę kobietę.
Wyznanie maga sprawiło, że Ina nie
zatrzasnęła mu drzwi przed nosem. Złość jednak zamiast ustąpić wezbrała w niej
jeszcze bardziej. Mówiąc "tę kobietę" mężczyzna musiał mieć na myśli
jej matkę.
- Gdy ją poznał, byłem o nią
zazdrosny. O czas, który spędzali razem. O sposób, w jaki na siebie patrzyli. W
końcu Layoth mnie odciął. Z perspektywy czasu wcale mu się nie dziwię. Kiepski
ze mnie przyjaciel.
- To nadal nie tłumaczy, czemu
próbowałeś się tu włamać.
- Mój towarzysz mnie podpuścił. Na
dodatek nie wiedziałem, że chodzi mu o dom Riverside'ów. W tamtym momencie
wydawało mi się to dobrym pomysłem.
- Czy wiesz, gdzie moi rodzice są
teraz?
- Nie. Wiem, że przeszli przez bramę,
ale nie wiem, co się z nimi stało potem.
Po dłuższej chwili ciszy oczy Iny
rozpromieniły się.
- Możesz wynagrodzić mi te nocne
najścia.
- W jaki sposób?
- Chcę, żebyś nauczył mnie tego
zaklęcia.
- Którego? - Mężczyzna był wyraźnie
zaskoczony takim obrotem spraw.
- Tego, którym przerwałeś mój czar.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł…
Akademia by tego nie poparła.
- Masz wybór, tak samo jak ja. Możesz
mnie nauczyć tego zaklęcia, nie powiem nikomu, że znam je od ciebie, albo mnie
nie nauczyć. Tak samo jak ja mogę siedzieć cicho albo pójść do starszyzny i
powiedzieć, że próbowałeś włamać się do mojego domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz