Inarea miała ochotę wyjść i trzasnąć
drzwiami. Jedyne, co ją przed tym powstrzymało, to świadomość, że nie miałaby
dokąd pójść.
- Zorganizuję ci transport do domu,
byś mogła ochłonąć.
Po tych słowach wściekłość, którą
czuła, przemieniła się w niepewność.
- Ale… tam nikogo nie ma.
Erathiel obserwował, jak dziewczyna zaciska
oczy i opuszcza głowę, starając się nie rozpłakać.
- Tam będziesz bezpieczna.
Zdecydowanie bezpieczniejsza niż w mieście.
Młoda elfka zakryła dłońmi uszy i
pokręciła głową nie chcąc o tym słyszeć.
- W końcu udało mi się stamtąd
wydostać, dlaczego chcesz mnie tam zesłać!
- To twój dom - odpowiedział spokojnie.
- To budynek. Kilka ścian, okien i
drzwi. To nie jest mój dom, odkąd ich w nim zabrakło. Wszyscy mnie tam
nienawidzą, a nawet nie wiem, dlaczego!
- Może w końcu będziesz miała okazję
się tego dowiedzieć. Ponadto nie przesadzaj. Przecież masz tego swojego kolegę,
jak mu tam było... Ridel? Znacie się z dzieciństwa, prawda? Skoro masz z nim
dobry kontakt, nie ma możliwości, żeby cała wioska cię nienawidziła.
Ina spojrzała przestraszona na
mistrza. Nie miała wątpliwości, że mówił całkowicie poważnie.
- Nie możesz…
- Podejrzewam, że źle na to wszystko
patrzysz. Owszem, w twojej wiosce mogli źle cię odbierać ze względu na twoje
dziwne zachowania i demona, który się obok ciebie kręcił. Teraz już wiedzą, że
uczysz się na warlocka i nie będziesz dla nich zagrożeniem - Erathiel ściszył
głos pod koniec zdania. Nie był wcale co do tego przekonany.
- Szczególnie, gdy dowiedzą się, co
ostatnio warlocy zrobili w Undercity… - mruknęła Ina.
Mężczyzna odchrząknął.
- To mała mieścina. Informacje o
incydencie w mieście nieumarłych nie powinny tam w ogóle dotrzeć, a na pewno
nie od razu. O to możesz być spokojna. Natomiast tutaj, w stolicy, wiadomości
rozchodzą się bardzo szybko. Im bardziej skandaliczne, tym szybciej. Wkrótce
tubylcy zaczną do mnie przychodzić, by porozmawiać ze mną i z tobą również.
Wolałbym ci tego oszczędzić. Nie patrz na mnie jak pobity piesek, to niczego
nie zmieni.
- Czyli to koniec? Tylko tyle było
mojej nauki?
- Skąd ci to przyszło… Oczywiście, że
nie. Odpoczniesz i wrócisz. Jak trzeba będzie, to sam po ciebie poślę. Chyba że
sama postanowisz przerwać swoją edukację, chociaż bardzo bym tego nie chciał.
Masz rzadki talent, ale sądzę, że to sama zauważyłaś.
Tej nocy Inarea nie zmrużyła oka. Po
rozmowie z mistrzem była roztrzęsiona i przerażona. Nie chciała wracać do tamtego
miejsca. Wręcz miała nadzieję, że nigdy nie będzie musiała już o tym myśleć.
Ile tak naprawdę czasu minęło, odkąd zaczęła pobierać nauki u Erathiela? Nie
była w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Nie liczyła dokładnie dni od
wyruszenia z wioski. Wiedziała, że na pewno nie minął jeszcze rok, a mimo to
wydawało jej się, że nastąpiło to wieki temu. Do tej pory zawsze demon pamiętał
takie rzeczy za nią. Przywiązywał on bardzo dużą wagę do dat i terminów, dla
Iny nie miały one aż takiego znaczenia. W tym momencie nawet nie była pewna,
kiedy wypadały jej urodziny. Prawdopodobnie jej zaginiony przyjaciel był jedyną
istotą, która to pamiętała, ale jego przy niej nie było.
Erathiel
twierdzi, że zabił demona.
Serce dziewczyny zaczęło mocniej bić,
gdy to sobie uświadomiła. Do tej pory uczono ją, że demona można co najwyżej
odesłać do jego świata, niszcząc jego materialną powłokę. Gdy mistrz powiedział
jej, dlaczego nie musi spodziewać się zemsty ze strony demonów, uznała, że mówi
to tylko po to, by ją uspokoić. Teraz zdała sobie sprawę z brutalnej prawdy,
która się za tym kryła. Wbrew temu, co twierdzą warlocy. Wbrew informacjom,
które są zapisane w księgach. Demony były śmiertelne. Można było je zniszczyć,
mimo że nie powinno być to możliwe.
Ina załkała w poduszkę, cicho wypowiadając
imię, którego nigdy do tej pory nie używała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz