179

Zgodnie z zapowiedzią facebookową - przed Wami notka.
Zapraszam do czytania :)


Elf zbladł po słowach Inarei.
- Jutro o świcie spotkajmy się przy moście za wioską - odpowiedział po dłuższym milczeniu. Następnie odwrócił się i bez pożegnania się oddalił. Był wyraźnie zdenerwowany.
Jest zbyt niepewny. Ukrywa coś.
- Skąd wiedziałeś, co powinnam powiedzieć? Powtórzyłam mu twoje słowa, ale to, co wymyśliłeś… Przecież starszyzna mnie nienawidzi.
Tak, ale on o tym nie wie. Dostaniesz to, czego chciałaś, mała Ino. Mag pokaże ci swoje zaklęcie.
- Czy będę w stanie się jego nauczyć? W końcu nie jestem magiem.
Nie wiem. Na pewno tak długo, jak ten mężczyzna nie zorientuje się, że uczysz się na warlocka, będzie próbował cię nauczyć. Rozumiesz, co chcę przez to powiedzieć?
- Mam się nie przyznawać? A jak będzie chciał, bym rzuciła jakieś zaklęcie, by zobaczyć co umiem?
Magowie używają ognia. Warlocy też.
- Szkoda tylko, że do dzisiaj Erathiel mnie nie nauczył ani jednego zaklęcia opartego na ogniu. Dlaczego w ogóle ty mnie nie uczysz? Tłumaczysz lepiej niż Erathiel. Miałeś do czynienia z takimi jak ja, a mimo to…
Wielu warlocków zginęło bądź oszalało, bo nie mogli zapanować nad mocą. Owszem, mógłbym pokazać ci zaklęcia, ale nie mam pojęcia, gdzie jest granica, której nie powinnaś przekraczać. Wraz z twoim treningiem powinna się ona przesuwać, ale nie wiem, gdzie jest wyznaczona obecnie. Patrząc na to, w jaki sposób uczy cię Erathiel, sądzę, że on też dokładnie nie zna granicy twojej poczytalności. Nie chce ryzykować, by cię nie stracić, zupełnie jak ja.
Ina nie zrozumiała słów, których użył demon. Nie przeszkodziło jej to jednak odgadnąć sensu jego wypowiedzi.
- Twierdzisz, że mój - prychnęła - mistrz uczy mnie tak nieumiejętnie, bo obawia się, że nie zapanuję nad mocą?
Jest to jedna z wielu możliwości. Inna jest taka, że Erathiel po prostu nie potrafi nauczać. Podobno nie brał wcześniej uczniów, więc skąd ma mieć o tym pojęcie? Jego edukacja zakończyła się dłuższy czas temu, więc prawdopodobnie nic z tego nie pamięta. Skłaniam się jednak do poprzedniej myśli. Jego strach blokuje was oboje, ale… przynajmniej nie naraża cię niepotrzebnie.
- Naprawdę w to wierzysz? Nie odbieram tego w ten sposób.
Zawsze możesz go zapytać. Wątpię jednak, że ci szczerze odpowie.
- Czyli nie mam nic, co mogłabym bezpiecznie pokazać magowi.
Nie masz. Jeżeli jednak zajdzie potrzeba, złóż ręce przed sobą. Zrób to teraz.
Gdy elfka spełniła polecenie demona w jej dłoniach pojawił się mały płomień.
Nie parzy cię? - upewnił się demon.
- Nie, jest w porządku.
W takim razie ty wykonasz ten gest, a ja przywołam ogień. Mag nie będzie miał szansy się zorientować, że to nie ty rzuciłaś zaklęcie.

Baray zapukała w drzwi po niedługim czasie. Przyniosła dziewczynie jedzenie oraz kolejne smarowidło na rękę. Kobieta nie dała się wciągnąć Inarei w żadną dyskusję. Zrobiła to, co uznała za konieczne i wyszła, tłumacząc się innymi sprawami. Demon postanowił ją śledzić.

Odwiedziwszy sąsiadów, zielarka zadawała im niepozorne pytania. Głównie o stworzenia, których wcześniej nie było w okolicy, ale ani razu nie powiedziała, o co jej dokładnie chodzi. Kobieta była lubiana, mieszkańcy rozmawiali z nią szczerze i nawet się nie zajęknęli, gdy upewniała się, że nikt z danego domostwa nie pragnie śmierci Iny.
Demon starał się stłumić w sobie uczucia. Jego towarzyszka była niedaleko, więc prawdopodobnie mogłaby wyczuć jego stan. Nie chciał tego. W tym momencie chciał przede wszystkim zebrać informacje. Dziwne zachowanie Baray mogło wskazywać na to, że kobieta miała coś wspólnego z niedawnym stanem adeptki magii, ale nie pasowało mu to. Zielarka była wyraźnie przejęta stanem, w jakim widziała Inę i chciała jej pomóc. Nie zachowywała się jak morderca. Na dodatek zadawane teraz przez nią pytania można było zrozumieć dwojako. Albo kobieta próbowała dowiedzieć się, czy ktoś poza nią chciałby Inie wyprawić pogrzeb, albo chciała znaleźć winnego. Czyli w tej wiosce był ktoś, kto próbował skrzywdzić jego Inę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz